Witam!
Oj, coś nam dyskusja zboczyła nieco z pierwotnego temtu. Ale to chyba nic nie szkodzi. Postaram sie odnieść do wypowiedzi moich przedmówców.
Zgadzam się oczywiście z malo, że moje podejście do tematu może być zbyt akademickie. To nieuniknione, ponieważ jeszcze (poza drobnymi wyjątkami) nie pracowałem w zawodzie. Natomiast sytuacje na turystycznych szlakach znam od strony turysty, który z nich korzysta.
Jasne jest dla mnie, że czasy, kiedy wszystko można było rozwiązać decyzją odpowiednich gremiów skończyły się bezpowrotnie (aczkolwiek dostrzegam pewne niebezpieczne symptomy powrotu "na górze"....). Samo stworzenie koncepcji stref turystycznych sprawy nie rozwiąże. Ale z drugiej strony nie można pozostawiać spraw swojemu biegowi, licząc, że "jakoś to będzie". Po to są władze lokalne, instutucje ochrony środowiska, po to buduje się platformy porozumienia między zainteresowanymi podmiotami, żeby stworzyć jakąś koncepcję rozwoju turystyki, która będzie przynajmniej starała się ochronić najcenniejsze przyrodniczo zakątki.
Jak to powinno wyglądać w praktyce (wg mnie)?
1. Zakazy i ograniczenia.
Tego się w dłuższej perspektywie nie uniknie. Kto wie, może na najbardziej rozdeptanych szlakach trzeba będzie wprowadzić limity wejść? Może część dróg trzeba będzie zamknąć dla ruchu kołowego? Najważniejszą sprawą jest, aby nie tyle wprowadzać nowe zakazy, co skutecznie egzekwować już istniejące.
2. Planowanie przestrzenne.
To pewien atut w rękach gmin. Można przecież tak planować rozwój, aby nad Soliną znalazła się infrastruktura przeznaczona dla turystycznej masówki, natomiast na południe od jeziora - wyłącznie obiekty spełniające określone standardy (chociażby związany z ilością miejsc noclegowych). Pewne instrumenty prawne przynosi włączenie Bieszczadów do sieci obszarów NATURA2000.
3. Edukacja.
Bardzo ważne zagadnienie. Oczywiście zgadzam się z malo, że nie można nikomu zakazać wchodzenia na Tarnicę tylko dlatego, że jest typowym ABS-em (Absolutny Brak Szyi) :) Chodzi o to, żeby dzięki edukacji nieodpowiedzialnych turystów było jak najmniej. Tutaj rysuje się zadanie dla wszelakich ośrodków edukacji ekologicznej. Szkoły też mogłyby bardzo pomóc, ale w sytuacji obecnego permanentnego zamieszania (vide ostatnia decyzja ministra edukacji...) za bardzo bym na nie nie liczył.
Ano wg mnie wpierw gmina określa, co chce mieć w danym miejscu, a potem szuka inwestora, który dany rodzaj działalności zaproponuje. Wiem, wiem, skrajnie idealistyczne podejście...Zadam krótkie pytanie: Kto zaproponować?
Pozdrawiam serdecznie, wyjeżdżając "jak najdalej od Bieszczadów" (wyspa Wolin:)!
PS. Browar, wybacz, już kiedyś czytałem dokumenty dotyczące PAN Parks, ale pamiętam tylko ogólne zarysy. Jak znajdę chwilkę, to na pewno się z nimi wnikliwie zapoznam.
Zakładki