ja tylko stwierdziłem fakt dwudniowej ulewy - gwoli ścisłościZamieszczone przez Zosia samosia
pewnie nie ma lub pewnie jest - w sobotę sprawdzimy z Bertrandem i napiszę w poniedziałek na forumZamieszczone przez Zosia samosia
ja tylko stwierdziłem fakt dwudniowej ulewy - gwoli ścisłościZamieszczone przez Zosia samosia
pewnie nie ma lub pewnie jest - w sobotę sprawdzimy z Bertrandem i napiszę w poniedziałek na forumZamieszczone przez Zosia samosia
I zobacz jeszcze co pisał Stachu w necie o tym weekendzie:Zamieszczone przez Zosia samosia
http://www.bieszczady.pl/?newsID=4314
tere fere - to tylko prognoza.
A ona sprawdziła się tak sobie.
Dobrze, ze Bertrand pojechał w ten Bieszczad, bo teraz to pewno by nas wyprosił.
A jednak.... zawsze Bieszczady... I Sanok, najpiękniejsze miasteczko świata :-))))
www.odkryjbieszczady.pl
Siedzę w hotelu w Lublinie o oczom nie wierzę co się tu wyprawia.Zamieszczone przez Zosia samosia
bertrand236
20 sierpień
Z samego rana dzwonię do kolegi do Średniej Wsi i umawiamy się na spotkanie. Przyjeżdżają około 10:00 do Polańczyka. Jestem pod wrażeniem. Po pierwsze przyjechały tylko trzy osoby dorosłe. Po drugie oświadczają, że nie będą spać w żadnej chatce. Ich wybór. Przesiadamy się do Karawanu i powożę do Mucznego. Po drodze zatrzymuję się na punkcie widokowym pomiędzy polaną, a Czarną. Jest tam luneta lub temu podobny przyrząd optyczny do patrzenia. Opłata 1 PLN za chwilę patrzenia. Przyrząd ten jest tak sfatygowany, że nie polecam jego używania. Dojeżdżamy do Mucznego. Zostawiam karawan przed Hotelem. Idziemy do sklepu. Pijemy piwko przed wyjściem na szlak. Kupujemy też bilety do lasu. Dziewczyna sprzedająca w sklepie była zdziwiona, że ktoś sam prosi o bilety. Ania, jedyna kobieta w naszym towarzystwie stwierdziła, że w Mucznem jej się bardzo podoba i chce tu jeszcze kiedyś przyjechać. Średnia Wieś odpada w przedbiegach. Wyruszamy na szlak. Droga niezbyt ciężka, ale w dolnym odcinku dosyć trudna ze względu na wszechobecne błocko. Sławek wydarł do przodu, a mu z Czesiem i jego żoną Anią idziemy statecznie do przodu. Ania idąc za moim przykładem podniosła sobie bukowego kija do podpierania. A tak na marginesie poważnie rozważam pomysł kupna porządnych kijków treakingowych. Po kilkudziesięciu minutach marszu i dwóch odpoczynkach wychodzimy z lasu. Jeszcze tylko parę metrów już po połoninie i jesteśmy na grzbiecie. Sławek leży w miejscu osłoniętym od wiatru. Wszyscy się cieplej ubieramy, bo wieje niemiłosiernie. Można powiedzieć, że wiatr damsko-męski. Myślę, że wszyscy czytelnicy tej relacji przyznają mi rację, że Szołtynia jest jednym z najpiękniejszych miejsc w Bieszczadzie. Widoków nie będę opisywał, bo ja nie potrafię opisać słowami takich pięknych rzeczy i doznań z nimi związanych. Tam trzeba po prostu być. W trakcie pierwszego odpoczynku wyjąłem z plecaka dyżurną piersiuweczkę i w cztery osoby wysączyliśmy połowę z niej, czyli całe 50 gram. Poszliśmy dalej. Jak na sierpień ludzi bardzo mało. Spotkaliśmy nie więcej jak 15 osób. Dochodzimy do miejsca, w którym należy zejść ze szlaku. Czekamy aż ludzie znikną nam z pola widzenia i skręcamy w bok. W tym miejscu wiem, że część czytelników jest oburzona, pili alkohol w górach, zeszli w Parku Narodowym ze szlaku. O.K. pili, ale ile? Ino ciut. O.K. zeszli ze szlaku i nie mam nic na usprawiedliwienie. Nie wierzę, że nikt z was nigdy nie zszedł ze szlaku w parku Narodowym. Nie jest to żadne usprawiedliwienie, ale innego nie znam. Z resztą wielu z Was szło tą drogą. Więc