Dla PRZYJACIÓŁ ognisko palić sie będzie długo. na pewno zdążycie.Zamieszczone przez KAHA
Dla PRZYJACIÓŁ ognisko palić sie będzie długo. na pewno zdążycie.Zamieszczone przez KAHA
bertrand236
nawet ze stolicy....???Zamieszczone przez bertrand236
milo nam zawrzec sie w gronie przyjaciol
Przyjaciel jest przyjacielemm Miejsce zamieszkania nie ma dla mnie znaczenia. Po imprezie możecie sobie poczytaćZamieszczone przez KAHA
Pozdrawiam
bertrand236
Żem sobie trochę pospał. A co? Mecz trwał długo. Jabol daje znać, ze przyjedzie dzisiaj z żoną i córka do Zawozu. Cieszymy się ze spotkania :D :D :D . Na razie po śniadaniu jedziemy do Cisnej. Jest w końcu Boże Ciało. Tym razem na pewno idziemy na Mszę Św. Karawan zostawiamy na parkingu w „centrum miasta” i dalej pieszo. Msza odprawiana jest z tyłu Kościoła na świeżym powietrzu. Nie mówię, że wzbudzamy ogólne zainteresowanie, ale nasz ubiór trochę odstaje ubiorów od reszty uczestników nabożeństwa. Stajemy sobie z boku pod płotem. Ciekaw jestem jednego. . Czy miejscowy proboszcz nadal podczas ogłoszeń po Mszy Św. opieprza swoje owieczki. Moja ciekawość została zaspokojona prędzej niż myślałem. Proboszcz zrobił to podczas Kazania/Homilii. Można na gościu polegać Zaraz po Mszy opuszczamy teren Kościoła, ponieważ nie chcemy załapać się na procesję. W drodze na parking dyskutujemy, z Renatką na temat Kazania. Dochodzimy do bardzo odkrywczego wniosku. Tym razem proboszcz miał rację i słusznie się owieczkom należało. Wsiadamy do karawanu i tu niespodzianka. Pojawia się parkingowy i chce kasę. Zjawisko jak na Cisną mało zwyczajne. Pokornie płacimy i jedziemy w kierunku Komańczy. Po prostu nie daje mi spokoju ta chatka, której nie znalazłem kilka dni wcześniej. Zajeżdżamy do Komańczy. Jest upał. Zostawiamy autko na parkingu i idziemy do schroniska. Informuję, że schronisko to nie jest już takie klimatowi jak kilka lat wcześniej. Poza tym nazwa schronisko nie pasuje do otoczenia. Co to za schronisko sporo przed nim pełno samochodów. I to jakie bryki?! Schronisko jak sama nazwa mówi służy, aby się w nim schronić. Ja się w tym miejscu pytam: przed czym można się tam schronić? Za to obsługa tego hotelu, bo takt ten obiekt powinien się nazywać szybka i bardzo miła. Wypijamy Pepsi z lodem i wracamy do auta. Nie idziemy do Klasztoru. Zatrzymuję się w przy barze na skrzyżowaniu dróg. Bar ten nie wzbudził mojego zachwytu. Nie wzbudził nawet mojego zainteresowania. Wszedłem i wyszedłem. No to teraz szukanie chatki :D Podjeżdżam jak najbliżej się da drogą jezdną. Zostawiam Karawan w miejscu, które wydaje mi się bardzo bezpieczne i dalej z Renatka idziemy pieszo. Żeby wam trochę ułatwić powiem, że idziemy ścieżką pod górę. Wcale nie idziemy długo, ale moja żona czuje się lekko zmęczona. Trochę sapie. Robimy krótki odpoczynek. Jesteśmy prawie na szczycie. Zaprowadziłem ją do miejsca, w którym byłem przedwczoraj. Jest cudownie. Jest ciepło, wieje lekki wiatr i przed oczami mamy piękny widok powiedzmy na Beskid Niski. Coraz częściej myślę o