Wracałem z …….. ale zrobiłem sobie dodatkową wycieczkę ( niby „skrót” bo koszyk i tak miałem pusty to się nie spieszyłem ) . Szedłem sobie powoli nasłuchując i rozglądając się bez specjalnego celu . W pewnym momencie usłyszałem trzask łamanego drzewa . Zbliżyłem się w kierunku powtarzających się trzasków ( buciki miałem takie „szmaciane” żeby nad wodą schować je do kieszeni ) . Zobaczyłem „misia” , który buszował po zdziczałym sadzie i objadał się „psiarami” .Stałem cichutko i patrzyłem , w pewnym momencie „misia” aż „zwinęło” okręcił się i uciekł . Musiał „dostać wiatr” ode mnie ( a byłem po parogodzinnym :spacerku” po Sanie ) i tyle go widziałem . Bez obaw poszedłem pooglądać połamany sad- no no połamać takie „gałązki” .
Innym razem poszedłem sobie dróżką ( za Ośr. w Sękowcu ) tą obok „Hydroforni” popatrzyć sobie na ambonę ( taką myśliwską – kiedyś w „deszczowy urlop”pomagałem Heńkowi je remontować ) . Ziemia parowała po niedawnym deszczu . Szło się przyjemnie . Natknąłem się na ślady „misia”- przecież on musiał dopiero co tu być . Nie namyślając się poszedłem „śladem” . Ooo zszedł ze ścieżki , ja za nim –„śladem” dalej był mi „tor” w mokrych chaszczach . Przez dobrą chwilę przedzierałem się tymi chaszczami aż do momentu gdy uświadomiłem sobie ( Wojtku R ) , że za chwilę wyjdę na ścieżkę z powrotem ale niżej czyli tam gdzie już byłem . Aż przysiadłem z wrażenia ( albo nogi odmówiły posłuszeństwa ) ,czekam nic się nie dzieje nic nie słyszę . Lekko rozdygotany ruszyłem z powrotem trwożliwie rozglądając się na boki . Nie interesowała mnie już żadna ambona , chciałem jak najprędzej być już w pobliżu ludzi . Właśnie .
Właśnie wytłumaczono mi póżniej ( co tam się domyślałem ), że „misio” był ciekawy kto za nim lezie , a ja byłem szczęściarzem że był do tego taki „dyskretny”.




Pozdrawiam
PF