Strona 38 z 38 PierwszyPierwszy ... 28 31 32 33 34 35 36 37 38
Pokaż wyniki od 371 do 373 z 373

Wątek: Co by tu poczytać? Kącik Ksiązki

  1. #371
    Bieszczadnik
    Na forum od
    11.2001
    Rodem z
    Warszawa (Ochota)
    Postów
    2,508

    Domyślnie Odp: Co by tu poczytać? Kącik Ksiązki

    100 lat temu wpadli i zajął się nimi wymiar sprawiedliwości. Czasy naszych przodków! Mój tatuś (1915-1985) wtedy dopiero pobierał nauki na szczeblu wczesnopodstawowym. Mamusi (1925-2024) jeszcze nie było na świecie.
    Poniższy tekst zamieszczę niebawem na moim blogu („Czytelnia Książek Historycznych”). Prapremierę ma dziś tu.

    Jarosław Molenda „Piekielna Mańka. Dzieje krwawej femme fatale z Kresów Wschodnich, współodpowiedzialnej za ponad 50 zabójstw”
    Wydawca: Agencja Wydawniczo-Reklamowa Skarpa Warszawska Sp. z o.o., Warszawa 2022


    W pierwszej połowie lat 30. ub. wieku amerykańska opinia publiczna ekscytowała się wyczynami gangsterskiej pary Bonnie and Clyde. My taki damsko-męski, zbrodniczy duet mieliśmy „lepszy” – zarówno pod względem wyprzedzenia w czasie (operowali w pierwszej połowie lat 20.), jak i liczby zabójstw dokonanych na tle kryminalnym. W latach 1924-1926, gdy byli sądzeni, nie schodzili z łam naszej codziennej prasy. Owi złoczyńcy to Germanida Szykowicz z d. Błońska, urodzona prawdopodobnie w 1898 r. (data śmierci nieznana) i jej partner Stanisław Zboński, ur. w 1897 lub 1898 roku, rozstrzelany na mocy wyroku śmierci w 1926 r. Ich opus operandi był dość nieskomplikowany – pani wyszukiwała i sprowadzała (pod różnym pretekstem) ofiary, a pan pozbawiał je życia (strzałem z pistoletu, nożem, bądź jakimś tępym narzędziem). Nie byli przy tym wybredni – zabijali zarówno osoby uznane za majętne, jak i zwykłych wozaków (aby zrabować konia, furmankę i szybko je spieniężyć). Owa „niewybredność” wyboru ofiar oraz różnorodność miejsc i sposobów morderstw okazywały się, do czasu, czynnikami im sprzyjającymi. Licznych zbrodni długo bowiem nie kojarzono z jednymi sprawcami. Ostatecznie udowodniono im 51 zabójstw, ale prawdopodobnie było ich więcej. Działali na terenie całej II Rzeczypospolitej. Germanida (tytułowa Mańka) nie była, wg cytowanych relacji prasowych, kobietą specjalnie atrakcyjną, ale jednak musiała „coś w sobie mieć”, albowiem kilka ofiar to oczarowani nią mężczyźni, deklarujący nawet wobec niej „poważne zamiary”. Stanisław natomiast to zwykły osiłek i zbir posłusznie wykonujący jej polecenia. Jako byłego żołnierza go rozstrzelano, a nie powieszono. Germanida również otrzymała prawomocny wyrok śmierci, od którego wykonania wybawił ją jednak Pan Prezydent RP korzystając z prawa łaski (1927). Aż do pamiętnego września 1939 r. przebywała osadzona w więzieniu w Bydgoszczy, a co się z nią stało po wybuchu wojny – nie wiadomo. Miała wtedy 41 lat, z których ostatnie 15 spędziła za kratkami (co, jak wiadomo, zdrowiu ani urodzie nie sprzyja).

