Gwoli jasności ...nie jest to mój wątek, jeno publiczny
.... znaczy się forumowy.
Dzięki za podzielenie się opowiastkami (to tak jak dzielenie się opłatkiem - znaczy się w duchu pokoju)
Gwoli jasności ...nie jest to mój wątek, jeno publiczny
.... znaczy się forumowy.
Dzięki za podzielenie się opowiastkami (to tak jak dzielenie się opłatkiem - znaczy się w duchu pokoju)
W 2000 lub 2001 r. szedłem z kolegą trasą z Sękowca w stronę Nasicznego, stokówką po lewej stronie Sanu.
Uszliśmy może ok. 1 km, gdy z leśnej ścieżki (od strony Sanu) wyjechał na drogę na rowerze miejscowy chłopak (na oko jakieś 13 - 14 lat) z wrzaskiem, że go goni wilk. Był autentycznie przerażony, spocony ze zmęczenia, pedałował chyba szybciej niż sam Szurkowski.
My z kumplem natychmiast się przygotowaliśmy do ew. spotkania z owym wilkiem, jednak nic na drogę za owym rowerzystą nie wyskoczyło. Wypatrywaliśmy, nasłuchiwaliśmy - też nic.
Gdyby nie wyraz autentycznego przerażenia na twarzy tego wyrostka i jego szaleńcze pedałowanie na rowerze, pomyślelibyśmy, że może chciał sobie z nas zażartować.
Serdecznie pozdrawiam
Stały Bywalec.
Pozdrawia Was także mój druh
Jastrząb z Otrytu
Lato, Duszatyn. Jest już dość późno, mrok. Idę nad potok w kierunku kibelka i nagle ze ścieżki wychodzi na mnie jasna kurtka. W duchy nie wierzę, ale zrobiło mi się nieswojo. Kurtka powiedziała dzen dobri i okazało się, że należy do bardzo ciemnoskórego studenta z Lublina. Nieco później, przy ognisku, zagaduję: jaki jest Twój język ojczysty (myślę swahili). Angielski, pada odpowiedź. Skąd jesteś, pytam (Kenia myślę). Z Wenezueli. Okazali się przesympatyczną parą dobraną na zasadzie kontrastu;on najciemniejszy ze znanych mi ciemnoskórych, ona bielszy odcień bieli, blondynka. To jedno z milszych spotkań w Bieszczadach
Długi
Długi wspomniał o cudzoziemcu i od razu i mi się coś przypomniało. Parę lat temu siedzę sobie na Przełęczy Orłowicza, odpoczywam, podjadam, jest pochmurno ale ciepło, umiarkowany ruch na szlaku. W pewnym momencie od strony Chatki Puchatka podchodzi starszy, rudowłosy i rudobrody pan z młodą dziewczyną, siada prawie koło mnie, wita się... "good morning", podaje rękę. Za kanapkę dziękuje, ale połowę jabłka przyjął. Okazuje się, że jest Szkotem (nie był w kilt`cie :) ), nasłuchał się u siebie o Bieszczadach (pewnie od Polaków?) i postanowił zobaczyć je na własne oczy. Bieszczadami był zachwycony. Młoda dziewczyna była przez niego wynajętym przewodnikiem. Po paru minutach poszli na Smerek a ja czarnym do bacówki Jaworzec.
Rzecz ze szlaku turystycznego,ale wiodącego przez Londyn.Histotyjka zabawna więc moze nie posypia się gromy,że "nie bieszczadzka".
Po uciążliwej wędrówce,przysiedliśmy z synem na ławeczce (centrum Londynu) obok typowego angielskiego gentelmana (tweedy,popularny dziennik w dłoni itp)Rozmawialiśmy sobie półgłosem.Kiedy wstaliśmy do odejścia,nobliwy pan wstał również,pięknie się ukłonił i powiedział z czarującym uśmiechem "do widzienia choliera jasny".To były lata 9O te,teraz pewnie miałby szerszy repertuar!!!
WUKA
www.wukowiersze.pl
Późny wrzesień, pada od 1,5 tygodnia, człowieka już coś skręca od takiej pogody. W końcu coś się trochę przetarło, postanowiłam iść na połoninę - w końcu jakiś widoczek, po tych opadach się trafi... Idę sobie z Przełęczy, ruch umiarkowany, ale raczej nie uciążliwy. Idę, testuje nowe kijki /na połoninie nie wygodnie/ i nagle z lewej strony szuru buru, hałas, skarłowaciałe drzewa trzaskają - jakby ciężki zwierz się przedzierał. Myślę ki licho, na takim deptaku "duży zwierz" z własnej nie przymuszonej woli? I nagle wychodzi uśmiechnięty Stały Bywalec z kolegą.
