reportaż z tego, co działo się w latach dziewięćdziesiątych XX wieku z Polakami na terenie dawnego ZSRR
reportaż z tego, co działo się w latach dziewięćdziesiątych XX wieku z Polakami na terenie dawnego ZSRR
ależ ładne
i tak mi przypasowały, że mało nie wrzuciłem ich w poezję Bieszczadu, chociaż zapewne powstawały od Bieszczadów daleko
LESIE, OJCZE MÓJ
(weszo, dadoro miro)
Lesie, ojcze mój,
czarny ojcze,
ty mnie wychowałeś,
ty mnie porzuciłeś.
Liście twoje drżą
i ja drżę jak one,
ty śpiewasz i ja śpiewam,
śmiejesz się i ja się śmieję.
Ty nie zapomniałeś
i ja cię pamiętam.
O, Boże, dokąd iść?
Co robić, skąd brać
bajki i pieśni?
Do lasu nie chodzę,
rzeki nie spotykam.
Lesie, ojcze mój,
czarny ojcze!
1970
BAJKA CYGAŃSKA
(paramiśa romani)
Ulepiła jaskółka
pod moim oknem gniazdo,
jaskółka czarna
jak Cyganeczka.
Wskazywała nam dobre drogi.
Zamieszkała w stajniach i domach.
Zginęła w bagnach.
1951
PIEŚŃ CYGAŃSKA
Z PAPUSZY GŁOWY UŁOŻONA
(gili romani Papuszakre szerestyr utchody)
W lesie wyrosłam jak złoty krzak,
w cygańskim namiocie zrodzona,
do borowika podobna.
Jak własne serce kocham ogień.
Wiatry wielkie i małe
wykołysały Cyganeczkę
i w świat pognały ją daleko...
Deszcze łzy mi obmywały,
słońce, mój ojciec cygański, złoty,
ogrzewało mnie
i pięknie opaliło mi serce.
Z modrego zdroju nie czerpałam sił,
tylko przemyłam oczy...
Niedźwiedź po lasach się włóczy
jak srebrny księżyc,
wilk boi się ognia,
nie ugryzie Cyganów.
Cyganeczka daleko wędruje po lesie,
rży cygański koń,
budzi obcych,
raduje cygańskie serce.
Wiewiórka na cygańskiej budzie
orzechy gryzie.
Oj, jak pięknie żyć,
słyszeć to wszystko!
Oj, jak pięknie
widzieć to wszystko!
Oj, jak pięknie
czarne jagody zbierać
jak cygańskie łzy!
Oj, jak pięknie żyć,
na Wielkanoc słuchać pieśni ptaków!
Oj, jak pięknie przy namiocie,
śpiewa sobie dziewczyna,
płonie wielkie ognisko!
Oj, jak pięknie, ludzie, z daleka
wielkanocnych pieśni ptaków słuchać,
kwilenia dzieci, i tańca, i śpiewania
chłopaków i dziewczyn.
Oj, jak pięknie żyć,
nocami chodzić nad rzekę,
ryby zimne jak chłodna woda
chwytać w ręce!
Oj, jak pięknie grzyby zbierać,
miłość nieść,
ziemniaki piec w ognisku...
A koń cygański już czeka na murawie,
kiedy wóz będzie gotów do drogi...
Oj, jak pięknie nocami bez snu
słuchać, jak żaby ślicznie przygrywają!
Na niebie Kura z Kurczętami
i Cygański Wóz
całą przyszłość Cyganom wróżą,
a srebrny księżycuszek,
ojciec indyjskich pradziadów,
światło nam niesie,
w namiocie przygląda się dzieciom,
Cygance służy swym światłem,
żeby dziecko jej przewinąć było łatwiej.
Oj, jak pięknie spoglądać w niebo,
niebieskości jego różne w sercu ciułać!
Oj, jak pięknie
czarne oczy, smagłą twarz całować!
Oj, jak pięknie szumi nam las –
to on mi śpiewa piosenki.
Oj, jak pięknie odpływają rzeki,
to one mi serce cieszą.
Jak pięknie wpatrzeć się w toń rzeki
i powiedzieć jej wszystko.
Bo nikt mnie nie zrozumie,
tylko lasy i wody.
To, co tu opowiadam,
wszystko, wszystko już dawno minęło
i wszystko, wszystko ze sobą wzięło –
i moje lata młode.
1950/1951
WODA, KTÓRA WĘDRUJE
(Pani, so tradeł)
Już dawno przeminęła pora
Cyganów, którzy wędrowali.
A ja ich widzę:
są bystrzy jak woda
mocna, przejrzysta,
kiedy przepływa.
I domyślić się można,
że przemówić pragnie.
Biedna, nie zna żadnej mowy,
żeby nią gadać, żeby śpiewać.
