Ciekawe czy naukowcy Brigham Young University wiedzą co zrobić aby ludzie nie wchodzili tam gdzie ich nie trzeba. Aby trzymali się szlaków i nie schodzili z nich ??
--------------
dobrze że udało ci się wyhamować i wyminąć anie stuknąć ... szkoda byłoby miśka , urlopu i samochodu .. .
Mar19, ja już nie wiem co tym miśkom odbija, znów słyszę że wychodzą na ulicę. Wyobraźcie sobie, że podczas weekendu majowego pewna osoba opowiadała, że właśnie wtedy stali na drodze w Kalnicy i czekali aż miśki przejdą przez jezdnię. Ciężko mi było w to uwierzyć (słyszałam od osoby pośredniej która twierdziła że to na 100% prawda bo słyszała od gościa z owego auta) a teraz słyszę kolejny taki przypadek i w zasadzie w bliskim miejscu. Opowiadał mi też w Teleśnicy pan ze straży leśnej że niedawno tam młody misiek wyszedł mu tam na drogę (tą która prowadzi nad zalew). Ja też miałam na majówce w Daszówce małą przygodę z jednym.
Biały13, jak się okazuje wcale nie trzeba jakoś specjalnie zbaczać ze szlaku żeby natknąć się na miśka (co również uważam za niezwykłą rzadkość ale i jednocześnie nie uważam że jest to niemożliwe). Są też szlaki nieuczęszczane, nieremontowane, tragicznie oznakowane, którymi ludzie z reguły nie chodzą (podczas majówki najbardziej obleganego weekendu w roku w sobotę nikogo tam nie spotkałam) a miśków tam nie brakuje - i co - też mam tam nie chodzić? Co do gazu pieprzowego powiem tyle - lepiej mieć niż nie mieć. Zresztą na miśka i tak najlepszy jest hałas.
Ostatnio edytowane przez Corka_Browara ; 21-05-2012 o 18:18
Jimi
Pozdrav
Super , że udało się uniknąć kontaktu z misiem. Bardzo by go było szkoda bo był przepiękny, a i samochodu pewnie trochę też.
Co do wychodzenia na drogę znajoma , która została w Wetlinie, rozmawiała z kierowcą tamtejszego busa. Kierowca mówi, że w ostatnim czasie dwa razy zdarzyła mu się podobna przygoda. Jak nie siedział to przebiegł. Rzeczywiście miskom coś się w tych ich niedźwiedzich łbach poprzewracało. Zamiast wysoko w górach sobie siedzieć to schodzą niemalże do ludzi.
Można by rzec że tak, mam obsesję -> ale nie tyle co na punkcie szlaków co ludzi którzy chcą aby przyroda się im podporządkowała. W praktyce tak jest na terenie prawie całej Polski - ale to nic dobrego.
Szlaki -> nie będę dyskutował nad powstaniem szlaków. Lecz uważam że ludzie powinni się ich trzymac również jak i ściezek. Czy to dlatego że są idiotami czy też nimi nie są, nie jest już wazne.
Bronienie się przed miśkami bronią palną lub pieprzem jest głupoptą. Człowiek, za pomocą pieprzu, jest ledwo wstanie obronić się przed dużym psem, a uważacie że przed niedźwiedziem dacie rade.
Hałas -> rozmowa z druga osobą badź uderzenie co kilka kroków (przy samotnej wędrówce) kijkiem o kijek. Przez kawałek czasu jeżdżę w Biesy (ostatnimi czasy w porze jesienno zimowej i ani razu nie widziałem miśka, co najwyżej jego obecność.
Nie gadałem z miśkami wiec nie wiem nic o ich zakazach Niedźwiedź przechodzi przez szlaki tak samo jak inna zwierzyna, ale jak wyczuje człowieka lub go usłyszy oddala się jak najdalej. Kilka stron temu jest filmik, bodajże z BPN jak niedźwiadek usłyszał ludzi i po około 4 sekundach uciekł. Hmm to nie jest wyjatek ...
Easy rider tylko na piechotę...
Najpierw niedźwiedzie teraz wilki... straszne są te Bieszczady. Tylko posiadanie traktora może zabezpieczyć turystę przed krwiożerczymi potworami w Bieszczadach.Rzeź w zagrodzie Kozdębów. W Lutowiskach wilki zagryzły pięć owiec
Wojciech Zatwarnicki
Wilk w nocy przedarł się przez dwumetrowe ogrodzenie gospodarstwa w Lutowiskach. Mimo, że stada pilnowały dwa owczarki podhalańskie, zagryzł pięć owiec.