    Proponowana dziś książka nie jest powieścią sensacyjną, co mógłby sugerować jej tytuł. Pan Jarosław Molenda stworzył reportaż śledczo-sądowy, bazując na archiwaliach i artykułach naszej prasy z tamtych lat, korzystając również z publikacji wybranych, cytowanych historyków. Opisał wszystkie krwawe wyczyny Germanidy i Stanisława, które wyszły na jaw w ramach śledztw i procesów. Podczas lektury szybko zauważamy, iż postępki bandyckiej pary stały się też okazją do szerszego opisania realiów życia codziennego w Polsce pierwszej połowy lat 20. ubiegłego wieku. Poznajemy polską biedę tuż po odzyskaniu niepodległości, działalność licznego świata przestępczego (dość szczegółowo), motywy i metody zbrodni, zagrożenie dla życia czające się na wielu miejskich ulicach, wiejskich traktach oraz w pociągach. I często towarzyszącą temu bezradność polskiej policji - słabo wówczas opłacanej, niedoinwestowanej w urządzenia techniczne oraz na ogół kiepsko wykwalifikowanej. Pozytywnym wyjątkiem okazał się tu policjant śledczy, starszy przodownik Kazimierz Dubaniewicz, który walnie przyczynił się do rozpracowania i ujęcia bandyckiej pary (za co dość wysoko awansował).
    Ostatnio edytowane przez Stały Bywalec ; 06-06-2024 o 12:45
    Serdecznie pozdrawiam
    Stały Bywalec.
    Pozdrawia Was także mój druh
    Jastrząb z Otrytu

  2. #372
    Bieszczadnik
    Na forum od
    11.2001
    Rodem z
    Warszawa (Ochota)
    Postów
    2,508

    Domyślnie Odp: Co by tu poczytać? Kącik Ksiązki

    Osobom, które od czasu do czasu zaglądają do mojego bloga pn. „Czytelnia Książek Historycznych” (ale latem br. jeszcze tego nie uczyniły), informuję, że w lipcu i sierpniu zamieściłem tam artykuły zawierające propozycje lektur tzw. okolicznościowych: 110. rocznicy wybuchu pierwszej wojny światowej, 80. rocznicy powstania warszawskiego i 85. rocznicy najazdu Niemiec na Polskę. Aby Was bardziej zainteresować nadmieniam, iż jedna z omówionych książek o powstaniu warszawskim została napisana przez Niemca, członka NSDAP i oficera Wehrmachtu, po wojnie historyka zachodnioniemieckiego.
    Natomiast tym spośród Was, którzy zamiast wielkiej polityki i wielkiej historii wolą wielką przygodę, proponuję wędrówki po prerii i górach pogranicza amerykańsko-meksykańskiego. Poniżej zamieszczam przygotowany już tekst, który za jakiś czas również znajdzie się na ww. blogu, ale prapremierę ma dziś tu.


    Cormac McCarthy – Trylogia „Pogranicze” („Rącze konie”, „Przeprawa”, „Sodoma i Gomora”)
    Wydawnictwo Literackie Sp. z o.o., Kraków 2023


