Pozdrawiam
Jaro
Ten post wyraża moją opinię w dniu dzisiejszym. Nie może on służyć przeciwko mnie w dniu jutrzejszym ani każdym innym następującym po tym terminie. Ponadto zastrzegam sobie prawo zmiany poglądów bez podania przyczyny.
Mój tok rozumowania zastosowałem ściśle do rozważań - czy i ile dróg remontować. Aby uchronić się przed problemem o którym wspomniałeś to akurat remont drogi nie uchroni (bo to niemożliwe dla każdej drog i ścieżki leśnej), a jedynie postawienie zakazu wjazdu. I taki zakaz teoretycznie obowiązuje ustawowo na drogach wszystkich leśnych, za wyj. dróg dopuszczonych do ruchu publicznego (np. poprzez drogowskaz).Zamieszczone przez Piotr
Mnie poniekąd też drażnią offroadowcy. Tylko że... z drugiej strony patrząc dla każdego powinno znaleźć się miejsce, nie można wszystkiego totalnie zakazać, ani wszystkiego totalnie nakazać. Bo cofniemy się do totalitaryzmu. Dla tych offroadowców myślę że też powinna znaleźć się przestrzeń dozwolona do działania. (Tak jak np. używanie łodzi motorowych zazwyczaj dozwala się na jeziorach pow 500ha, a na mniejszych zakazuje - ale to już wedle ustaleń prawa lokalnego.)
Ale ja w przypadku rozważań nieremontowania - mam na myśli tylko drogi które nie prowadzą do sieci osadniczej, dokąd prowadzi ruch z własnego wyboru lub okresowy np. po drewno na wypał (a to i tak ciężarówki).Zamieszczone przez Piotr
Jeśli gdzieś jedziesz dla własnej przyjemności (wypoczynek, urlop) - to już Twój nieprzymuszony wolny wybór władować się w taką drogę.
Idąc tokiem "bo ja płacę za remont samochodu jadąc tam gdzie chcę w miejsca niezakazane" - doszlibyśmy do asfaltowania Tyskowej, Caryńskiego. itp. Tutaj ten tok myślenia wydaje mi się nazbyt roszczeniowy. A jedynym mocnym uzasadnieniem byłaby tylko chęć zagospodarowania turystycznego przestrzeni dotychczas niezagospodarowanych (np. Tyskowa) lub słabo zagospodarownych (np. Caryńskie).
Drogi wiążące sieć osadniczą są jak dal mnie poza dyskusją. Do remontu. Mam na myśli tradycyjną i aktualną sieć osadniczą (a nie nowe dacze bogatych kaprysairzy nawet stale zamieszkane lub niezamieszkane osady).Zamieszczone przez Piotr
pozdrawiam
malo :wink:
-> browar! jedynie to mnie pociesza! bo widze nasza nowa droge w bytomiu po 2 latach od remontu - czuje sie jak w bieskach przed kilku laty! tylko ze tu niestety nie zarastaja tak slicznie pobocza... nie ma łanow zoltej rudbekii i innego zielstwa.
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam tą mniej uczęszczaną - cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam.. "
na wiecznych wagarach od życia...
No nie można - oczywiście że offroadowcy powinni mieć wyznaczone dla siebie miejsca. Ale to OT.
Wg jakiego kryterium? Wymieniasz drogi jakieś wyjęte z całości (Żubracze - Wola Michowa) - czyli ten odcinek ma być remontowany a reszta nie? To jest droga wojewódzka, obwodnica Wysokiego Działu czy jak kto chce droga transkarpacka i cała powinna być utrzymywana w należytym stanie, gdyż jest potrzebna.
To jest nadinterpretacja. Niczego takiego nie sugerowałem. Natomiast od dróg wojewódzkich i gminnych mogę wymagać nalezytego stanu. Porównywanie Tyskowej czy Radziejowej, itp. dróg do odcinków, które są tematem wątku jest chybione.
