Wincenz jest kimś bardzo wyjątkowym w polskiej kulturze i bardzo nieobecnym. Mógłbym powiedzieć, że podobnie jak Lem, jest "asymilowany" przez naszych sąsiadów, którzy nie bardzo zwracają uwagę na ich autonomiczną przynależność do polskości. Oczywiście że to brzmi mało pojednawczo. Odnoszę wrażenie, że podobnie ma się sprawa z Brunonem Szulcem. Genealogia to jedno, a przynależność do określonej kultury, to drugie. W moim odczuciu to nie jest "fer". Odnośnie samego tytułu, to Vincenz był bardzo "fer" określając dialogami, to co w rzeczywistości było mową do ściany.