Któregoś wczesnowiosennego dnia (a może jeszcze późnozimowego) z racji odrabiania stażu w pewnym nadlesnictwie w Bieskach, dostałem polecenie wzięcia udziału w polowaniu dewizowym jako Samobieżny Generator Hałasu (czyli naganiacz)... Wśród naganiaczy spotkała sie młodzież odrabiająca staże i starzy wyjadacze z okolicznych wsi. Praktycznie pełna rozpietosc wiekowa. Na zakończenie polowania było oczywiscie ognisko, a nawet dwa...Jedno dla "klientów" Nadlesnictwa, a drugie dla obsługi polowania. Oczywiście była grochówa i kiełbaski, a co bardziej zapobiegliwi zadbali o rozgrzewacze chemiczne W pewnym momencie podszedł do nas jeden z niemieckich mysliwych. Starszy gość, ale ponad wiek dziarski i postawny. Powiedział tylko "Jagd Vodka " i polał wszystkim po kielichu...Podziękowalismy, a kiedy oddalał sie do swoich towarzyszy, jeden ze starszych chłopów mruknął pod nosem:"Taa...Teraz wódeczka...A w czterdziestym czwartym pewnie sk*..l do mnie strzelał... " w tym momencie niemiec odwrócił się całkiem zgrabną polszczyzną odparował "Ja bardzo Pana przepraszam, ale w czterdziestym czwartym służyłem we Francji, i nie mogłem wtedy do pana strzelać.."