Coraz to pluśnie tylko srebrnie,
zaszemrze jak serce
woda mówiąca.
Tylko koń, co na trawie się pasie
niedaleko stajni
słucha jej i szum rozumie.
Ale ona nie ogląda się za nim,
umyka, odpływa dalej,
by oczy nie mogły dojrzeć
rzeki, która wędruje.
1970
GDZIE JEST MOJA SPÓDNICA
ZE WSZYSTKICH KWIATÓW ŚWIATA
(kaj sy miri podźi)
Panie, gdzie jest moja spódnica,
ta czerwona i biała,
ze wszystkich kwiatów świata?
Kto mi ją podarł na strzępy?
Gdzie ona jest, powiedzcie!
Mój Boże, taka śliczna była,
jakże mam ją zapomnieć?
Moje białe, czerwone i zielony lasy,
moje czarne wieczory,
godziny północne
już nic nie pamiętają
i nie wiedzą wcale,
gdzie chłopka jakaś,
a może Cyganka,
chodzi w mojej spódnicy,
śmieje się i śpiewa!
Panie, jak ja ją szyłam!
Jak ją układałam!
Daleko w górach, dolinach przystaję,
tu i tam się rozglądam:
gdzie jest moja spódnica
czerwona, biała, czarna,
ze wszystkich kwiatów świata?
I zawołałam: – co się stało?
Chcecie gdzieś zgubić suknię moją?
Jest ona jeszcze,
choć już bardzo stara.
Dawno ją szyłam sobie,
aż raz z rąk mi wypadła,
kiedy sen mnie zmorzył.
Alem się obudziła i wróżę ci, panie,
że ją znajdę jeszcze.
1970
PRZYCHODZĘ DO WAS
(me jawjom ki tume)
Nie przyszłam do was, byście jeść mi dali.
Przychodzę, byście chcieli mi uwierzyć.
Nie przyszłam do was po wasze pieniążki.
Przychodzę, byście rozdali je wszystkim.
Przychodzę do was z podartych namiotów,
wiatr je poszarpał i zabrała woda.
Proszę was wszystkich, proszę starych ludzi
i małe dzieci, i piękne dziewczyny,
zbudujcie domy srebrne jak namioty,
co w lesie stoją pobielane mrozem!
Nie przyszłam do was po wasze pieniążki.
Przychodzę, byście wszystkich przyjąć chcieli,
żebyście czarnej nocy nie czynili,
w biały dzień.
1953
ZIMA BIAŁA NASTAŁA
(jaweł wend parńori)
Zima biała nastała,
spadł śnieg jak wielka mszysta poduszka.
Ubrał wszystkie jodły zielone,
gałęzie im poprzyginał.
Koń rozrzuca śnieg czterema podkowami
i serce się schyla
jak zielonej jodełki gałęzie.
W krzyku przycupnęła sowa,
pod jodłą ptaki –
jak namiot osłania je śnieg.
Las stoi jak mędrzec,
nie śpiewa pieśni z wiatrami.
Ogniki jak gwiazdy mrozu
odbija w źrenicach.
Dziś ptak w zaroślach śpi
pod śniegiem,
Jak kiedyś biedne Cyganiątko,
co dziś znalazło ciepły dom.
Przyfruwa pod okno biedny ptak,
zmarznięty – chleba prosi.
Ach, to mój leśny braciszek!
Razem wyrośliśmy w czarnym lesie.
Dam mu dobrego chleba,
dam mu jak najwięcej.
Chodź tutaj do mnie, ja do ciebie przyjdę,
ptaku biedniusieńki!
Poprosimy Boga oboje,
żeby wielkie słońce nadeszło,
bo teraz wielki śnieg
jak puszysta poduszka.
Ptaku mój, ktoś dla ciebie zrobił
ciepły domek,
żebyś nie marzł pod krzakiem,
w śniegach wielkich,
gdzie nie miałeś
dobrych snów.
1953
PATRZĘ TU, PATRZĘ TAM
(dikchaw daj, dikchaw doj)
Patrzę tu, patrzę tam –
wszystko się chwieje! Śmieje się świat!
Gwiazd zatrzęsienie nocą!
Gadają, mrugają, migocą.
Gwiazdy! Kto je rozumie,
ten nocą nie chce zasnąć,
na Mleczną Drogę spogląda jasną,
wie, że to droga szczęśliwa
że w dobre strony przyzywa.
Patrzę tu, patrzę tam –
jak się księżyc myje w ciepłych wodach,
niby w strumieniu pod lasem
Cyganeczka młoda.
Cóż to się dzieje
Wszystko się chwieje.
To świat się śmieje.
1951
JUŻ MOJA NOGA NIE POSTANIE,
GDZIE NIEGDYŚ JEŻDZILI CYGANIE
(me na dźawa pre do droma,
karik tradenys charga Roma)
Ach, ludzie, chcielibyście poznać nasze życie,
prawdziwe o Cyganach wieści?
