Dzień Ostatni!
Wstałem z Wojtkiem o 5:30. Namiot pokrywała warstwa lodu/szronu, namiot był siwy i sztywny. Na zewnątrz zimno, szybko złożyłem budowlę, spakowałem się. W chwili czekania na PKS mycie zębów na przytstanku :) - to takie naturalne hehe. W PKS tak bardzo bujało że ciężko było dozować bimberek. Moje owieczki (czarne też) zostawiłem w PKS, pożegnałem się w Wojtkiem i pojechałem z Bertrandem montować jego wymyślne urządzenie kulinarne. Nie powiem gdzie - bo po co- tam gdzie kimałem pierwszą noc. Potem jeszcze chwila na łażenie w celu szukania wodospadu, którego nie znaleźliśmy- ale i tak było pięknie.
Jeszcze tylko kawka u pana Jacka (chyba) w Polańczyku, pierogi w Sanoku, no i Rzeszów. Spotkałem się z Agatą, która już nie wyglądała jak dziewczyna lasu po przejściach. Ot zgrabna, zadbana- kto by pomyślał że taka ona sobie siedziała w ...
W PKP wsiadłem o 19:06, i o 6 rano byłem w Poznaniu.
Zakładki