Zaczęło się w Niskim, ściślej w pociągu jadącym w Beskid Niski, w okresie przerwy majowej. Pociąg nie gra szczególnej roli w niniejszej historii, stąd poświęcę mu nieco więcej miejsca.

Pociąg odjeżdżał z Gdyni o 16:23 z peronu 4. Pierwszy raz w skromnym życiu Waszego narratora zdarzył mu się wyjazd pod auspicjami Studenckiego Koła Przewodników Turystycznych. Autor kilkukrotnie już gubił się w Bieszczadach i okolicach, aczkolwiek stopy jego z Niskim przyjemności jeszcze nie miały. Wyjazd "SKaPTciowy" okazją był wymarzoną.

Wyjazd był planowany od pewego czasu, jako wyjazd szkoleniowy kursu Przewodnickiego, w którym autor również ma przyjemność uczestniczyć.

Wybrawszy rzecz jasna Beskidy Wschodnie jako rewir swojego polowania (pardon - dizałalności) autor znalazł się w niniejszym pociągu, co dziwne, wraz z plecakiem, namiotem, i przewodnikiem Rewasza.

Przesiedzawszy pewną część podróży w przedziale, przy wtórze szelestu papieru autor poczuł przemożną chęć uspołecznienia się. (Gwoli prawdy zostałem z przedziału wykopany).

Tak więc dalsze wypadki zastały autora przechadzającego się z godnością przez korytarz, w chwili, gdy drogę jego zastąpiło pewne dziewczę. Co prawda kapelusz zasłaniał twarz kobiałki, jednak późniejsze wypadki dowiodły nieomylnie płci kapelusznika.

Autor mieni się człowiekiem twardym, (za co serdecznie Czytelnika przeprasza) niemniej jednak 500 stronnicowy wolumin zrobił na nim niejakie wrażenie. Kniga taka, podczas wyjazdu w góry, należy do wyposażenia tyleż niezbędnego co często spotykanego.

Kniga ta wyrwała autora z zamyślenia, w jakie tymczasem popadł (złośliwi twierdzą, że nie patrzyłem, gdzie lezę). W ten oto sposób autor poznał Olemkę, która została modus operandi dalszych zajść.

Brak tu czasu by opisywać jakie wypadki zaszły poczas wyjazdu w Beskidzie Niskim, zresztą historia ma być o Bieszczadach. Dość stwierdzć, że błoto niejdeno ma imię. ( a imię jego czterdzieści i cztery)

Z Niskiego wróciłem w niedzielę w momencie, gdy późna sobota stawała się wczesną niedzielą. W poniedziałek dowiedziałem się, że udało mi się zaliczyć dość trudne koło. Jako osoba absolutnie absytencka postaowałiem epokowe to wydarzenie oblać w towarzystwie wzmiankowanej Olemki.