Z tego co się dowiedziałem, wiosną rusza oznakowanie, nowej ścieżki historyczno-dydaktycznej (przyrodniczej chyba też?) biegnącej do źródeł Sanu. Wiadomość chyba dla wszystkich dobra(?). Świadczy to o nowym myśleniu decydentów, ale tak nie do końca...
Otóż naturalną konsekwencją tak poprowadzonej ścieżki (obojętnie jak ją nazwiemy) powinno być poprowadzenie jej dalej: na Opołonek, Kińczyk Bukowski i Przełęcz Bukowską (dalej starym szlakiem do Wołosatego). Ale przecież musiało to być załatwione "po polskiemu" czyli z zatrzymaniem się w pół drogi, by za kilka lat znów ponieść dodatkowe nakłady na badania, zgody "naprawdę ważnych urzędów" itp, itd.
Przedłużenie dotychczasowej ścieżki do "grobu Hrabiny" i dalej na punkt widokowy w Siankach jest w zasadzie usankcjonowaniem "lewego" szlaku "zagorzałych miłośników dzikich Bieszczadów". Teraz zacznie się "lewe" włażenie na Opołonek (niektórzy spróbują dojść do Kińczyka i dalej). Tak będzie to trwać znów parę lat aż znów ktoś obudzi się i stwierdzi, że trzeba zalegalizować przejścia nielegalnych "bieszczadników" w kierunku Wołosatego.
Moi drodzy, obserwując to co się dzieje w naszym kraju na wyżynach i tu w dolinach można mieć wszystkiego dość. Pytania: dlaczego u nas nie może być normalnie? dlaczego nie ma zdroworozsądkowego, perspektywicznego, strategicznego wręcz myślenia wśród decydentów? dlaczego tylko ich własne prywatne interesy są powodem, motorem jakichkolwiek zmian? - nadal pozostają retoryczne.
Mam ambiwalentne odczucia co do decyzji o powstaniu "nowego szlaku".
Niemniej życzę wszystkim, którzy przyczynili się do "powstania i realizacji tej inicjatywy" spokojnych snów.