Hej :)
Niesamowite spotkania... Wiele takich przeżyłem lecz żadnego w Bieszczadach. Kiedyś, bardzo dawno temu, wybrałem się w podobną jesień, jak dziś, w smutne buczyny gorczańskie, na oblepione mgłą szlaki, na butwiejące dywany liści. Żeby pobyć samotnie i trochę ze sobą pogadać :) Tak sobie tam lazłem szlakiem, zupełnie wymarłym, z Krośnicy przez Lubań do Przełęczy Knurowskiej i gdzieś za szczytem Lubania zacząłem odczuwać niepokój, bo zdałem sobie sprawę, że nie wiem, w którą konkretnie ścieżynkę mam skręcić, żeby dotrzeć do jednego z ukrytych na północnych stokach szałasów. Po prostu bezlistne drzewa tworzyły scenerię zupełnie odmienną od tej, którą zapamiętałem z lata. Było już trochę mroczno i przerażała mnie perspektywa błądzenia po zamglonych chaszczach z oświetleniem opartym na baterii słynnej Centry i z mapą tak dokładną, jak tylko mogła być mapa z lat 80-tych :) Kilka razy stawałem, cofałem się, sprawdzałem miejsca, które wydawały mi się początkiem poszukiwanej drogi. W którymś momencie zdecydowałem się, że skręcę w wąską ścieżynkę ledwie widoczną wśród zaschniętego zielska i wtedy zza grubaśnego buka wychynął dziadeczek. Ot, zwykły miejscowy dziadeczek, który szukał późnojesiennych grzybów. W ręku miał sękaty kij, na ramieniu staromodny, brezentowy plecaczek. Pierwszy się skłonił i rzucił 'dzieńdoberka'. Ucieszyłem się na jego widok, bo tacy faceci są często nieocenionym źródłem danych przy poszukiwaniach zagubionych dróg. A on, bez pytania, od razu zaczął mi wyjaśniać, jak mam na polanę trafić, gdzie mam skręcić, ile się cofnąć (oczywiście minąłem zasypaną liśćmi ścieżkę). Byłem tak zdumiony, że po prostu stałem i słuchałem jego rad milcząc. Wreszcie wykrztusiłem z siebie tylko jedno pytanie - jak odkrył, czego szukam w tym miejscu? Dziadeczek tylko się uśmiechnął i rzucił krótko, że takie sprawy rozważa się w cieple i o pełnym żołądku. Z ciekawości i zwykłej wdzięczności zarazem zaprosiłem go na kolacyjkę. Poprowadził mnie pewnie swoimi przechodami ku owej chatce, gdzie rozłożyliśmy ogień, najedliśmy się, a nawet nieco uszczknęliśmy rozgrzewacza, który miałem ze sobą (opchnął sporą część moich zapasów żarciowych, ale to i tak była niska cena za uratowanie mi tyłka od nocnych marszobiegów). Wreszcie przyszedł czas na odpowiedź na moje pytanie. Wiecie, co mi powiedział? :D Że w tym miejscu często ktoś się kręci w poszukiwaniu zejścia do tej chatki i widać to na pierwszy rzut oka. Pośmiał się chwilę, pogadał coś o pogodzie na następny dzień i szybko się pożegnał, wyjął lampkę naftową, zapalił (tak!) i zniknął w mroku. Dopiero po jakimś czasie zdałem sobie sprawę, że może przede mną było tu wielu innych, którzy musieli nakarmić tego dziadeczka za wskazanie drogi do zaginionej chatki -czyli ciekawa specjalizacja :P A może to był dziadeczek, który trafił się tylko mnie, odgadł jakie mam problemy i sobie ze mnie zażartował? Tak czy inaczej, spałem tej nocy sucho i ciepło :) Czego życzę zawsze i wszędzie każdemu Bieszczadołazowi :D



Odpowiedz z cytatem
Zakładki