To może i ja dodam swoje trzy grosze do tego wątku. Rzecz działa się podczas mojej pierwszej wizyty w Bieszczadach. Mieszkaliśmy wtedy na polu namiotowym w Lesku, codziennie dojeżdżając w Wysokie PKS-em. Zazwyczaj za Lutowiskami autobus się wyludniał, a wtedy mój przyjaciel i ja przesiadaliśmy się do przodu i gawędziliśmy z kierowcami. Tego dnia poza nami w autobusie jechała jeszcze jedna dziewczyna. Z rozmowy wynikało, że jedzie gdzieś z daleka i nie za bardzo wie, gdzie ma wysiąść (prosiła kierowcę o pomoc). W końcu przyszła pora na właściwy przystanek (nie pamiętam, gdzie to mogło być; na pewno jeszcze przed Ustrzykami Górnymi), na którym na naszą towarzyszkę czekał jej chłopak. Kiedy wysiadła, usłyszeliśmy, jak mówi do niego: "I ty mi mówisz, że mieszkam na końcu świata?!". Długo śmialiśmy się jeszcze z komizmu tej sytuacji.
Zakładki