Upalny dzień. Pociąg relacji Zagórz - Łupków. W przedziale ja z żoną, dziećmi, psem i jakiś pan z synkiem ok 4 lat. Pies sznaucer - duże czarne bydlę.
Pan do synka: wiesz ten pies na pewno nazywa się Cygan. Zapytaj tej pani no zapytaj.
Dziecko speszone milczy, my udajemy, że nas to nie dotyczy.
Po chwili pan znów: taki czarny pies na pewno nazywa się Cygan, no zapytaj, pani ci odpowie.
Po poru minutach znowu sytuacja się powtarza. My nic. Po chwili mój młodszy melduje chęć wyjścia do toalety. Biorę małego za rękę i wyprowadzam z przedziału. Pan zbiera się na odwagę i zwraca się wprost do mojej żony: ten pies nazywa się Cygan, prawda?
A żona z kamienną twarzą odpowiada: Nie, mój mąż jest Cyganem, a pies nazywa się Szejtan. Facet zamlkł i na najbliższej stacji przesiadł się do sąsiedniego wagonu.
Pozdrawiam
Długi