Witam
Co prawda miałem nie zabierać głosu, ale qurwica mnie bierze jak przeglądam takie wątki.
Więc wpieprzę swoje 2 grosze.
Na temat dziennikarstwa polskiego? można powiedzieć z całą pewnością: dyletanctwo, ignorancja, głupota, brak elementarnej wiedzy, żądza pogoni za sensacją, a jak jej nie ma, to ją sobie stworzymy. I nie ma znaczenia, czy to gazeta taka czy siaka, szmatławiec czy mulimedialny moloch.
Ale mogę ich olać cienkim strumyczkiem. A czasem w ramach miłosierdzia wytłumaczyć im małe conieco.
Ale wqu... mnie postawa pewnych osobników innej profesji. Zacytuję:
„Przecież o tym wiemy od kilku lat. Skąd ten alarm. Pestycydy były i są. Mamy zwołać pospolite ruszenie i sami je zutylizować?”
Wiecie?! No niesamowite! I co? Może macie jakieś zdanie na ten temat?
A może Twoi kamraci z ramienia regionu PAN coś tam mają jakoweś zdanie? No jak chronić to chronić i zapobiegać, a Wam co niektórym chronić wymienia się z chromolić?
Te nalepki z logo czegoś tam walnęli Wam na oczęta?
Nie wiem dlaczego, ale przypomina mi to pijawkę. Dopóki żywiciel zdrowy to pełną gębą, a jak padnie to zmienimy go na nowego i dalej miodzio.
E tam.. w ramach miłosierdzia
W Polsce mogilniki są i jeszcze trochę pobędą (ale np. takie podkarpackie już ich nie ma – wiesz o tym Lucynko?). Najpóźniej do 2010 roku powinne zniknąć totalnie. Koszt utylizacji jest spory, ale koszt społeczny poprzez zaniechanie byłby jeszcze większy.
Derty – tym nie zajmuje się Sanepid tylko WIOŚ. Zawartość pestycydów w wodach powierzchniowych jest monitorowana w ramach PMŚ (Państwowy Monitoring Środowiska) raz w roku. Niestety nie obejmuje to monitoringu regionalnego (gdyby gminy chciały to jest to możliwe i powinno być robione – moim zdaniem – w takich regionach. Ale kapucha... e też pewnie by się znalazła).
Każde województwo graniczne prowadzi tzw. monitoring graniczny. Są to uzgodnione dwustronnie punkty kontrolne i zakres badań na granicznych wodach powierzchniowych. Bieszczadów on nie obejmuje.
Jednakże w ramach współpracy działa Polsko-Ukraińska Grupa Robocza do spraw Ochrony Wód Granicznych.
W 2002 roku przeprowadzono badania. Oto nfo z raportu WIOŚ Rzeszów:
W związku z zamieszczonymi w lokalnej prasie informacjami o lokalizacji składowiska przeterminowanych środków ochrony roślin w miejscowości Sianki na Ukrainie, w pobliżu źródeł rzeki San pracownicy Delegatury w Jaśle dokonali w dniu 7 czerwca 2002 r. poboru prób wody do badań w celu sprawdzenia stanu czystości rzeki na tym odcinku. Na kontrolowanym odcinku rzeka San stanowi granicę państwa pomiędzy Polską a Ukrainą, na lewym brzegu rzeki San, po stronie polskiej, znajdują się tereny niezamieszkałe, znajdujące się w obrębie Bieszczadzkiego Parku Narodowego. Na prawym brzegu rzeki San, po stronie ukraińskiej, zlokalizowana jest miejscowość Sianki, przez którą przepływa potok dopływający do rzeki San. W trakcie oględzin nie stwierdzono wizualnie widocznych śladów zanieczyszczeń na lustrze wody rzeki San i dopływającego do niej potoku. Pobrano wodę do badań z następujących punktów: San powyżej miejscowości Sianki, potok przepływający przez Sianki oraz San poniżej ujścia potoku. Na podstawie wykonanych badań stwierdzono, że w pobranych punktach wody kontrolowanych cieków w zakresie oznaczonych parametrów fizykochemicznych odpowiadają I klasie czystości, z uwagi na stan sanitarny stwierdzono II klasę czystości. Jedynie w potoku dopływającym do rzeki San w miejscowości Sianki w zakresie oznaczonych parametrów fizykochemicznych stwierdzono klasę III (azot azotynowy).
Na temat bzdur z tych artykułów nie będę pisał, bo nie ma tu miejsca na to.
Pozdrawiam
i zdrowia życzę



Odpowiedz z cytatem
Zakładki