Wilki w nocy w zagrodzie w Lutowiskach zagryzły pięć owiec
(Wojciech Zatwarnicki)
To kolejny w tym sezonie atak wilków w gospodarstwie Renaty i Jerzego Kozdębów z Lutowsik.
- Atak zaczął się godzinę przed północą. Pod ogrodzenie podeszła wataha, osiem sztuk - opowiada pani Renata. - Jeden z nich dostał się do środka i zagryzał po kolei przerażone owce.
Dwa inne wilki zaatakowały syna Kozdębów, który próbował je odpędzić. Przed krwiożerczymi bestiami udało mu się schronić w ciągniku, który stoi pod ogrodzeniem z włączonym radiem przez całą noc, aby odstraszało drapieżniki.
- Mam już dość tego. Sezon wypasania ledwie się rozpoczął, a wilki zagryzły nam już 13 sztuk. Tak dalej nie może być - denerwuje się Kozdęba.
Zaatakowały już 29 kwietnia, kiedy owce po raz pierwszy wypuszczono na pastwisko. Wilk zagryzł jedną sztukę. 21 maja w biały dzień tuż przy drodze wojewódzkiej zabiły siedem owiec.
- Wystąpię po raz kolejny o wydanie zezwolenia na odstrzał wilków. Musimy się bronić - zapowiada kobieta.
Zezwolenie, o które starała się wcześniej, pozwala na odstrzał wilków, ale od 10 listopada tego roku do 31 stycznia następnego.
- Nie będę bezczynnie czekać. Do listopada wilki zagryzą mi pół stada. A jest ich tutaj coraz więcej.
Odszkodowanie wypłacane jest za zabitą lub zranioną owce. Nie obejmuje innych strat, np. kosztownego leczenia poranionych psów które ich pilnują.
- Po ataku zdarzają się poronienia u owiec, trzeba naprawiać ogrodzenia, robić dodatkowe przeglądy stada - wyliczają gospodarze.
Na wilki nic już nie pomaga. Ani owczarki podhalańskie, ani wysokie ogrodzenia, całonocne czuwanie.
- Już się nie boją, a jest ich tak dużo, że tylko selekcja może zapobiec stratom. Nie chodzi tu o wystrzelanie wszystkich wilków, lecz jedynie tych, które zagrażają stadu, a teraz już i ludziom – ostrzegają hodowcy z Lutowisk.
Według Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Krośnie na terenie Podkarpacia żyje 470 wilków.
...tylko czekać aż zakapiorae virus będzie zaraźliwy i zacznie przechodzić od kichnięcia czy przez podanie ręki, w którą nosiciel nakichał a potem lekko tylko wycierając o osikane wcześniej spodnie poda Turyście Wrażliwemu na los mieszkańców Bieszczadów. Ciężka sprawa z tymi zwierzętami.. strasznie roszczeniowe są...
"Najpierw niedźwiedzie teraz wilki... straszne są te Bieszczady. Tylko posiadanie traktora może zabezpieczyć turystę przed krwiożerczymi potworami w Bieszczadach."
Ja lazłem z kompanem w poprzedniego łikenda w nocy z Wetliny przez Rabią na Rawki do Wetliny.W niedziele ok.3.10 bedąc na Rabiej i popijając browara jakieś takie fajne oczęta ujrzeliśmy w krzokach.Ponownie te ślepia zerkały na nas przy urwisku pod Rabią a po paru minutach jak siedzieliśmy w nowej wiacie te oczka ukazały nam się w całości(bo całkiem widno się zrobiło) w postaci młodego wilka.Popatrzył jeszcze troche na nas i polazł dalej.To chyba jakiś samotnik tudzież inny zakapior był.Dobrze że tym razem nie zabrałem swojej owieczki bo jej zapach z pewnościa by sprawił że tylko kostki by po nas pozostały.
Ostatnio edytowane przez robines ; 30-05-2012 o 10:38
Jedzmy gówna, przecież miliony much nie mogą się mylić.
Aktualnie 1 użytkownik(ów) przegląda ten wątek. (0 zarejestrowany(ch) oraz 1 gości)
Zakładki