Strona 1 z 7 1 2 3 4 5 6 7 OstatniOstatni
Pokaż wyniki od 1 do 10 z 65

Wątek: Pestycydy w Siankach!!!!!

  1. #1
    Bieszczadnik
    Na forum od
    09.2002
    Postów
    75

    Domyślnie Pestycydy w Siankach!!!!!

    Ludziska! Dziseijsze "Nowiny" daja artykul, w ktorym informuja o tym, ze w Siankach kolo stacji ( po stronie UA oczywiscie) w betonowych zbiornikach znajduja sie substancje niebezpieczne - pestycydy, ktore byly w czasach Sojuza stosowane do obsypywania kolchozywch pol. I te beczki pekaja, ulatnia sie truzina , a na dodatek to sie prszedostaje do Sanu!
    Wojt Sianek nie ma kasy zeby cos z tym zrobic, a Kijow nie reaguje. Co z tym zrobic?
    Moze jakas organizacja ekologiczna by dofinansowala usuniecie tego dziadostwa. Bo sa w Polsce firmy, ktore moga to zabrac i dac do utylizacji, no ale to kosztuje - kto moze w tym pomoc? to chyba wazne dla nas wszystkich. Piszcie!

  2. #2
    lucyna
    Guest

    Domyślnie

    Przecież o tym wiemy od kilku lat. Skąd ten alarm. Pestycydy były i są. Mamy zwołać pospolite ruszenie i sami je zutylizować?

  3. #3
    Bieszczadnik
    Forumowicz Roku 2008
    Awatar Derty
    Na forum od
    09.2002
    Rodem z
    z lasu
    Postów
    1,852

    Domyślnie

    To zapewne ukraiński tzw. mogilnik, czyli spec magazyn na pestycydy. W Polsce tyż takie były i chyba są nadal. Jeśli został źle wykonany, a to się mogło w niedawnym 'super' systemie zdarzyć, to ryzyko jest duże. Należy zainteresopwać sprawą lokalny San-Epid. Normalnie nie monitoruje się zawartości pestycydów w wodach powierzchniowych, bo to drogie, ale może należy sprawę ruszyć...
    Pamiętajcie, że w takim mogilniku mogą leżeć trucizny sprzed 20 lat, np DDT :D
    Pzdr
    Rano robimy nic. Lubimy to robić (Z Bertranda, 2011)

    właśnie, wziąłby człowiek amunicję
    eksportową śliwowicję
    drzwi opatrzyłby w inskrypcję:
    "przedsięwzięto ekspedycję" (MamciaDwaChmiele,2012)

  4. #4
    Bieszczadnik Awatar Aleksandra
    Na forum od
    09.2002
    Rodem z
    Warszawa
    Postów
    948

    Domyślnie

    Poza tym Lucyno -

    czasem warto wziąść sprawy we własne ręce, zrobić coś samemu...
    Jak wszystkim wiadomo lawinę można spowodować jednym małym kamyczkiem... a troche szumu koło sprawy zawsze może kogoś zmobilizowac do działania.

    Aleksandra

  5. #5
    Administrator Awatar leszczu
    Na forum od
    10.2004
    Rodem z
    Lesko, Poland
    Postów
    282

    Domyślnie Odp: Pestycydy w Siankach!!!!!

    Oczywiście nikt znowu nic nie zrobi dopóki nie wydarzy się tragedia.
    Na pewno trzeba coś z tym zrobić tym bardziej że podobno zbiorniki znajdują się 150 metrów od Sanu.
    Na pewno warto o tym mówi może znajdzie się ktoś kto będzie wiedzieć kogo powiadomić aby to się zmieniło. Ale chyba raczej nie mamy co liczy na naszych sąsiadów za granicy.
    Pozdrawiam
    Made in BIESZCZADY obecnie Lesko sercem Lutowiska

  6. #6
    Awatar Struna
    Na forum od
    09.2005
    Rodem z
    Luboń
    Postów
    19

    Domyślnie Odp: Pestycydy w Siankach!!!!!

    Widzę że nie do końca chyba rozumiemy skalę zagrożenia. Pozwolę sobie zatem na pewien przedruk z innej gazety.


    Trucizna ukryta na granicy ukraińsko-polskiej


    Jedenaście ton śmiertelnie groźnej trucizny umieszczono w betonowych silosach na Ukrainie – 150 metrów od granicy Polski. Pojemniki pękły i nadal pękają. Od ekologicznej, a może nawet i biologicznej katastrofy dzielą nas tygodnie, a może dni.

