Za http://www.nowiny24.pl/apps/pbcs.dll...INIE/854234439


WYWIADY
13 marca 2008 - 0:01

Przeżyłam atak niedźwiedzia

W lesie nad Zalewem Solińskim rodzina Marii i Stanisława R. z Teleśnicy przeżyła dramatyczne spotkanie z niedźwiedziem.
Poraniona pazurami 150-kilogramowego zwierza kobieta, po zabiegach chirurgicznych, przebywa w ustrzyckim szpitalu, gdzie rozmawiała z nią Inka Wieczeńska.
- Boleśnie przeżyła pani spotkanie "twarzą w twarz” z niedźwiedziem…
- Od trzydziestu lat chodzę po lesie. Spotykałam i dziki, i jelenie, i niedźwiedzie, ale takiej sytuacji jeszcze nie miałam. Zbyt późno zauważyłam miśka. Zobaczyłam jego pysk nad swoją twarzą. Był zbyt blisko, żeby uciekać.
- Nie było słychać jak podchodził?
- Nie. To był jeden skok. Zaczęłam się wycofywać zygzakiem przez młodniki.
- I wtedy niedźwiedź zaatakował?
- Tak. Powalił mnie na ziemię. Zdążyłam tylko ręką zasłonić twarz. To był potężny samiec. Strzelił mnie łapą w szyję. Gorączkowo myślałam, jak odegnać go od siebie, ale w głębi duszy byłam pewna, że mnie poturbuje. Najpierw uderzył mnie łapą w żebra, przerysował pazurami przedramię i pierś. Poranił też pośladek. Byłam przerażona. Modliłam się tylko żeby mnie kłapnął zębami, bo pysk miał olbrzymi.
- W lesie była pani z mężem i synem, ich niedźwiedź nie atakował?
- Oni byli dosyć daleko ode mnie. Na szczęście usłyszeli jego ryk, bo echo niosło go po lesie i przybiegli. Zaczęli krzyczeć. Początkowo niedźwiedź wcale nie reagował, ale w końcu odszedł.
- Jak pani myśli, dlaczego niedźwiedź panią napadł, przecież to się prawie nie zdarza?
- Nie mam żalu do niedźwiedzia. Rozumiem go. Za blisko podeszłam. Myślę, że to tak jakby ktoś wszedł na moje podwórko, też bym była zła. To taki instynkt zwierzęcy. Zresztą przez tę wiosną w zimie niedźwiedzie są na wpół wybudzone i nie zachowują się naturalnie.
- Widzę, że jedna z ran jest blisko tętnicy?
- Gdyby ją uszkodził, byłoby po wszystkim. Jestem mocno poharatana i obolała, ale wyjdę z tego. Czuję się już dobrze.
- Po takim przypadku do lasu pewnie nie wybierze się pani zbyt szybko…
- Ależ skąd! Kocham las i nie zamierzam ze spacerów po nim rezygnować.
- Wspominała pani na wstępie, że już wcześniej zdarzało się natknąć na niedźwiedzie. Rozumiem, że tamte spotkania nie były aż tak niebezpieczne.
- Niedźwiedzia widziałam kilka razy. Pierwszy raz prawie weszłam w niego… Stał na pniaku. Tuż przede mną. Na szczęście tyłem do mnie. Poczułam wtedy, jakby nogi zapadały mi się w ziemię. Otrząsnęłam się jednak i szybko zaczęłam uciekać. Udało się.
- A innym razem?
- Wyszłam na dróżkę i w takim młodniku zobaczyłam niedźwiedzia. Ten był jeszcze młody. Stanął na tylnich łapach i tylko tak fuknął na mnie "Uff”, a potem odwrócił się i poszedł.
- Prawdziwa z pani weteranka, ale po ostatniej przygodzie będzie pani już chyba ostrożniejsza w lesie?
- Na pewno. Dzisiaj już wiem, że trzeba unikać gęstych, mrocznych lasów. Lepiej też nie zbliżać się do młodników, bo właśnie tam można spotkać te zwierzęta. A nie życzę nikomu tak bliskiego spotkania z niedźwiedziem, jak moje.