tym, żeby sobie tam połazić. Chyba zrobię to w sierpniu. Chodzimy sobie na skraju lasu. Ja idę pierwszy, a żonka moja za mną. W pewnym momencie słyszę jej głos: Czy Ty naprawdę na oczy nie widzisz? Cofam się kilka kroków i patrzę w kierunku, który pokazuje mi Renatka. Pomiędzy drzewami stoi sobie piękny domek. :D Byłem w tym miejscu kilka dni wcześniej i też go nie widziałem. Noszę okulary i nie widzę. Ech ta starość… Podchodzimy bliżej. To nie chatka, to cudo. Widziałem już kilka chatek w Bieszczadzie, ale ta jest naprawdę przepiękna. Dość, że powiem, że jest kryta gontem. Podchodzę pięknym gankiem do drzwi. Zamknięte na dużą kłódkę. Obok napis po czesku. Podchodzę do okna. Da się otworzyć od zewnątrz. Po chwili jestem w środku. Są dwa pomieszczenia i schody na strych. Robię dokumentację fotograficzną dla Jabola. Myślę jednak, że on tu niebawem będzie. Przecież od niego dostałem namiar na to cudo. Dzięki Ci składam w tym miejscu. Zamykam okna i wychodzę na zewnątrz. Zamykam okno, którym wyszedłem. Zostawiam wszystko tak jak było. Schodzę niżej, żeby zdobić zdjęcia chatki z innej perspektywy. Jeżeli potraficie sobie wyobrazić szczęśliwego człowieka to widzicie mnie. W tej chwili jestem naprawdę szczęśliwym człowiekiem. :D :D :D Siedzimy sobie przy chatce. Jedna refleksja. Znam kilka chatek w Bieszczadzie i z każdej jest niedaleko do wody. Tutaj wody nie widziałem. Może jest z drugiej strony góry, a może po prostu jej tu nie ma. Myślę, że dowiem się tego prędzej, czy później. Już nie pamiętam, czy dzwoniłem, czy wysłałem SMS, ale pochwaliłem się Jabolowi, że znalazłem tą chatkę. Schodzimy do auta. Tak się nam tylko wydaje. Troszkę zgubiłem azymut. . Wszędzie jest zbyt stromo do zejścia przynajmniej przez moją żonkę. W końcu znajduję ścieżkę. Bez problemu schodzimy do Karawanu. Kupujemy jakieś słodycze i jedziemy do Łupkowa. Krysia i mrówka są na miejscu. Robią kawę a ja puszczam im z kompa /tak, tak mam ten sprzęt ze sobą/ parę śmiesznych rzeczy. Obiecuję Krysi, że po powrocie do domu nagram jej wszystkie takie dziwne filmy i nie tylko na płytę i wyślę do Łupkowa. Kupiłem tez od Mrówki dwie ikony dla moich poznańskich przyjaciół. Było bardzo miło i przyjemnie. Obiecaliśmy wpadać tam za każdym razem jak będziemy w Bieszczadzie. Jedziemy w kierunku Zawozu do Jaboli. :D :D Po drodze do nich dzwonię. Okazało się, że po drodze mieli panę i duże problemy ze zmiana koła. Pytam, u kogo będą mieszkać? Jabol odpowiada i wtedy lekka konsternacja. My przecież u tych ludzi kilkakrotnie też mieszkaliśmy. Świat jest mały. Prosimy o pozdrowienie gospodarzy. Na wysokości Zahoczewia ponownie dzwonię do Jaboli. Jeszcze są daleko. Chwila obliczeń czasu i odległości i stwierdzam, że dojada do Zawozu około 22:00. Za późno na wizyty Daje po hamulcach i zawracam. Przejeżdżając przez Baligród stwierdzam, że nigdy nie byłem na cmentarzu żydowskim. No to teraz będę. Cmentarz w pięknym miejscu. Natomiast bardzo, bardzo smutny. Trudno sobie wyobrazić wesoły cmentarz, ale ten jest