Otrzymałem dziś od jednego z czytelników forum maila z następującej treści:
"Sprawa wygląda tak: po raz pierwszy o tym składowisku, jednym z licznych na Zachodniej Ukrainie (w samym obwodzie lwowskim było ich wówczas ponad 300, a zawierały łącznie 530 ton pestycydów), napisało Zierkało Niedieli (opiniotwórczy tygodnik kijowski) w 2001 r. (nr 26 [350]); inicjatorem artykułu był ówczesny (i obecny) wójt Sianek, Stepan Wasyłeczko, konsekwentnie dążący do jego likwidacji. Kontenerów było 22, zawierały 11 ton pestycydów. Daty ich ustawienia nie podano, ale składowisko istniało już w 1994 r., więc powstało jeszcze przed rozpadem ZSRS. Od jesieni 2000 r. w sprawę zaangażowała się lwowska sekcja organizacji WETI. W 2001 r. nie wykryto przeciwków z tych pojemników. Zierkało wróciło do tematu w 2003 r. (nr 11 [436]), pisząc o przeciekach z dwu kontenerów, przy okazji uściślając, że składowisko istniało w Siankach od dawna, ale kontenery ustawiono dopiero w 1999 r. (tj. dopiero wtedy zabezpieczono w ten sposób pestycydy, przedtem leżące w zbutwiałych workach w napół zburzonym budynku magazynowym - nic nie przywieziono wówczas do Sianek). Na marginesie - ze zdjęcia, zamieszczonego w tym pismie wynika moim zdaniem, że odległość dzieląca składowisko od Sanu, jest znacznie większa, niz 150 m. Silosy zaś nie stoją na skarpie, a w górnej części rozległej, łagodnie nachylonej ku Sanowi polanie, zamkniętej dość wysokim lasem. Zdjęcie dołączam.
Artykuł ten został dostrzeżony w Warszawie, a odpowiednie władze Rzeczypospolitej - powiadomione (bez udziału służb specjalnych); czy MSZ wystosowało w tej sprawie formalną notę, nie wiem, ale że interwencja w jakiejś formie została podjęta - wiem. Na marginesie - o większości not dyplomatycznych nie informuje się opinii publicznej, bo na tym właśnie polega dyplomacja.
Obecnie sprawa wróciła także nie dzięki polskim łowcom sensacji, ale dzięki p. Wasyłeczce, ktory zauważywszy wyciek z kolejnych czterech kontenerów, zwrócił się do prasy lwowskiej i organizacji ekologicznych. Wyciek zauważono tez podczas rutynowej kontroli, prowadzonej przez firmę WAT "Agroserwis", która prowadziła składowisko od początku, ustawiła kontenery i jest obowiązana je konserwować (co nie jest żadną tajemnicą - kolejne grube przekłamania FiM). Jak się wydaje, przeciek miał nieznaczne rozmiary. Firmę trzeba było zmusić do podjęcia prac zabezpieczających (nie tylko doraźnych napraw) przez prokuraturę, jednak, zgodnie z doniesieniem dziennika Lwiwśka Hazeta z 6 lipca, prace zabezpieczające zostały podjęte na początku lipca.
Łączę pozdrowienia
Tadeusz A. Olszański
analityk Ośrodka Studiów Wschodnim im. Marka Karpia
Otrytczyk"
Autor poprosił mnie o opublikowanie tego maila, ponieważ zam nie udziela się na forum, a wydaje mi się, że jego głos rzuca nieco światła na tę sprawę.
EDIT
Zapomniałem dodać, jeszcze fotografię mogilników, przesłaną przez Pana Tadeusza.




Odpowiedz z cytatem
Zakładki