    Trochę się zawahałem, czy o tych trzech powieściach napisać na blogu poświęconym książkom o tematyce historycznej. Ich bohaterami nie są bowiem postacie historyczne, powieści nie odnoszą się też do żadnych ważnych wydarzeń dziejowych. Historyczne są tylko miejsce i czas akcji: pogranicze USA i Meksyku, rok 1949 (cz. 1), rok 1941 (cz. 2) i rok 1952 (cz. 3) – naruszenie chronologii akcji wynika z kolejności napisania powieści. Autor wspaniale w nich przedstawia przygraniczne, wiejskie i małomiasteczkowe realia, charakteryzuje je przyrodniczo i etnologicznie. Wprowadza całą galerię ludzkich typów po obu stronach granicy, zarówno charakterów dobrych, jak i całkowicie nikczemnych. Ukazuje potęgę miłości i męskiej przyjaźni. Wszystko to jest tłem powieści kowbojskich, sensacyjnych. Czyli książek wartkiej akcji.
    Trylogii streszczać nie zamierzam – niechże czytelnik sam pozna losy jej głównych bohaterów. Jest ich dwóch: John Grady Cole (ur. 1933) i Billy Parham (ur. 1924). Szesnastoletni John jest pierwszoplanową postacią części pierwszej (pt. „Rącze konie”), siedemnastoletni Billy natomiast przewodzi części drugiej (pt. „Przeprawa”). Obaj, już w wieku odpowiednio 19 i 28 lat, spotykają się i zaprzyjaźniają dopiero w części trzeciej (pt. „Sodoma i Gomora”). Są to chłopaki uczciwe, wrażliwe, prostolinijne, inteligentne, słabo wykształcone. Kowboje diablo odważni i sprawni fizycznie. Kochają zwierzęta, nienawidzą takich, co je sadystycznie krzywdzą. John doskonale radzi sobie z końmi, Billy jest znawcą hodowli bydła. Biedni jak myszy, zatrudniają się u zamożnych farmerów po obu stronach granicy amerykańsko-meksykańskiej. Po kolei wpadają w wielkie tarapaty. Nie ze swojej winy, ale kto to obiektywnie osądzi, kto im pomoże? Czasem mają szczęście, czasem nie. No i zwróćmy uwagę na ich młodziutki wiek. „Do zakochania jeden krok” – jak śpiewał Andrzej Dąbrowski. John, Billy i ich powieściowi rówieśnicy kilkakrotnie ten krok wykonują. W realiach Dzikiego Zachodu, na tym pograniczu naprawdę dzikim jeszcze w połowie XX wieku. Nawet jeśli początkowo mają szczęście w miłości, to wkrótce okrutny los dmuchnie biedakom wiatrem w oczy. Spotyka ich rozczarowanie, a nawet … Proszę sobie samemu przeczytać. Dla wzmożenia zainteresowania podpowiem tylko, że miłość Johna do młodej, biednej dziewczyny, zmuszonej do uprawiania prostytucji, stała się powodem pojedynku na noże, szczegółowo opisanego w trzeciej powieści. Dramaturgia narracji nie ustępuje tu Sienkiewiczowskim opisom pojedynków Wołodyjowskiego z Bohunem w „Ogniem i mieczem” i z Kmicicem w „Potopie”. Ale proszę nie traktować książek trylogii McCarthy’ego jako tylko sensacyjnych. Są to przede wszystkim powieści obyczajowe i psychologiczne. Mocne, ukazujące trudy, brudy i okrucieństwo życia. A przez pryzmat losów ich bohaterów poznajemy, dziś już historyczne, środowisko pogranicza USA i Meksyku połowy XX wieku. Autor przy okazji przytacza również ówczesne przypowieści ludowe, wspomnienia i legendy, ukazując logikę i sposób rozumowania prostych ludzi.

    Na zakończenie, dwie moje kąśliwe uwagi pod adresem Szanownego Wydawnictwa, nomen omen Literackiego. W części 1 (pt. „Rącze konie”) częste dialogi w języku hiszpańskim w ogóle nie zostały przetłumaczone na polski!!! Czasem się można (z kontekstu) domyśleć ich treści, a czasem nie. Na szczęście w dwóch kolejnych częściach trylogii tłumacze się zreflektowali i w przypisach zamieścili polską treść rozmów prowadzonych po hiszpańsku. Druga ważna uwaga: występujące we wszystkich trzech powieściach częste dialogi są, moim zdaniem, niewłaściwie wprowadzone do tekstu książek. Ani nie są w nim poprzedzane myślnikami, ani nie oznaczono ich innym rodzajem druku (np. kursywą). Także nie zawsze zostały ujęte w odrębnych wierszach tekstu, bywa że je wtrącono do narracji ogólnej. Sprawia to przykre wrażenie naruszenia zasad pisowni, niekiedy wręcz pomieszania z poplątaniem. Przyznaję, że po raz pierwszy spotkałem się z takim niestarannym sposobem umieszczania dialogów w redakcji tekstu książki.
    Serdecznie pozdrawiam
    Stały Bywalec.
    Pozdrawia Was także mój druh
    Jastrząb z Otrytu

  3. #373
    Bieszczadnik
    Na forum od
    11.2001
    Rodem z
    Warszawa (Ochota)
    Postów
    2,508

    Domyślnie Co by tu poczytać? Kącik Ksiązki

    Poniższy tekst z czasem znajdzie się w mojej "Czytelni Książek Historycznych". Premierę ma dziś tu.

