Witam, Bertrand, bardzo mi miło.
Chyba się tu zadomowię; posłucham sobie, co ludzie myślą o samotnikach/samotniczkach na szlaku.
Osobiście twierdzę, że każdy może sobie wędrować sam, jeśli tylko zachowa wszelkie środki ostrożności. A tyczy się to zarówno własnych sił, wyposażenia jak i otoczenia. Jak sięgam pamięcią, zawsze największą przyjemność czerpałam z samotnych podróży. I jak dotąd nie spotkało mnie absolutnie nic nieprzyjemnego. Aczkolwiek moje wędrówki są przemyślane i skalkulowane właśnie pod względem łazikowania w pojedynkę. Mogę nawet stwierdzić, że mnóstwo nieprzyjemności przydarza mi się raczej w drodze na zakupy po mieście lub w autobusie rano w drodze do pracy. Na szlakach miałam przyjemność poznawania ludzi, którzy byli serdeczni, pomocni i przyjacielscy. Byli to zazwyczaj "tubylcy". Z turystami trochę gorzej...
Jeśli zaś chodzi o warunki ekstremalne - cóż, nie pcham się w ekstrema idąc sama. A nóż widelec w środku puszczy skręcę kostkę, komórka straci zasięg a zegarek wskaże godzinę bliskiego zmierzchu! Nie należę do ludzi zwiększających ryzyko z każdą wyprawą. Raczej zwiększam ilość zachwytów nad przyrodą i krajobrazem i zapisków filozoficznych pisanych pod wpływem cudów tego świata.
Każdy z Was docenia zapewne różnicę między pospiesznym śniadaniem w biegu do pracy a zwykłym chlebem z masłem jedzonym o rześkim poranku, siedząc na kamyku i wpatrując się w ciszy w ogrom przestrzeni naokoło siebie, zastanawiając się, którą by tu drogę wybrać i ile motyli dziś przefrunie przede mną.
Ach, poniosło mnie...
Uważam, że sposób wędrowania ściśle zależy od celu wędrówki. Chcesz usłyszeć swoją duszę - idź sam i zabezpiecz się. Chcesz pobyć z przyjaciółmi, bo to jedyna okazja w roku - idźcie razem i dograjcie się.
Czy dyskusja ma tu sens? Porady na wagę złota, ale chyba nic poza tym.




Odpowiedz z cytatem
Zakładki