    W byłym ZSRR pestycydy – bo o nie tu chodzi – były podstawowym środkiem ochrony roślin przed owadami i gryzoniami. Jeszcze wcześniej substancje te, ze względu na taniość produkcji i niesłychaną toksyczność, stosowano jako broń chemiczną i biologiczną (np. w Wietnamie). Do dziś słynne DDT jest zmorą ludzkości i choć jego produkcja jest na całym świecie absolutnie zakazana, związek krąży w przyrodzie, powodując nadal liczne choroby, a nawet śmierć.
    Encyklopedyczne hasło opisujące tę grupę substancji chemicznych brzmi następująco: „Pestycydy są zaliczane do środków o najwyższym stopniu zagrożenia toksykologicznego. Zaliczamy do nich liczne kancerogeny, murageny i teratogeny. W powiązaniu z właściwościami takimi jak trwałość i zdolność do biokumulacji stanowią one jedną z najbardziej toksycznych grup, z jakimi człowiek ma kontakt. Już pół grama na jeden kilogram ciała stanowi dawkę śmiertelną. Dawki mniejsze powodują liczne choroby – głównie nowotwory”.
    Po upadku ZSRR władze wielu postsowieckich krajów stanęły przed problemem utylizacji tysięcy ton zapasów tej śmiercionośnej spuścizny.
    Z części zachodniej Ukrainy zwieziono pestycydy do Sianek.
    Ta mało dziś znana miejscowość była przed II wojną światową modnym polskim kurortem. Powojenny podział polityczny Europy usytuował ją tuż za wschodnią granicą naszego kraju – na wysokości Bieszczad (kilkanaście kilometrów w linii prostej od Ustrzyk Górnych). W 2000 roku ustawiono w Siankach 31 wielkich betonowych silosów z 11 tonami DDT i innymi, płynnymi oraz stałymi pestycydami (według niektórych źródeł, śmiertelnie trujących substancji jest w Siankach trzykrotnie więcej). Sprawca usytuowania mogilnika (tak zwykło się nazywać miejsce składowania niebezpiecznych związków chemicznych i biologicznych) 150 metrów od granicy Polski nie jest znany, choć wiele osób podejrzenie kieruje w stronę ukraińskiej firmy WAT Agroservis SA.
    W roku 2001 polskie służby specjalne odkryły betonowe silosy i zbadały ich zawartość. Na ostrą (choć poufną – aby nie wywoływać paniki) notę dyplomatyczną żądającą rozwiązania problemu tykającej bomby chemicznej tuż u granic Polski, władze Ukrainy odpowiedziały (jak dotąd jednym jedynym listem), że problemu nie ma, bo pojemniki są tak skonstruowane, że wraz ze swoją zawartością wytrzymają w stanie nienaruszonym co najmniej sto lat.
    Niestety, optymistyczne obliczenia Ukraińców okazały się całkowicie błędne. Jakość betonu użytego do produkcji pojemników okazała się fatalna. Już w roku 2002 silosy – pod wpływem zewnętrznych warunków atmosferycznych i żrącej substancji od wewnątrz – zaczęły pękać i od tamtego czasu trucizna powoli sączy się do gleby, wypalając okoliczną roślinność i przenikając do wód gruntowych. Na razie ze składowiska wyciekło nie więcej niż pół procent zawartości, ale problem zaczyna być dramatyczny. Stężenie pestycydów w powietrzu jest tak wielkie, że w bezpośredniej bliskości silosów niemal nie sposób oddychać, co osobiście stwierdzili piszący te słowa. Ludność Sianek i okolic coraz częściej skarży się na dolegliwości dróg oddechowych. Liczba przypadków tych i innych chorób (np. nowotworów) wzrosła kilkakrotnie. Na szczęście tereny przylegające do Sianek po stronie Polski są niemal całkowicie bezludne.
    Marna to jednak pociecha, gdy spojrzy się na mapę zaopatrzoną w poziomice. Oto silosy z pestycydami stoją na skarpie – w dole pod nią płynie San, który w tym miejscu jest rzeką graniczną. Później jednak płynie korytem całkowicie po stronie polskiej i stanowi często jedyne źródło zaopatrzenia w wodę pitną dla wielu miast (np. dla Przemyśla i Jarosławia). Zasila też olbrzymi zbiornik soliński, by później toczyć swe wody prosto do Wisły!
    Nieoczekiwanego sprzymierzeńca strona polska pozyskała w osobie wójta gminy Sianki – Stepana Iwanowicza Vasyleczki, który w alarmującym liście do prezesa polskiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej pisał:
    „W 2000 roku, pomimo naszych protestów, przywieziono tu betonowe pojemniki wypełnione odpadami chemicznymi. Obecnie sytuacja jest dużo groźniejsza, ponieważ zagraża już bezpośrednio kilku polskim województwom”. Vasyleczko prosi stronę polską o interwencję, bo jak twierdzi, rząd Ukrainy na utylizację składowiska nie ma pieniędzy.
    Jak dotąd władze polskie nie doczekały się odpowiedzi na kilka alarmistycznych i ostrych w treści pism słanych do ukraińskich decydentów. Na przykład dotąd nie spotkała się z jakąkolwiek reakcją nota dyplomatyczna w sprawie Sianek, wystosowana do Urzędu Bezpieczeństwa Ekologicznego Ukrainy. Nasi rozmówcy (pragnący zachować anonimowość) twierdzą, że bombę biologiczną umieszczono w Siankach nie bez powodu. Otóż „w razie czego” tony śmiercionośnej chemii spłyną niemal w stu procentach na polską stronę i zostaną wodami okolicznych rzek przeniesione daleko „od problemu”, pozostawiając tę część Ukrainy całkowicie bezpieczną.
    W tej chwili (czerwiec 2006) beton silosów doszedł już do takiego stopnia erozji, że kruszy się w palcach i – zdaniem fachowców – wystarczy kilka ulewnych deszczy (które występują tu nader często), aby przynajmniej kilka zbiorników rozpadło się na kawałki, uwalniając swoją zawartość. Pewne jest także, że część zbiorników rozsadzi najbliższy jesienny mróz.
    Jest jeszcze i inne niebezpieczeństwo, którego nie można nie brać pod uwagę. Otóż tony śmiercionośnej substancji pozostawione są bez jakiegokolwiek dozoru, a ogradzający składowisko skorodowany drut kolczasty i „jakże groźny” napis cyrylicą „JAD” (trucizna) na betonowych pojemnikach – wyglądają śmiesznie. Jeden szalony terrorysta z wiązką kilku granatów może wywołać w Polsce stokroć większą katastrofę niż zorganizowany zamach na lotnisko lub warszawskie metro.