    Szczepan Twardoch „Chołod”
    Wydawnictwo Literackie Sp. z o.o., Kraków 2022


    Obywatel radziecki pochodzenia górnośląskiego, Konrad Wilhelmowicz Widuch (ur. 1895), w 1946 roku mając dużo wolnego czasu opisuje fragmentarycznie swoje burzliwe dzieje od dnia, gdy w wieku 14 lat uciekł z rodzinnego domu, aż do okresu, w którym prowadzi tę pisemną narrację. Czyni to dość nieskładnie, z wulgaryzmami, często przerywając chronologię wprowadzaniem wielu wspomnień i refleksji, co jednak nie zmniejsza czytelniczego zainteresowania, a wręcz przeciwnie – moim zdaniem nieraz je nawet wzmaga. Przez pozornie prostacki tekst przeziera wrodzona inteligencja i wisielcze poczucie humoru narratora, który mimo tylko podstawowego wykształcenia jest dość oczytany (to przede wszystkim zasługa jego żony) oraz włada czterema językami: górnośląskim, polskim, niemieckim i rosyjskim. Naleciałości głównie tego ostatniego, oraz trochę pierwszego i trzeciego, są zauważalne w treści dziennika pisanego jednak po polsku. Początkowo to mnie, przyzwyczajonego do lektury tekstów choćby i najbardziej niecenzuralnych, ale jednak redagowanych z zachowaniem reguł gramatyki, dosyć raziło. Wkrótce przestało, tak mnie wciągnęła fabuła. Fabuła, dodajmy, fikcyjna. Autor książki dochował jednak wierności realiom epoki, wydarzenia podobne opisywanym zapewne mogły mieć miejsce. Za wyjątkiem, oczywiście, niektórych specyficznych incydentów oraz istnienia tytułowej osady Chołod. Wprowadzenie jej do powieści, wraz z wierzeniami i obyczajami jej mieszkańców, potwierdza artyzm i maestrię literacką p. Szczepana Twardocha, odczuwane zresztą podczas lektury całej książki.
    Bohater powieści, początkowo obywatel Cesarstwa Niemiec, pierwszą wojnę światową spędził na morzach jako podoficer floty. Pod koniec wojny uczestniczył w buncie marynarzy i nieudanej rewolucji niemieckiej. Następnie udał się do Rosji, gdzie wziął, już jako dość zasłużony rewolucjonista-bolszewik i komisarz polityczny, udział w wojnie z Polską. W 1920 r. walczył w szeregach mającej złą sławę Armii Konnej Budionnego, naszych rodaków przy tym nie oszczędzając, a wręcz przeciwnie (w książce mamy tego przykłady). Tam poznał swoją przyszłą żonę (w Konarmii służyło sporo kobiet), z którą stworzył udane, kochające się radzieckie małżeństwo. Jego Sofie również była zagraniczną, ideową komunistką-rewolucjonistką pochodzenia norweskiego. Także miała na sumieniu wiele ludzkich istnień. Nowa władza radziecka nie patyczkowała się bowiem z wewnętrznymi i zewnętrznymi wrogami, ofiary wojny domowej szły w miliony osób. Rewolucyjna przeszłość obojga nie zapewniła im jednak bezpiecznej egzystencji w Ojczyźnie Światowego Proletariatu. Byli protegowanymi Karola Radka, który swego czasu miał nieszczęście wyrazić trochę odmienne poglądy niż Wielki Stalin. W latach 30. ub. wieku, gdy stalinowski terror objął najpierw wszystkich trockistów (rzeczywistych i domniemanych), a z czasem już prawie wszystkich starych bolszewików, Konrad i Sofie wyjechali z Moskwy do dalekiego Murmańska, mając nadzieję pozostania tam niezauważonymi. Słusznie potem jednak przewidując swe aresztowanie, postanowili uciec za granicę. Najpierw spróbowała