Wrzesień ma długie wieczory. Ognisko przed namiotem to dobry moment aby przypomnieć jak to Haszek opisywał pobyt Szwejka w tym rejonie.
Z Sanoka kompania 11wyruszyła w pół do szóstej w kierunku Tyrawy Wołoskiej. Tam miał być odpoczynek i nocleg. Zacytujmy Haszka :
"Wszyscy mylili się oczywiście, przypuszczając, że nocować będą w Turowej-Wolskiej. Porucznik Lukasz wezwał telefonistę, sierżanta rachuby Vańka, ordynanasa kompanii Szwejka oraz Balouna. Rozkazy były proste. ..polną drogą ruszą natychmist na Mały Polaniec (?) , a następnie wzdłuż potoku na południowy wschód w kierunku na Liskowiec "

W migocącym świetle ogniska przyglądamy się mapie starając odgadnąć którą to polną drogą szedł Szwjk na Liskowiec (Liskowate )
My jesteśmy rozbici nad potokiem pomiędzy Ropienką a Liskowatem - a więc to tędy prowadziły wojenne ścieżki tego znanego wojaka.
Nie wiadomo co z tym Małym Polańcem. Mapa niczego takiego nie pokazuje.

Następny dzień.
Poranne mgiełki starają się zatrzymać wychodzące coraz wyżej słońce. Na tym bezludziu idzie w naszą stronę człowiek. Okazuje się właściciel terenu na którym biwakujemy. Przyszedł zobaczyć bo obok wypasa krowy. Na koniec sympatycznej pogawedki opowiada o bobrach. Przywieźli z leśnictwa i wypuścili na wolność. A te zamiast iść do lasu zaczeły budować tamę na strumyku przepływającym przez jego łąkę skutecznie robiąc bagniska z jego terenu. Teraz zamiast terenu do wypasu krów ma nieużyteczne mokradła. Obawia się że jak się rozmnożą to całą łąkę mu zabagnią.
Ot ludzkie problemy - nie umie się chłop cieszyć z ekologi - a tylko narzeka że nie będzie miał czym krowy nakarmić.
Krowy w tym rejonie nigdy nie były zbyt dorodne. Historyjka zakupu krowy u żyda w Liskowatem dla kompanii Szwejka , którą kilka dni gotowano a mięso dalej było twarde - potwierdza to aż nadto.
Zwijamy namiot i ruszamy dalej. Obwożny sklep jaki napotykamy to okazja do zakupu chleba i przyglądnięcia się współczesnym zwyczajom handlowym w tym zakątku.
Piękna pogoda nadal nas rozpieszcza dzięki czemu wspinanie się na kolejne górki przychodzi łatwiej. Na szczycie długa połonina . Idziemy wzdł€ż przyglądając się jak żarłoczny las ją zarasta . W oddali zabudowania Wojtkówki.
Odpoczynki są najprzyjemniejsze gdy słońce dogrzewa , Leżąc w trawach obserwujemy zdziwionego jelenia który spokojnie się przechadzając nagle nas zobaczył.
To są właśnie dzikie Bieszczady.
Nigdy nie widziałem zwierzyny na Rawce czy Tarnicy.

CDN