Kiedyś w Niskim, w Magurskim PN, kiedy zmuszony byłem rozbić namiot na dziko, bo ciemność już blisko była, wilczysko jeden kręcił się niedaleko namiotu przez kawał nocy. Spać to ja nie spałem z tego powodu zbyt dobrze słysząc jego poszczekiwania i wycie. Żałowałem wtedy, że nie mam gazu ...a jedynie mały scyzoryk. Finał był taki, że przed świtem poszedł on sobie a ja zasnąłem...na chwilkę bo już drozd śpiewak otworzył oczy i dziób
...a za nim słonko zaczęło wstawać i nici ze snu. Pozdrawiam
Zakładki