    Niełatwo było potwierdzić u tzw. oficjalnych czynników stopień zagrożenia, czy nawet samo jego istnienie. W starostwie powiatowym w Ustrzykach Dolnych coś tam o sprawie słyszano – jednak nic pewnego. Nie inaczej jest w przylegającej do Sianek gminie Lutowiska. A jednak nieoczekiwanym sukcesem zakończyła się rozmowa z Ukraińską Akademią Nauk. Docent doktor habilitowany Oksana Marystkewicz – zastępca dyrektora Instytutu Ekologii Karpat UAN – powiedziała:
    – Od początku śledzę ten problem, ponieważ jest to rzeczywiście olbrzymie zagrożenie dla strony ukraińskiej, szczególnie dla naszego bydła i pasz, ale też i ludzi. Takie samo zagrożenie istnieje również i dla strony polskiej. Zarówno powiat turczański (leżą w nim Sianki – przyp. red.), jak i cała Ukraina same nie poradzą sobie z tym zagadnieniem. Trzeba je niezwłocznie rozwiązać w całej strefie przygranicznej w ramach Unii Europejskiej. Będzie to niemożliwe bez pomocy Polski.
    Andrzej Zawada – z Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska w Rzeszowie – również zna sprawę:
    – Badaliśmy próbki wody z potoku wpadającego do Sanu już w 2001 roku. Wykryliśmy obecność bardzo niebezpiecznych, stężonych i przeterminowanych związków chemicznych. Jak nas zapewnili Ukraińcy, trucizny te złożono wówczas do żelbetowych pojemników, które miały wystarczyć na około 100 lat. Miały... Teraz znów wystąpiliśmy do strony ukraińskiej o przeprowadzenie nowych badań. Niestety, wyników na razie nie ma.
    W momencie oddawania do druku tego numeru „FiM” amerykańscy naukowcy ogłosili najnowsze, alarmujące wyniki swoich prac przeprowadzonych aż na 140 tysiącach badanych. Z ustaleń wynika, że nawet najmniejsza ilość pestycydów, z którą kontaktuje się człowiek, uszkadza trwale ważne rejony mózgu i zwiększa ryzyko zachorowania na chorobę Parkinsona aż o 70 procent.