Sama żałuję, że nie widziałam swojej miny.
upss już było
Ostatnio edytowane przez Aleksandra ; 24-01-2009 o 13:50
"niech będą błogosławione wszystkie drogi proste, krzywe, dookolne…"
http://takiewedrowanie.blogspot.com/
Ino SB jak rasowy dżentelmen do zwierza żadnego Cie nie przyrównywał![]()
Kiedyś tam zatrzymałem się na dłużej w Komańczy. To był rok deszczowego lipca. Ciągle lało, grzmiało, było mokro, Osławica nawet podtopiła Komańczę. Ja łaziłem wtedy po górach wokół Komańczy. Kiedy już nie wiedziałem gdzie się ruszyć to wymyśliłem, że podjadę PKS-em do Woli Piotrowej. Tam dam początek, dalej żółtym szlakiem, a jeszcze dalej czerwonym i tak wrócę do Komańczy. Kiedy ruszyłem chmurzyło się i wiedziałem, że mnie deszcz dopadnie, co nie było mi obce w tamto lato. Dorwała mnie wtedy istna nawałnica na otwartej przestrzeni a dochodząc do schroniska wyglądałem jak straszna zmoczona rozpacz. W środku już, siedząc na krześle, widziałem jak wokół mnie powiększała się kałuża.
Ale nie o tym miało być…
Zapewne trochę łazików odwiedziło Wolę Piotrową i wie o „inności” wioski, ja wtedy nie byłem na to przygotowany. Powiem tylko, że od razu zwróciłem uwagę na wszędzie panującą czystość, na wyznaczone trasy przejścia bydła, na brak ludzi z papierosem, bijącą życzliwość od ludzi. Byli niby tacy sami, ale jednak jakoś inni. Idąc pod górę, każdego napotkanego człowieka zaczepiałem „dzień dobry”… oni odpowiadali, pytali się gdzie idę?, Odpowiadałem i pytałem jak im się mieszka?... Opowiadali o swej wędrówce tutaj, o swej historii. Nie powiem… długo mi się tam zeszło J
Ale do rzeczy…
Już tak wyżej we wsi, gdy patrzyłem przez lornetkę, co takiego po prawej stronie się znajduje i dlaczego tam tak się kręcą mężczyźni ubrani w czarne garnitury i białe koszule… zostałem przez nich zauważony i… kilku podeszło do mnie. Dowiedziałem się, że mają właśnie przerwę w zebraniu zboru zielonoświątkowców i to z całego świata.
Z jednym z nich wdałem się w dłuższą rozmowę „marketingową” … tak by zapewne określił handlowiec. Uderzyło mnie proste tłumaczenie wszelkich zawiłości, które naokoło się dzieją i niesamowita życzliwość. Patrząc mi w oczy powiedział, że czeka mnie niedługo… nieważne, ale faktycznie tak się stało i to stosunkowo niedługo. Chciał mi wręczyć wielką biblię pięknie oprawioną w skórę. Podziękowałem, bo zdałem sobie sprawę z wagi na plecach i z tego, że zapewne nie przeczytam jej całej. Kiedy podziękowałem i powiedziałem, że nie wiem jak ją później zwrócę, to otrzymałem odpowiedź… wiem, że zwrócisz, bo dobrze ci patrzy z oczu. „Marketing” czy chwyt psychologiczny? Może zbytnia moja podejrzliwość?
Poszedłem dalej bez bagażu biblii.
Później już zaczęło padać… lać… a w połowie drogi oberwała się chmura. Taki wtedy by lipiec.
Lubię te Twoje wędrówki ,takie nie na skróty!
WUKA
www.wukowiersze.pl
Mnie raz ciśnienie podniosły dwa wielkie byki, a że był sierpień to miały już konkretne poroże.
Wracałem z kolegą z Nowej Sedlicy z zakupów, przez Kremenaros (taki mieliśmy kaprys by odmienić sobie ustrzyckie żarcie tycinkami i Szariszem). Było już mocno po północy, jakoś szczęśliwie uniknąlismy pograniczników i zasówamy mocno zmeczeni (częściowy wycziapem, a częściowo dziennym upałem) granicą w stronę Rawki. Noc byla widna (tak między kwadrą a pełnią), ale się nie rozglądałem przygięty plecakiem.
I raptem, dosłownie 3-4 metry przedemną rumor, że aż struchlałem z przerażenia. No bo wiecie jak to jest, człowiek sobie błądzi myślamy gdzieś tam, a tu nagle jakieś takie
A to byk podskoczył jak opażony, za nim drugi i opadły w chaszcze, a potem przepadły w lesie.
Pasły się one po prostu w ziołoroślach na ścieżce, widać było startowanie i tropy. I tak się zastanawiałam, czy gdyby koledze nie zadzwoniła sprzączka przy bucie (miał tzw. opinacze, taki buty "ogólnowojskowe"kiedyś z braku laku w tym się chodziło po górach) to czy czasem nie walnąłbym tego jelenia pochyloną głową :)))
Bo kluczem do historii jest to, że wietrzyk wiał od Rawki, więc byki po prostu komlepnie nas nie poczuły, dopiero ta sprzączka je zerwała.
Co ciekawe, ja chwilę wcześniej je poczułem (taki chrakterystyczny ostry odorek) ale wtedy jeszcze nie wiedziałem że tak śmierdzą jelenie)
Opowiadałem tą historię kilku osobom i jedna z nich mnie uświadomiła ż echoś śmieszna to jednak groźna, bo taki byk potrafi stratować w strachu i nieźle pocharatać człowieka. W każdym razie śmiać mi się chce jak sobie to przypominam i gdy wyobrażam sobie jak bym się poczuł gdybym głową becnął byka w zadek
pzdr, PB
Aktualnie 1 użytkownik(ów) przegląda ten wątek. (0 zarejestrowany(ch) oraz 1 gości)
Zakładki