było to w listopadzie 1980 roku. Jechaliśmy ZUKIEM z Czarnej do Polańczyka. Padał pierwszy śnieg. Wiało. Gdzieś koło Bukowca facet w kapeluszu, z siodłem na ramieniu, szeł szosą. Machnął ręką. Jak zawsze wtedy zatrzymaliśmy się. Podwieźliśmy spragnionego do KUŹNI w Wołkowyi. Tak poznałem Jurka.
przypomniało mi się jak jedna z bieszczadzkich postaci opowiadała swoje spotkanie z Bieszczadami. Po krótkim, ale trudnym życiu w mieście, ojciec powiedział jej: przyjeżdżaj w Bieszczady. Tu jest piękne życie. Wielu wspaniałych ludzi. Przyjechała SOLINĄ do Ustrzyk. Na początku lat siedemdziesiątychZ Ojcem czekali na nią ciekawi ludzie - zabandażowany po ostatniej bójce, z podbitym okiem Johan, niewiedzący o świecie Jędrek Połonina i Hanys. Bardzo ją ci ciekawi ludzie zdziwili. Okazało się , że rzeczywiście są ciekawi.
Jedną z zimem przemieszkałem w barakowozie ze Zdzichem Radosem. dało mi to okazję do bliższego poznania go. Nie tylko w autobusie, knajpie, czy schronisku. Udało mi się poznać jego pracowitość, łagodność, miłość do ludzi, mądrość wykształcone przez wieloletni sposób życia. Sposób bycia to była tylko powierzchowna otoczka na pokaz. Wiele lat nie byłem w Bieszczadach. Dwa lata temu byłem na jego grobie w Cisnej. Wzruszyłem się, co zdarza mi się niezmiernie rzadko.
jurek 2000
hanys
magisterek
johan
diabeł z Roztok
Zdzichu Rados
stasiu nabrudno
i jeszcze kilku...
i trochę drzew, i połonin...
kawał mojego życia sprzed lat, a które wspominam najmilej i które chyba było najpiękniejsze



Odpowiedz z cytatem
Zakładki