    MAREK SZENBORN
    RYSZARD PORADOWSKI


    (zacytowane z tygodnika "Fakty iMity")

  7. #7
    Bieszczadnik Awatar Doczu
    Na forum od
    09.2002
    Rodem z
    Sosnowiec
    Postów
    1,058

    Domyślnie Odp: Pestycydy w Siankach!!!!!

    Cytat Zamieszczone przez Struna
    Widzę że nie do końca chyba rozumiemy skalę zagrożenia. Pozwolę sobie zatem na pewien przedruk z innej gazety.
    Hmmm... ofkorz nie jestem za bagatelizacją problemu, jednak, do artykułu z tego czasopisma, podchodziłbym jednak z większym dystansem.
    W moim prytatnym rankigu, stawiam go niemal na równi z "Faktem" który plasuje się bardzo nisko w kwestii wiarygodności.
    http://www.doczu.pl

  8. #8
    Awatar Struna
    Na forum od
    09.2005
    Rodem z
    Luboń
    Postów
    19

    Domyślnie Odp: Pestycydy w Siankach!!!!!

    Cytat Zamieszczone przez Doczu
    Hmmm... ofkorz nie jestem za bagatelizacją problemu, jednak, do artykułu z tego czasopisma, podchodziłbym jednak z większym dystansem.
    W moim prytatnym rankigu, stawiam go niemal na równi z "Faktem" który plasuje się bardzo nisko w kwestii wiarygodności.
    A to dyskusja o czasopismach czy o pestycydach, Doczu...?
    Cytat Zamieszczone przez lucyna
    Przecież o tym wiemy od kilku lat. Skąd ten alarm. Pestycydy były i są. Mamy zwołać pospolite ruszenie i sami je zutylizować?
    Jeśli nie będzie konkretnej reakcji i sprawa nie ruszy z miejsca to tak, Lucynko. Zwołamy.

  9. #9
    Bieszczadnik Awatar Michał
    Na forum od
    09.2002
    Rodem z
    Opole
    Postów
    1,018

    Domyślnie Odp: Pestycydy w Siankach!!!!!

    Witam

    Co prawda miałem nie zabierać głosu, ale qurwica mnie bierze jak przeglądam takie wątki.
    Więc wpieprzę swoje 2 grosze.

    Na temat dziennikarstwa polskiego? można powiedzieć z całą pewnością: dyletanctwo, ignorancja, głupota, brak elementarnej wiedzy, żądza pogoni za sensacją, a jak jej nie ma, to ją sobie stworzymy. I nie ma znaczenia, czy to gazeta taka czy siaka, szmatławiec czy mulimedialny moloch.
    Ale mogę ich olać cienkim strumyczkiem. A czasem w ramach miłosierdzia wytłumaczyć im małe conieco.
    Ale wqu... mnie postawa pewnych osobników innej profesji. Zacytuję:
    „Przecież o tym wiemy od kilku lat. Skąd ten alarm. Pestycydy były i są. Mamy zwołać pospolite ruszenie i sami je zutylizować?”
    Wiecie?! No niesamowite! I co? Może macie jakieś zdanie na ten temat?
    A może Twoi kamraci z ramienia regionu PAN coś tam mają jakoweś zdanie? No jak chronić to chronić i zapobiegać, a Wam co niektórym chronić wymienia się z chromolić?
    Te nalepki z logo czegoś tam walnęli Wam na oczęta?

    Nie wiem dlaczego, ale przypomina mi to pijawkę. Dopóki żywiciel zdrowy to pełną gębą, a jak padnie to zmienimy go na nowego i dalej miodzio.

    E tam.. w ramach miłosierdzia

    W Polsce mogilniki są i jeszcze trochę pobędą (ale np. takie podkarpackie już ich nie ma – wiesz o tym Lucynko?). Najpóźniej do 2010 roku powinne zniknąć totalnie. Koszt utylizacji jest spory, ale koszt społeczny poprzez zaniechanie byłby jeszcze większy.
    Derty – tym nie zajmuje się Sanepid tylko WIOŚ. Zawartość pestycydów w wodach powierzchniowych jest monitorowana w ramach PMŚ (Państwowy Monitoring Środowiska) raz w roku. Niestety nie obejmuje to monitoringu regionalnego (gdyby gminy chciały to jest to możliwe i powinno być robione – moim zdaniem – w takich regionach. Ale kapucha... e też pewnie by się znalazła).

