Wyjazd zaczął się we wtorek o 14 z minutami, kiedy to z Andzią wsiedliśmy do pociągu.
Parę piw, gazeta, drzemka, małe conieco, i wybiła 21- czas się zbierać.
W Krakowie okazało się, że to miasto jest zupełnie nieprzygotowane na takich gości jak my- turyści oczekujący na przesiadkę.
Przechowalnie bagażu czynna tylko do 22!!! Poszliśmy, więc z całymi tobołami na rynek główny i spotkał nas kolejny zawód.
Jedyne miejsce gdzie można spokojnie sobie posiedzieć i poczekać na pociąg to Mc Donald!
[ >>>Foto<<< ]
Do pierwszej wypiliśmy 5 herbat, 4 razy wygrałem w chińczyka i raz w statki. O 2 w nocy mieliśmy pociąg do Zagórza.
Chwila drzemki, i już byliśmy na miejscu. Uzupełniliśmy to, co zapomniałem zabrać z poznania (np. gwoździe), i pojechaliśmy do chatki.
Do chatki doszliśmy po zamarzniętym jeszcze potoku. W chatce był już Rafał- wysoki chłopak z Wrocławia.
No i było zimno. Od razu zabrałem się do rozbicia namiotu na strychu.
Chwila rozmowy, piwko, pożegnaliśmy rodziców, no i zabraliśmy się za zbieranie drewna.
Po chwili przyszedł Wojtek pomógł nam łupać wielkie kloce drewna. Wieczór spędziliśmy gaworząc, przy grze w chińczyka.
Rankiem następnego dnia była straszna odwilż, śnieg beznadziejny, a droga jeszcze gorsza.
Przyszedł Marcel, wybierał się do chaty „za górą”, ale po drodze wpadł do tej „przed górą”.
Posiedział pogadał, i razem z Rafałem poszli. Ja z Anką wyruszyłem do Zelmeru na basen, a w zasadzie to pod prysznic.
[ >>>Foto<<< ]
Wymyci,
[ >>>Foto<<< ]
poszliśmy do Zelmeru na herbatę, posiedzieć trochę, żeby Małej włosy wyschły.
Już się zaczęło ściemniać, wiec postanowiliśmy poderwać tyłki i ruszyć do chatki.
Do kruszarki podwieźli nas jacyś myśliwi, a dalej, przejechaliśmy się kawałem wozem drabiniastym.
Okazało się że miejscowi organizują kulig dla gości Zelmeru. Na miejscu byliśmy grubo po 17.
Mimo że w chacie było już dość ciepło, naznosiliśmy jeszcze trochę drzewa. Kolejny wieczór miną przy rozmowie i chińczyku.
W nocy przyszedł mróz, i na strychu było trochę bardziej niż chłodno, ale jeszcze nie zimno.
[ >>>Foto<<< ]
W czasie ubierania się przed snem, okazało się, że na strychu gniazdują jakieś ptaki (no chyba że się mylę)
[ >>>Foto<<< ]
W piątek pojechaliśmy do Cisnej. Na odcinku do kruszarki, padał śnieg- fantastycznie wielkie płaty śniegu.
[ >>>Foto<<< ]
[ >>>Foto<<< ]
[ >>>Foto<<< ]
[ >>>Foto<<< ]
Kawałek za kruszarką, zaczęło padać, i do końca dnia nic w tej kwestii się nie zmieniło.
Do Cisnej dojechaliśmy stopem- na dwa razy z przystankiem w Jabłonkach.
W Siekierezadzie przekonałem się, że łażenie tam to strata czasu.
[ >>>Foto<<< ]
Hucząca szafa grająca i tłok, sprawiały że picie piwa nijak nie dawały mi satysfakcji.
Na dodatek placki po bieszczadzku, jak je dostałem to czułem się delikatnie mówiąc oszukany. Inaczej sprawy się mają w Zaciszu.
[ >>>Foto<<< ]
W międzyczasie zajrzałem na pocztę, i do sklepu- poczynić zakupy dla siebie i dla chłopaków.
