..bieszczadzka wiosna, jak zwykle - niezwykle zaskakuje zmianami pogody
i przyspieszonym tempem pędzących potoków. Wyżej - przed majowym weekendem jeszcze - na północnych stokach, w lesie trzyma się miejscami około metr śniegu. Połoniny we mgle. Lekko zestarzałe jak czas - ślady butów pozostawione w glinie, czasem są to ślady kilku osób, zdarzają się też ślady pojedyncze, samotne. Ktos szedł kiedyś, niósł swoje myśli zatopione w górach, jak sny na jawie, w absolutnej ciszy zadumy, w śpiewie wiatru. Modlitwa być może, sama wtedy układa słowa z prośbą
o kilka prostych spraw. Może z podziękowaniem za dar, za tą chwilę, która, choć przemija, zostawia ślad, w sercu, w myślach, w zapomnieniu, w górach. Na południowych stokach już śniegu mniej, trawy błyszczą od rosy, od deszczu, czasem
i tam można spotkać ślad - odpoczynku.
Las poniżej pachnie jeszcze zimą, im bardziej w dół, tym wiosenniej. Białe plamy zawilców, w dolinach - w przydrożnych rowach - kwitną kaczeńce. W zaroślach są też inne ślady, już nie ślady ludzi, spotykam je, szeptem nawet wtedy nie oddycham żeby nie spłoszyć milczących cieni..
.....bez zakończenia..
Zakładki