    Każde województwo graniczne prowadzi tzw. monitoring graniczny. Są to uzgodnione dwustronnie punkty kontrolne i zakres badań na granicznych wodach powierzchniowych. Bieszczadów on nie obejmuje.
    Jednakże w ramach współpracy działa Polsko-Ukraińska Grupa Robocza do spraw Ochrony Wód Granicznych.
    W 2002 roku przeprowadzono badania. Oto nfo z raportu WIOŚ Rzeszów:
    W związku z zamieszczonymi w lokalnej prasie informacjami o lokalizacji składowiska przeterminowanych środków ochrony roślin w miejscowości Sianki na Ukrainie, w pobliżu źródeł rzeki San pracownicy Delegatury w Jaśle dokonali w dniu 7 czerwca 2002 r. poboru prób wody do badań w celu sprawdzenia stanu czystości rzeki na tym odcinku. Na kontrolowanym odcinku rzeka San stanowi granicę państwa pomiędzy Polską a Ukrainą, na lewym brzegu rzeki San, po stronie polskiej, znajdują się tereny niezamieszkałe, znajdujące się w obrębie Bieszczadzkiego Parku Narodowego. Na prawym brzegu rzeki San, po stronie ukraińskiej, zlokalizowana jest miejscowość Sianki, przez którą przepływa potok dopływający do rzeki San. W trakcie oględzin nie stwierdzono wizualnie widocznych śladów zanieczyszczeń na lustrze wody rzeki San i dopływającego do niej potoku. Pobrano wodę do badań z następujących punktów: San powyżej miejscowości Sianki, potok przepływający przez Sianki oraz San poniżej ujścia potoku. Na podstawie wykonanych badań stwierdzono, że w pobranych punktach wody kontrolowanych cieków w zakresie oznaczonych parametrów fizykochemicznych odpowiadają I klasie czystości, z uwagi na stan sanitarny stwierdzono II klasę czystości. Jedynie w potoku dopływającym do rzeki San w miejscowości Sianki w zakresie oznaczonych parametrów fizykochemicznych stwierdzono klasę III (azot azotynowy).

    Na temat bzdur z tych artykułów nie będę pisał, bo nie ma tu miejsca na to.

    Pozdrawiam
    i zdrowia życzę

  10. #10
    Bieszczadnik Awatar malo
    Na forum od
    01.2006
    Rodem z
    okolice 3-city:506908042
    Postów
    509

    Domyślnie Odp: Pestycydy w Siankach!!!!!

    Jeśli dobrze rozumiem Twoje informacje Michale to nasze służby dobrze zdaja sobie sprawę z problemu - bo chyba nieprzypadkowo pobiera sie aż trzy próbki z tak niewielkiego terenu. Ale przymykają na to oko, robiąc jedynie symboliczne ruchy - z Twojej informacji wynika że obecnie badanie jest wykonywane jedynie 1 raz na 4 lata.
    Dla porównania ciekawiłoby mnie czy adekwatne badania były wykonywane w Smolniku-Żurawinie gdzie ukraińska Ryka wpada do Sanu.
    Po Twoich informacjach odnoszę wrażenie że nasze służby nie chcą ruszać "śmierdzącego" granicznego tematu - bo przy normalnym podejściu w tak newralgicznym miejscu badania powinny być chyba zdecydowanie częstsze.
    Czyżby to "dobrosąsiedzka" współpraca?
    Ostatnio edytowane przez malo ; 11-07-2006 o 11:16
    pozdrawiam
    malo :wink:

Informacje o wątku

Użytkownicy przeglądający ten wątek

Aktualnie 1 użytkownik(ów) przegląda ten wątek. (0 zarejestrowany(ch) oraz 1 gości)

Podobne wątki

  1. a jak w Siankach ?
    Przez Anonymous w dziale Bieszczady praktycznie
    Odpowiedzi: 1
    Ostatni post / autor: 03-08-2001, 11:03

Zakładki

Zakładki

Uprawnienia umieszczania postów

  • Nie możesz zakładać nowych tematów
  • Nie możesz pisać wiadomości
  • Nie możesz dodawać załączników
  • Nie możesz edytować swoich postów
  •