naprawdę smutny. Strasznie zaniedbany. Macewy poprzewracane. Jest różnica pomiędzy starym zaniedbanym cmentarzem, a starym zdewastowanym i zaniedbanym cmentarzem. Moim zdaniem dewastacja tej nekropolii nastąpiła była kilkadziesiąt lat temu. Szkoda, że nikt nie dba o to miejsce teraz. Ja wiem takich zapomnianych cmentarzy w Bieszczadzie jest mnóstwo i też o nie nikt nie dba. Baligród to jednak siedziba gminy a nie worek bieszczadzki. Rozumiem, że gmina ma wiele innych problemów, ale…. Wracamy na Przysłup. Okazuje się, że nasi sąsiedzi osiem osób ze Starogardu też było w Komańczy. Wiedzieli, że tam jest Klasztor, chcieli do niego iść, ale nie znali drogi. Widocznie wstydzili się o nią zapytać. :) Ogólnie rzecz biorąc baaardzo ciekawi ludzie. Siedzą już parę dni w Bieszczadzie i jeszcze nigdzie nie byli. Mam na myśli szlak turystyczny, czy inną ścieżkę. Polecam im na dzień następny wypad na Jasło. Dosyć długo tłumaczę drogę, bo przecież jest bardzo skomplikowana. Mówią, że się wybiorą. Ano zobaczymy. Zaczynam się denerwować. ostatni dzień w Bieszczadzie i zupełnie nie wiem gdzie wyruszyć. Chciałbym być wszędzie, a wszędzie się nie da.
Uff…. Chyba najdłuższy odcinek. C.D.N ale w przyszłym tygodniu
Pozdrawiam
bertrand236
Qurcze ale toto ładne, rzekłbym nawet piękne - chatka znaczy się
pozdroowka
marekm
czekam z niecierpliowscia :)Zamieszczone przez bertrand236
Pozdrawiam
A ja właśnie wróciłem z Biesków.Odwiedziłem Wetlinę,U.G.,pospacerowałem po Tarnawie Niżnej.W Tarnawie w hoteliku trwa remont,malowanie ścian itp.Widać że nowy właściciel chce coś zmienić...A koło baraków iglopolskich stały dwie "wypasione", czarne bmw.Ktoś chce przejąć tą schedę po prl-u???
W worku totalna cisza-zero turystów.Na całej trasie spotkałem tylko pięciu pracowników leśnych.Mili i ugadani jak zawsze W schronie piwka(choćby ukraińskiego)niestety nie było.Była tylko woda mineralna,no i jakaś kolorowa po 5zł za 1,5litra. W Siankach,jak to w Siankach-totalny spokój.Tylko ukaińscy drwale troszkę przeszkadzają trwać tej ciszy.Odwiedziłem też Caryńską.Spotkałem kilka osób,zaś w Łopience nie było nikogo oprócz tych wspaniałych mężczyzn na swoich wspaniałych wyposażonych w gąsienice maszynach.Generalnie z moich wędrówek wysnuwam wniosek że nasze Bieski (a w szczególności Worek Bieszczadzki) są wycinane w zastraszającym tempie.Nie wiem kto tą wycinkę koordynuje mam nadzieję że ktoś mądry a nie tylko przedsiębiorczy.Odwiedziłem też Solinę,zjadłem pstrąga(pysznego jak zawsze)u Bolka w Teleśnicy.Smutno było wracać ale już niedługo...
Mam nadzieję że niedługo odwiedzę WAS Bieski
Jedzmy gówna, przecież miliony much nie mogą się mylić.
Aha,zapomniałem napisać jeszcze o jednej sprawie...
W Smolniku(koło Woli M.)dmuchałem w alkomat Dacie wiarę
I gdzie ta dzikość Bieszczadów
Pozdrówka
Jedzmy gówna, przecież miliony much nie mogą się mylić.
Dzięki za cenna uwagę.Zamieszczone przez robines
Pozdrawiam
bertrand236
Aktualnie 1 użytkownik(ów) przegląda ten wątek. (0 zarejestrowany(ch) oraz 1 gości)
Zakładki