Jedziemy dalej. Następny przystanek Rzepedź Wieś. Pojechaliśmy w zasadzie tylko poto by sprawdzić, czy pewne pogłoski. Niestety okazały się prawdziwe. Dom Hermesa spłonął![]()
W środku wszystko pozostawione, jakby ktoś tylko wyszedł na chwilę. Czajnik na kuchni, kubki, talerze... Reszta pomieszczeń w ruinie. Nie widać śladów bytności kogokolwiek od pożaru. Nie wiem co z gospodarzem, końmi. Nie było kogo zapytać. Sąsiedzi byli akurat gdzieś dalej. Nie rozpytywaliśmy też we wsi, bo Hermes nie był lubiany ( mojej przyjaźni też nie zaskarbił sobie, ale koni żal)
Nieco przygnębieni dotarliśmy do Dusztyna. I tu niespodzianka. Osława zmieniła koryto. Ma tak mało wody, że ledwo coś ciurka między kamieniami. W miejscu, gdzie było latem kąpielisko woda naniosła łachę kamieni. Na polu namiotowym bez zmian. Ogrodzenia nie ma, wiata stoi jak stała. Pewno z okazji wolnych dni ruch w terenie duży. Kilka samochodów na parkingu i dwa terenowe na polu. Ubłocone po dach. "Rozjeżdżacze szlaków - pomyślałem i poszedłem zaraz sprawdzić drogę na jeziorka. Posądzenie było pochopne. Ćwiczyli drogę zrywkową. Po napatrzeniu się na stare kąty - człowiek z wiekiem robi się sentymentalny - poszliśmy na ognisko do leśniczego. Andrzej z Bożeną i gośćmi ( pszczelarz z rodziną) smażyli kiełbaski i popijali piwo. Chętnie dołączyliśmy do towarzystwa. Popłynęły opowieści ... co u was, co unas , co w lesie. Jest orlik, gniazdujący. Są wilki i dziki, jak to w lesie. Jakoś się żyje. Jednak po następnym piwie opowieści były.
cdn
Długi



Odpowiedz z cytatem
Zakładki