Wreszcie zaliczyliśmy tę trasę, na którą 20 września najpierw nie mogliśmy trafić, a później było już za ciemno, aby nią iść.
Tyle, że teraz szliśmy tą drogą w odwrotnym kierunku.

Z Sękowca wyruszyliśmy lewą (południową, jak kto woli) stroną Sanu, ścieżką przez las, aż do potoku Hulski. Potem poszliśmy nad tą rzeczką prawie aż do zabudowań w Hulskiem (niegdysiejszej wsi, dziś tylko dwóch mieszkańców). Przeskoczyliśmy rzeczkę po kamieniach, obejrzeliśmy te gospodarstwa już z drugiego brzegu.

Potem na przełaj weszliśmy na Ryli. Stamtąd powędrowaliśmy w dół do Krywego, do agroturystycznej Tosi. Nikogo tam nie było (niedziela, późne popołudnie), poza uwiązanym pieskiem. Drzwi zamknięte, cisza. Posiedzieliśmy przy stoliku przed domem, zjedliśmy własne kanapki i wypiliśmy własne piwo. Zostawiliśmy na stole małą książeczkę (kum) i 5 zł (ja), po czym odeszliśmy.

Obejrzeliśmy jeszcze ponownie (byliśmy tam 5 dni wcześniej) ruiny cerkwi i doszliśmy ścieżką dydaktyczną znów na Ryli. A stamtąd - do „zatwarnickiej” stokówki, którą powróciliśmy (koło kościoła w Zatwarnicy) do Sękowca.
CDN