idziemy w dół. Trawa wysoka i gęsta. Ścieżki nie widać, ale łatwo się ją wyczuwa nogami. Tutaj wyraźnie można sprawdzić powiedzenie, że się idzie tam gdzie nogi niosą. Cały czas w dół aczkolwiek czasami trochę pod górę dochodzimy do lasu. Wchodzimy między drzewa. Od razu przestaje wiać. Jest ciepło. Idziemy dalej. W lesie ścieżka jest wyraźna. Ania jest już zmęczona. Dochodzimy do miejsca, w którym ścieżka się rozdwaja. To znaczy jesteśmy już blisko. Skręcamy w stronę odpowiednią i po chwili jesteśmy przy chatce. Wchodzimy do środka. Chatka jest pusta aczkolwiek zamieszkana. Plecaki śpiwory i inny turystyczny dobytek pozostawiony na łaskę i niełaskę. Na stole pełna flaszka Żubrówki i połowa flaszki wódeczki czystej. Zostawiamy nieobecnym piwko. Może się przyda na kaca. W chatce jak zwykle pełno śmieci. Czytamy zeszyt, pstrykamy aparatem i wychodzimy na zewnątrz. Moi znajomi stwierdzili, że gdyby wiedzieli jak tu jest to na pewno by tu spali. Tere fere. Przecież im mówiłem. Idziemy dalej. Znowu pod górę, później przez łąkę do lasu. Dalej mozolnie po błocie w dół. Po drodze mijamy kapliczkę przybitą do drzewa. Ciekaw jestem, czy Wy ją zauważyliście i czy wiecie jak długo ona już wisi na tym drzewie. Nie jest to moja prowokacja /patrz inny wątek forum/. Schodzimy do szosy. Jesteśmy zmęczeni i nie chce się nam iść. Jedzie auto. Machamy ręką. Może weźmie jednego z nas. Wróci on Karawanem. Auto dostawcze bierze nas wszystkich. W Mucznym idziemy na pstrąga do Wilczej Jamy. Pani Basia podaje szkło mimo, ze nie wolno wnosić i spożywać swojego alkoholu. Ja przynoszę z karawanu pamiątkę z Lwowa i polewam. Oni wódeczkę ja soczek i czas jakoś leci. Degustujemy jeszcze naleśnik na słodko, naleśnik na ostro i placek ziemniaczany. Wszystko po jednej sztuce na stół, ale z czterema widelcami. Sławek jako znawca potraw mącznych stwierdził, że na ostro jest O.K.. na słodko jest do przyjęcia a placek ziemniaczany ma za mało jajka. Odwożę towarzystwo do Średniej Wsi i jadę do Renatki
bertrand236
[quote="bertrand236"]
Siedzę w hotelu w Lublinie [/quote
jestes aż takim fanem komputera i internetu czy tez tylko niektórych stron?]![]()
No naśmieciliśmy Ci tu trochę - to fakt, ale dzięki temu zamieszaniu masz za friko przewodnika do miejsca, które tak bardzo chcesz zobaczyć :) , nie to co ja - musiałam liczyć brody, potoki, porządnie zapoznać się z mapą itd :)
Więc jak widac nie ma złego, żeby na dobre nie wyszło.
Życzę dużo, dużo wody w potoku i niech wodospadzik głośno szumi.
A jednak.... zawsze Bieszczady... I Sanok, najpiękniejsze miasteczko świata :-))))
www.odkryjbieszczady.pl
ona sprawdziła się dokładnie - doświadczyłem na własnej skórze - a poza tym Ciebie wtedy nie było w Bieszczadach podobno więc się w temacie pogody nie wypowiadaj :)Zamieszczone przez Zosia samosia
przecież nie jesteś blondynką? chyba się nie farbujesz? wodospad jest zaznaczony na mapie tak dokładnie, że nie trafić do niego jest dużą sztukąZamieszczone przez Zosia samosia
![]()
no ale trafiłam przecież
A jednak.... zawsze Bieszczady... I Sanok, najpiękniejsze miasteczko świata :-))))
www.odkryjbieszczady.pl
czyli nie jestes blondynkąZamieszczone przez Zosia samosia
![]()
Ooo widzę, że ktoś zasłonił czymś to górne okienko w chatce. To dobrze, tylko szkoda że tak poźno i musiałem najeść się strachu jak wchodziło tamtedy jakieś "Złe" i uganiało się za taśkami ;-)
No ale lepiej późno niż wcale ;-)
Aktualnie 1 użytkownik(ów) przegląda ten wątek. (0 zarejestrowany(ch) oraz 1 gości)
Zakładki