Dzień Trzeci Ostatni
Dzień ten zaczął się stwierdzeniem że "Bieszczadzkie Anioły" rozmywają się w porannej mgle. Szybkie pakowanie.... no bo i co tu dużo pakować? Jadło zostaje, samogon.... stwierdziłem że wezmę. Ostatnia ekipa- mnie poprzedzająca wzgardziła trunkiem. Wezmę ponownie, i będe raczył znów co raz bliższe mi towarzystwo. W chacie zostawiliśmy porządek- taką mam nadzieję, tak czy owak gary umyte, pozamiatane na oko (jak to ja zamiatający), ale za to drewna narąbałem, i co się udało zostawiłem przy drodze :) ROTFL Ponownie wniosek: FISKARS rules!! Koleżanka zapaliła fajkę co to ją szanowny Bies/Czad zostawił. Czemu ludzie palą fajki skoro takie fajne powietrze tam jest? Chyba się nigdy tego nie dowiem... Chwila ciszy.... ta ostatnia chwila przed wyjściem- cenna jak wszystkie w Bieszczadzie, a najbardziej niechciana jednocześnie. Tym bardziej, że na kolejny weekend mam plany inne, tez chatkowe, ale to już nie to samo:) Droga minęła, jak to w dobrym towarzystwie- bardzo szybko. Wnet znaleźliśmy się przy przystanku PKS.
Do Rzeszowa dojechaliśmy stopem, którego wspólnie z Agatą organizowaliśmy. Z Chaty wychodziliśmy ok 10- 11 (szczęśliwi czasu nie liczą) a na mniejscu w Rzeszowie byliśmy przed 16- to tak jak by ktoś planował przejazdy stopem.
Jedno jest pewne: zbiesiłem się, i jadę tam znów. Termin taki, że i o stopa może łatwiej będzie...



Odpowiedz z cytatem
Zakładki