Ten garnitur na Wetlińskiej mnie natchnął...
Niestety nie działo się to w Biesach, ale ładnych parę lat temu w Tatrach. Firmową rocznicę postanowiliśmy uczcić na Rysach. Spakowaliśmy do plecaków garnitury, owoce, szampana i w drogę.
Ponieważ do Morskiego Oka jechaliśmy całą noc (pięciu rosłych gości w polonezie), rano wszystkich męczyły skurcze i zapał do wyczynu znaaaacznie przygasł. Po drodze na szczyt o mało nie zszedł kolega-fotoreporter, który w pewnym momencie dostał takiej zadyszki, że usiadł na skałkach, zapalił papierosai kategorycznie odmówił dalszej wspinaczki. I zonk, bo bez dokumentacji fotograficznej nikt by nam w ten happening nie uwierzył. Ostatnie 500 metrów targaliśmy kolegę na plecach.
Na półce pod samym pikiem się przebraliśmy. Były to czasy, gdy do wejścia na Rysy nie stało się w kolejce, więc nasze nagie torsy i gatki nikogo nie przestraszyły. Każdego wchodzącego na szczyt witaliśmy zestawem "banan + plastikowy kubek z szampanem". Ludzie w szoku, przeważnie zadyszani, z obłędem w oczach. Ale reagowali sympatycznie.
Wieść rozeszła się lotem błyskawicy, bo gdy przebrani "w cywilki" schodziliśmy do Morskiego, podsłuchaliśmy rozmowę młodej pary wspinającej się mozolnie pod górę.
Ona: - Ty, podobno na Rysach częstują za darmo szampanem.
On: - Taaa... częstują. Schronisko chce dorobić. Pewnie ceny mają takie, że szok...
:D



Odpowiedz z cytatem
Zakładki