W drodze powrotnej załapaliśmy się na stopa do Bystrego. Wieczorem w chacie była już Anyczka. Po pewnym czasie dołączył do nas Harnaś.
Kolejny wieczór minął nam na chińczyku.
W sobotę poszedłem z Anką na spacer.
[ >>>Foto<<< ]
[ >>>Foto<<< ]
[ >>>Foto<<< ]
[ >>>Foto<<< ]
[ >>>Foto<<< ]
Poszliśmy odwiedzić szałas koło „Karpackiego Banku Genów” czy coś takiego, no i dalej na lewo na ambonę.
Byłem tam już latem i mam teraz zdjęcia z lata i z zimy!
[ >>>Foto<<< ]
[ >>>Foto<<< ]
[ >>>Foto<<< ]
[ >>>Foto<<< ]
[ >>>Foto<<< ]
[ >>>Foto<<< ]
Na połoninach zapadaliśmy się do połowy uda we śniegu, a jak wracaliśmy po parunastu minutach naszych śladów już nie było.
[ >>>Foto<<< ]
Wracaliśmy na szagę już przez połoninę
[ >>>Foto<<< ]
[ >>>Foto<<< ]
[ >>>Foto<<< ]
[ >>>Foto<<< ]
[ >>>Foto<<< ]
[ >>>Foto<<< ]
, i nagle mym oczom ukazał się piękny widok chatki- taki z góry:)
[ >>>Foto<<< ]
[ >>>Foto<<< ]
Po powrocie do chaty okazało się, że odwiedzili nas moi rodzice.
[ >>>Foto<<< ]
Wpadli na moment zobaczyć, co i jak, zabrali śmieci, i trochę tobołów.
W międzyczasie dołączył do nas Żubr.
Żubr przywiózł lepszy sprzęt tnący, i w mgnieniu oka zapewniliśmy sobie opał na długą sylwestrową noc.
Sylwester jako taki minął ogólnie rzecz biorąc spokojnie.
[ >>>Foto<<< ]
[ >>>Foto<<< ]
[ >>>Foto<<< ]
[ >>>Foto<<< ]
[ >>>Foto<<< ]
[ >>>Foto<<< ]
[ >>>Foto<<< ]
[ >>>Foto<<< ]
Z początku grę w chińczyka zakłóciły nam jakieś gamonie co w środku nocy śmigali na skuterach.
O ciepło w domku cały czas dbał Wojtek, regularnie dokładając do kominka.
Tuż przed północą temperatura osiągnęła 33 stopnie!!! Dymu było jednak tyle że aż sobie usiadłem na podłodze.
O północy otwarliśmy szampona i po krótkiej sesji zdjęciowej
[ >>>Foto<<< ]
[ >>>Foto<<< ]
[ >>>Foto<<< ]
[ >>>Foto<<< ]
[ >>>Foto<<< ]
[ >>>Foto<<< ]
[ >>>Foto<<< ]
wybraliśmy się na miejsce w którym niedawno był kulig.
Po powrocie ze spaceru zaczęły się od nowa rozmowy …..
Pierwszy dzień nowego roku zaczął się obfitym śniadaniem. Potem pożegnaliśmy wszystkich
[ >>>Foto<<< ]
[ >>>Foto<<< ]
[ >>>Foto<<< ]
[ >>>Foto<<< ]
i razem a Anką, poszliśmy w stronę kruszarki.
[ >>>Foto<<< ]
[ >>>Foto<<< ]
[ >>>Foto<<< ]
[ >>>Foto<<< ]
Tam mieliśmy wsiąść do samochodu, i pojechać do Łopienki na mszę.
[ >>>Foto<<< ]
Po drodze poznałem jeszcze Astrę :) przemiła dziewczyna z tej Astry:).
Na mszy w Łopience było jakieś 11 osób.
[ >>>Foto<<< ]
Po mszy pozostało nam już tylko dstać się do Zawozu, i następnego dnia wytrzymać na ciasnym siedzisku z tyłu skody.
Zakładki