tego Sofie zabierając ze sobą ich dwie córki. Konrad długo nie wiedział, czy im się powiodło, sam już udać się za nimi nie zdążył. Tak jak miliony innych represjonowanych podczas Wielkiego Terroru zaliczył aresztowanie, ciężkie, połączone z torturami śledztwo NKWD, wreszcie pobyt w syberyjskim łagrze z etykietą wroga ludu, co dawało mizerne szanse na przeżycie. Z obozu udało mu się jednak po niesamowitych perypetiach i w niesamowitym towarzystwie zbiec i trafić do zapomnianej przez Boga i ludzi społeczności plemiennej, nieodnalezionej jeszcze przez władzę radziecką. Byli to Ljaudis, mieszkańcy podarktycznej, nieuwidocznionej na żadnej mapie osady Chołod (stąd tytuł książki). Stamtąd po kilkuletnim pobycie też musiał uciekać. Ostatecznie uratował się, dotarł do wybrzeży Alaski, choć o tym dowiadujemy się już nie z kart jego dziennika.
    Tyle w suchym skrócie telegraficznym. Z książki dowiecie się Państwo o codziennych realiach, w których przyszło żyć i mierzyć się z nimi Konradowi Widuchowi. Poznacie ludzkie typy spod ciemnej gwiazdy, płci obojga. Z kart powieści często przebija groza. Przeczytacie bowiem o dużym okrucieństwie czynów opisywanych postaci, samego głównego bohatera nie wyłączając, choć on do takich posuwał się rzadko i raczej tylko z zemsty. Napotkacie również kilka śmiałych opisów scen erotycznych, w tym też typu hardcore w warunkach łagrowych (a zresztą nie tylko tam). O tym, że to wszystko, z zastrzeżeniem jak na wstępie, mieściło się jednak w realiach czasów i miejsc, nie ma wątpliwości. Potwierdza to liczna literatura popularnonaukowa i rzeczywista wspomnieniowa, z których autor zapewne czerpał wiedzę i natchnienie. Reasumując, życzę pasjonującej lektury. Ale osobom nadwrażliwym jej nie polecam. Przy okazji: czytelnicy mający wiedzę i doświadczenie żeglarskie zapewne z przyjemnością natkną się w książce na sporo terminów oraz procedur marynistycznych.
    PS. Na str. 273 autor czyni dygresję do osoby Aloisa Pokory, tytułowego bohatera swojej innej książki (opisanej na blogu - proszę zerknąć do katalogu autorskiego alfabetycznego albo katalogu tematycznego 9).
    Ostatnio edytowane przez Stały Bywalec ; 01-10-2024 o 08:28
    Serdecznie pozdrawiam
    Stały Bywalec.
    Pozdrawia Was także mój druh
    Jastrząb z Otrytu

Informacje o wątku

Użytkownicy przeglądający ten wątek

Aktualnie 1 użytkownik(ów) przegląda ten wątek. (0 zarejestrowany(ch) oraz 1 gości)

Podobne wątki

  1. Poszukuję książki
    Przez stary w dziale Bibliografia Bieszczadów
    Odpowiedzi: 19
    Ostatni post / autor: 03-03-2013, 15:27
  2. Książka za uśmiech
    Przez komisaRz von Ryba w dziale Oftopik
    Odpowiedzi: 0
    Ostatni post / autor: 25-10-2011, 11:27
  3. Kącik Facjat Zakazanych
    Przez trzykropkiinicwiecej w dziale Oftopik
    Odpowiedzi: 23
    Ostatni post / autor: 26-04-2011, 18:38
  4. Książka o kulturze cerkiewnej
    Przez Trauma w dziale Oftopik
    Odpowiedzi: 3
    Ostatni post / autor: 24-11-2008, 21:10

Zakładki

Zakładki

Uprawnienia umieszczania postów

  • Nie możesz zakładać nowych tematów
  • Nie możesz pisać wiadomości
  • Nie możesz dodawać załączników
  • Nie możesz edytować swoich postów
  •