Tradycyjnie sesja zimowa ciągnęła się jak koszmar senny. Kolejne zaliczenia i poprawki stoją na drodze wyjazdu. Grudniowa grypa uniemożliwiła mi wyjazd zimowy, w lutym miała nastąpić zasłużona rekompensata.

Cóż z tego, że ferie trzeba było sobie zorganizować na początku nowego semestru ? Cóż z tego, że czekają mnie jeszcze dwie walne bitwy z profesorami ? Jadę w Bieszczady!

Czy jest jakiś lepszy pomysł na początek nowego semestru, niż wyjazd w Bieszczady ?

Mam słabość do kobiet bieszczadzkich. Nie umiem oprzeć się ani wiośnie, ani zimie, ani jesieni w górach. W dowolnych porach i wariacjach gotów jestem do wyjazdu. Zima w Bieszczadach potrafi ładniej odmawiać, niż inne kobiety prosić.

Plany jak zwykle są ambitne,bo choć pozostające poza durnym prawem, to nie urągające kulturze i dobremu wychowaniu. Ma być namiot i basta! Oczywiście schroniska też miały być. Namiot tam, gdzie schronisk nie ma.

Jedziemy we czterech. 17.II pociąg z Gdyni. Potem Cisna, połoniny i Rawki. W zwykłych okolicznościach przyrody - nic specjalnego. W przypadku załamania pogody - paskudna awantura. Ekipa, choć mocna, nigdy jeszcze nie jechała ze sobą w tym składzie. Z drugiej strony jak nas zdmuchnie, szlak trafi kawałek pomorskiego ZHRu.

Z Kaszanem znamy się od stu lat. Razem z nim już kiedyś rozpatrywałem trawers Wetlińskiej zimą. Z owych rozważań ostały się zdjęcia ze Smereka i niedosyt.

Wicher. Kolejny mamut. Żonaty. Z tym człowiekiem spędziłem więcej miesięcy na obozie, niż godzin na imprezach. Rozsądny facet.

Pendzel. "Enfant terrible" moich wypraw. Człowiek, którego umiejętności zimowy idą w parze z niebezpiecznym brakiem szacunku do zimy. Na szczęście ma on nieco szacunku do mnie, ja zaś sporo do zimy. Może to wystarczy.

Ezechiel. Niżej podpisany, skłonny do melancholii i herbaty. Miłośnik dyskretnej hipotermii i niedyskretnego piękna zimowych połonin.

Jedziemy w dwa namioty. Dwie kuchenki. Dwie zmiany do torowania. Jedna ekipa. Czterech chłopa. Zero rakiet. Zero nart. Po połowie ryzyka i bezpieczeństwa

Dwa posiłki dziennie. Na śniadanie kaszka z bakaliami i chleb. Na obiad makaron z breją.
Zaczynam zbierać graty. Bo w końcu zaimpregnowane buty są stokroć ważniejsze niż kolejne zaliczenie ?