Drugie Święto Bożego Narodzenia. W Poznaniu ciemno. Wyruszamy z całą pewnością ostatni raz w tym roku w Bieszczad. :D Tym razem obieram inną drogę niż zazwyczaj, ale zabieramy Barnabę do stolicy polskiego ketchupu. Droga pusta. Ledwo się rozjaśniło już byliśmy w Kotlinie. Barnaba wysiada i idzie do Ani. Obawiam się trochę o syna
. Wizyta o tak wczesnej porze w Święta może nie być mile widziana. Barnaba wie co robi. Idzie odważnie. Droga nadal pusta. W błyskawicznym tempie dojeżdżamy do Rzeszowa. SMS ik do Jabola. :D W Rzeszowie zajeżdżam do Makro
. Kupuję na wszelki wypadek łańcuchy na koła. Makro puste, bo przecież nikt normalny nie robi zakupów w takim markecie w Drugie Święto Bożego Narodzenia
. Przepraszam kasjerkę, że jej przeszkadzam w odpoczynku. Jedziemy do Leska. Po drodze przeglądam notatki. Przed wyjazdem spisałem sobie ze strony www.bieszczady.net.pl o której są Msze Św. w Bieszczadach. W Lesku mamy trochę czasu ale wszystko pozamykane :( . Zaczepiam kobietę na ulicy i pytam się o Herbaciarnię. Tyle o niej czytałem na Forum, a nigdy tam nie byłem. Chcę chociaż wiedzieć gdzie jest. Pani wyjaśnia. Idziemy z Renatką zobaczyć. O dziwo Herbaciarnie otwarta.
![]()
Chwila rozmowy z właścicielem Panem Wojtkiem w trakcie parzenia się herbaty. Po herbaciarni łazi jej Pan czyli potężne czarne kocisko :D . Zwierzę naprawdę wspaniałe. Wypijamy ciepły napój, obiecujemy, że będziemy zaglądać częściej i wyjeżdżamy. Wszak w Średniej Wsi jest Msza Św. o 16:00. Zajeżdżamy pod stary drewniany kościółek. Cicho i ciemno. Pomyślałem
, że ksiądz już odprawia Msze w nowym kościele. Jedziemy tam. Też nikogo nie ma. :( No to w Wołkowyji mamy o 18:00. Jedziemy do Polańczyka. U Pana Leszka w Stanicy pozamykane :( . Na szczęście jest otwarte Pod batem. Nie lubię tego miejsca ale jesteśmy głodni. Jemy spóźniony obiadek. Spacer po pustym i cichym Polańczyka. Nawet w sanatoriach jest ciemno
. Nigdy takiego Polańczyka nie widziałem. Jedziemy do Wołkowyji. Jesteśmy o 17:30. Z włączonym silnikiem czekamy przed kościołem. Na dworze – 12 stopni C. Zanosi się na wspaniałą zimę :D . Już się cieszymy :D :D . O godzinie 18:00 cisza. Nikt nie przyszedł. Nawet ksiądz :( . Stwierdziłem, że pomogę Irasowi i zweryfikuję kilka informacji, które są zamieszczone na jego stronie
. Jedziemy do Zawozu. Droga pod Sawkowczyk biała i śliska. Skręcamy w lewo. Szok
. Jedziemy prawie jak po asfalcie :D . Po prostu śnieg wyrównał wszystkie dziury w drodze. Gospodarze Państwo Markucowie przywitali nas bardzo serdecznie. Że nie wspomnę o flaszeczce i przepysznym cieście pieczonym przez Panią Danusię. Rozmowa się przeciągała, wszak od lata się nie widzieliśmy. Nadszedł czas na sen…
Zakładki