Ja wiem, że mi nie uwierzycie,
ale proszę – wysłuchajcie pieśni
i wierzcie, żem w niej ani słowa nie skłamała.
Śpiewam, jak kiedyś z dziećmi matka biedowała.
Nie pójdę już do czarnych lasów,
wierzcie mi – niechaj zginę! –
gdzie wędrowali kiedyś Cyganie.
Bo ta droga – przeklęta!
Tam rosły biedne Cyganięta.
Gdzie ja bywałam – nie powiem.
Tam rosłam, tam się urodziłam.
Na stare lata
rozumu się nauczyłam.
Już moja noga nie postanie
tam, kędy ciemną nocą jeździli Cyganie.
Przysłuchiwały się dzieci – to dla nich
ptaki zmarłych śpiewały nocami.
Drogi, drogi, drożyny!
Czarne, czarne gęstwiny!
Ludzie, tak ciężko opowiedzieć,
jak pod gołym niebem się wiedzie,
jak żyło się w lasach Cyganom.
Niech dawne drogi przepadną,
co we wszystkie strony nas gnały,
którędy wiatry wiały.
We wszystkich stronach na odludziu
nic nie ma – tylko zeschły liść,
strach, żeby dzieci nie pomarzły nam.
Jak nam na tamte drogi iść,
gdzie kiedyś żyli Cyganie?
Dziwne było nasze życie – wiedzcie o tym.
Ale Cygan nie zamieniłby się z chłopem.
Tyle lat w czarnym lesie
przeżyli Cyganie przecie,
drogami, drożynami jeździli po świecie,
Kare konie, siwe konie kopytami
na kamieniach naszym pieśniom wtórowały.
Dzieci nasze bose ślady zostawiały.
I choć biedy nam dojadły,
to szczęśliwiśmy bywali,
jak te ptaki pośród liści,
pod zielonym słońcem maja.
Och, to dawne życie nasze, wędrowanie!
Jedzie tabor, wozów wiele, w nich Cyganie!
A u wozów skrzypią koła,
psy szczekają, rżenie koni słychać w lesie,
las to wszystko z wiatrem niesie.
Ludzie domy zamykają,
z daleka nas odpędzają.
Dzieci nasze proszą chleba...
Gdzie indziej nam jechać trzeba.
Pojedziemy dalej do wsi,
tam będziemy chleba prosić.
Żeby Bóg dał noce czarne,
tobym zgotowała mięsa cały garnek...
Da Bóg, żeby deszcze nie padały –
namiot mój podarty cały!
Nie ma wody ani chleba,
nic oprócz wiatru, oprócz nieba!...
Ni na lewo, ni na prawo
małej dróżki nie ma nawet.
Gdzież pojedzie biedny Cygan,
co go obcy człowiek ściga?...
Tak żył kiedyś Cygan ubogi.
Przeklęte są tamte drogi!
Nie wrócę już na te drogi.
Ja, która kocham las i pieśni leśne,
i wszystko, co żyje i rośnie.
1952
PIOSENKA
(gilori)
Po wielu latach,
a może już niedługo, wcześniej,
twe ręce moją pieśń odnajdą.
Skąd wzięła się?
Czy w dzień, czy we śnie?
I wspomnisz, i pomyślisz o mnie –
czy bajką było to,
czy prawdą?
I o moich piosenkach
i wszystkim
zapomnisz.
1952
w przekładach Jerzego Ficowskiego
[wiersze pochodzą z książki
"Mistrz Manole i inne przekłady"]
są to wiersze Papuszy, cygańskiej wyklętej poetki, która przeżyła Holocaust na Wołyniu.
czytana jest aktualnie na Trójce bardzo ciekawa książka o niej, powstał też film.
ledwo trzy dni temu piekliśmy ziemniaki w ognisku,
ale mi się zatęskniło
Ostatnio edytowane przez Miejscowy ; 01-10-2013 o 14:51
fajnie, że Papusza jest odkrywana niejako na nowo , warto Ją przypomnieć !
A Cyganów do II WŚ żyło w Bieszczadach bardzo wielu, więc niech zaistnieją i na forum bieszczadzkim :))
Ja o Papuszy i jej twórczości dowiedziałam się dopiero ostatnio.
tak, w większości była to odmiana Cyganów górskich, osiadłych, zajmujących się głównie kowalstwem, muzykowaniem i wróżeniem.
Domyślam się, że trafili do Sobiboru albo do Bełżca.
Cygańska legenda z książki o Papuszy, mówi że znana wróżbitka przepowiedziała Hitlerowi przegraną wojnę.
Hitler się wściekł; kazał wróżbitkę zamknąć a wszystkich Cyganów zabić.
Jak to się więc stało, że Cyganie przetrwali na Słowacji?..
