Hej :)
Temat mnie mocno poruszył i zacząłem studia nad wilkami. Materiałów jak mrufkuf. Odnalazłem ciekawe dane o rozpasanych atakach wilczych watah na stada bydlątek w USA. Liczby tu są nieważne, ale zaciekawiło mnie postępowanie władz i służb itd. Otóż po pierwsze bardzo rzadko strzela się tam do wilców. Stosuje się pułapki do odławiania bestii oraz urządzenia do odstraszania. Wszystko to na obszarach, gdzie prowadzone są projekty restytucji wilka. Ciekawym i może godnym polecenia nawet u nas sposobem, jest pilnowanie stad bydła przez ochotników zatrudnianych przez... organizacje ochrony przyrody!! Tak, tak...co cywilizacja, to cywilizacja :)
Jednocześnie wszyscy zgłaszający się do polowań na terytoriach restytucji wilków są pouczani o tym, jak wilki wyglądają, że w ogóle są i że nie wolno ich strzelać. Na to wydaje się sporą kaskę z rządowych pieniędzy. Kłusownictwo jest bardzo ograniczone.
Jednakże, gdy liczba watah na danym obszarze przekracza pułap górny - następują odstrzały selekcyjne!! Tudzież odławia się osobniki, którymi uzupełnia się populacje w innych regionach.
Akcja reintrodukcji od 1973 do 2001 na obszarze północnej części Gór Skalistych kosztowała łącznie 14 mln papierków. Amerykańce otrzeźwieli na tyle, że od dawnych lat walczą o przywrócenie gatunku na terenach, wydawać by się mogło, dawno dla niego straconych...
Wśród liczb uwagę zwraca jedno zestawienie: straty wywoływane czynnikami innymi niż wilcze łowy są przynajmniej w USA znacznie wyższe od liczby ofiar samych łowów. W mocno rolniczym stanie Minnesota udział śmiertelności owiec wywołanej przez wilki nie sięga 12% wszystkich padłych owieczek.
Piszę o tym, bo zapewne podobne relacje są i w Polsce i gdzie indziej (nie mam polskich danych). A to oznacza, że tak naprawdę hodowcy powinni bardziej martwić się o choroby, pasożyty i tp czynniki trapiące ich stada. Chodzi mi o wskazanie, że raczej z powodu przesądnego traktowania wilków jako potwornych nieokiełznanych bestii panuje w kraju (i chyba w Europie) pogląd, że wilki należy wymordować doszczętnie. To po prostu światłoćmiący zabobon niektórych hodowców, chciwość wyłudzaczy odszkodowań pomieszane z egoizmem niektórych myśliwych i kompletną indolencją 'dziennikarzy' prowadzą do histerycznej antywilczej kampanii w Polsce. A Min. Środowisko ani razu nawet nie czknęło, żeby przeprowadzić kampanię edukacyjną skierowaną do ludności na terenach występowania wilków - ponura prawda o polskich urzędasach :/
Jak cuś jeszcze wyczytam w tych zawijasach anglosaskich, to się z Wami podzielę :)
Zakładki