Papusza, po cygańsku Lalka. Według dokumentów Bronisława Wajs zmarła w 1987 roku. Mam kilka jej wierszy wyciętych z jakiejś gazety, opublikowanych tuż po jej śmierci. Może coś znajdę jak wrócę z pracy.
Aha i jeszcze jedno.
Cyganie górscy należą do plemienia Beregitka. Natomiast Papusza była z plemienia Polska Roma. Ja swego czasu miałem styczność z cyganami z Chaładyka Roma. Cyganie dzielą się na plemiona i klany, nie odmiany.
Pozdrawiam
DUCHPRZESZŁOŚCI
Papuszowcy, Książkę Angeliki Kuźniak polecam również.. bardzo lekko i dobrze napisana biografia, brzmi jak reportaż.... połknąłem w hamaku w jeden dzień :) Oglądał ktoś film państwa Krauze?
jak ktoś ma możliwość, to:
Dzisiaj było o przymysowym osiedlaniu w 50-tych latach.
Beregitkę kojarzę, klany też, ale nie byłem pewny, czy mogę użyć słowa "plemię".Zamieszczone przez DUCHPRZESZŁOŚCI
Nie wiem też, czy Cyganie, od zawsze mieszkający obok (na Pogórzu lub w BN), to potomkowie Bergeritki, czy należą do innego plemienia.
Nigdy nie miałem z nimi kontaktu, znam tylko zasymilowanych. W ogóle nie wiele wiem o Cyganach.
Moje 3 grosze...Papusza za swoje pisanie i opowiadanie o Cyganach została wyklęta przez swych pobratymców a sama przypłaciła swoim zdrowiem. Nie zapomniano jej tego nigdy! Wiersze tej cygańskiej poetki nigdy mnie nie zachwycały. W Bieszczadach jeszcze Cyganie się osiedlili, jednak większość w Polsce prowadziła wędrowniczy tryb życia. Po wojnie taki tryb życia był przez władzę zabroniony, jednak raz widziałem prawdziwy tabor, który nie zastosował się do takich przepisów. We wsi spuszczono wtedy psy a w nocy trzymano wartę z „czymś odpowiednio stosownym” w ręku.Dla wielu z nas Cyganie jawią się jako ci podobni do Don Vasyla, zespołem Roma, muzyką, winem, śpiewem, sprzedawaną stalową patelnią. Apropos patelni... raz pod Bazarem Różyckiego, moja mama chciała kupić dużą patelnię miedzianą (bo przecież oni robią najlepsze!), ale się wycofała gdy, wyciągniętym ze swojej kieszeni, scyzorykiem zrobiłem na „miedzi” rysę.Mieszkałem od urodzenia przez 25 lat na warszawskiej Pradze, dość blisko Bazaru Różyckiego, ulicy Targowej, Targówka… Cyganów widziałem prawie codziennie a stykałem się z nimi co trzeci dzień. Wiem jak żyli i z czego żyli! Byłem kilkanaście razy na Słowacji, mieszkałem na zgrupowaniach w Mławie, dwa razy znalazłem się w koło ich baraków w Brzezinach, miałem znajomego w Andrychowie. Nigdy, pomimo tylu styczności, nie spotkałem uczciwie pracującego Cygana! Teraz zaczynam obserwować bardziej przemyślne ich działanie… tu mieszkają a jeżdżą co jakiś czas na zachód UE „do pracy”. Mam skrzywiony obraz? ale on jest z autopsji wzięty!Delikatnie(!) to ująłem... to moje 3 grosze w tym temacie. Każdy ma swoje spojrzenie oparte albo na wiedzy z życia (mogą być inne niż moje!), albo czyimś przekazie, albo wierszach Papuszy… tańcach Romy… piosenkach Don Vasyla… albo… My Cyganie co pędzimy z wiatrem,my Cyganie znamy cały świat!My Cyganie wszystkim gramy,a śpiewamy sobie tak:Ore, ore sza ba da ba da amore.Hej! Amore sza ba da ba da.O muriaty, o szagriaty,hajda trojka na mienia! Więcej o Cyganach w Bieszczadach http://tworczebieszczady.pl/artykuly/cyganie-bergitkaA wątek jest "co by tu poczytać" a zrobiło się inaczej :P
A czytałeś książkę? Może nieco się obraz naprostuje w niektórych kierunkach,, mimo tego że piszesz prawdę drogi Reconie. A jak wiemy prawda jest tylko jedna :) Słuszna.. i każdy ma swoją. Papusza pisząc zarabiała uczciwie, miała stypendium od państwa :) Znam uczciwie pracujących Cyganów, znam też nieuczciwie pracujących Polaków.
Aktualnie 1 użytkownik(ów) przegląda ten wątek. (0 zarejestrowany(ch) oraz 1 gości)
Zakładki