Po pierwsze dlatego, że są to ciągi potrzebne nie tylko turystom (zwłaszcza Dołzyca - Bukowiec, Baligród - Wołkowyja czy Dwernik - Brzegi G.). Są to duże skróty i gdyby przyszło Ci często jeździć może zmieniłbyś zdanie. Mi przyszło (wówczas jako pasażer) nad jezioro solińskie z Komańczy przez Zagórz lub ewentualnie przez Gruszkę, zwłaszcza do Polańczyka i na Chrewt. Zajrzyj sobie na mapę i porównaj odległości (i czas) z tymi, ktore uzyskasz np. przez drogę Dołzyca - Bukowiec (zwłaszcza na Chrewt). Do dziś pamietam jak klęli i jaka była róznica po oddaniu tego skrótu. To nie byli turyści. Podobnie jest ze wszystkimi odcinkami o których tu rozmawiamy - miejscowi mają różne potrzeby i nie będą się przemieszczać wg schematu: tu to musisz jechać, ale tam kawałek dalej to już nie, bo to jest Twój wolny wybór a nie koniecznosć.
Po drugie: o remoncie tych dróg (tych z tematów postów) pisze się tu tak, jakby nagle wykarczowano "przesmyk" przez niedostępne góry i wylano asfalt. To są drogi, ktore były, były w dobrym stanie i zostały zniszczone a teraz są remontowane czyli przywracane do stanu poprzedniego. Za jakiś czas problem powróci, bo zostaną zniszczone ponownie - przynajmniej to nie ulega wątpliwości.
Może zadam pytanie w sposób nieco odwrotny bez rozdrabniania się na kolejne argumenty.
Patrzę dajmy na przykład na Bereżnicę Wyżną. Jeśli iść tokiem rozumowania który tu rozumiem (u Piotra) to przydałoby się wylać asfalt poza tym że:
- Bereźnica-Berezka (też remont),
to także
- Bereźnica-Górzanka,
- Bereźnica-Baligród (p.Markowską),
- Bereźnica-Zahoczewie,
a może i jeszcze:
- Bereźnica-Wołkowyja,
- Bereźnica-Polańczyk.
Wszędzie tam by się przydały drogi. Zapewne powstałyby na tych drogach dojazdy do pracy, może już są. To że dotychczas na nich nie było asfaltu, to raczej mało istotne.
Pytanie brzmi:
"Czy są gdzieś granice asfaltowania dróg?
Czy odcinki które wymieniłem tez powinny byc asfaltowane?
Czy walor mniejszej dostępności nie jest warty podtrzymania w specyfice Bieszczad?"
Wszak gdzie indziej mówimy o nie wchodzeniu do Moczarnego.
Ale dlaczego? Czy tylko ze względu na papierkowy przepis???
Co chroni ten przepis i czy tych wartości nie warto także chronić choćby częściowo z lżejszym natężeniem także gdzie indziej niż rez Moczarne, choćby poprzez ograniczenie cywilizacynej infrastruktury.
Dając jeszcze inne porównanie z Karkonoszy: Czesi pociągnęli asfalt aż do przeł Karkonoskiej oraz wybudowali betonowe gmaszysko (tzw schronisko) przy Łabskim Szczycie. Natomiast po polskiej stronie model zagospodarowania turystycznego jest znacznie bardziej tradycyjny, mniej ucywilizowany, asfalt pod Śnieżkę by nie przeszedł. To że Park Narodowy w tym porównaniu to jest nieistotne, bo i u nich i u nas wystepuje PN. Ale model podejścia zgoła inny.
Co do kryteriów - Ja szukałem kryteriów praktycznych, czyli realnych normalnie i z istotną powtarzalnością wystepujących potrzeb ludzkich: sieć osadnicza - czyli najkrótszy dojazd do zakładów pracy, do szkoły, do sklepów, także najkrótszy dojazd karetki, straży pożarnej, itp. Ponadto znaczenie transkarpackie -jak to ładnie ująłeś- tam gdzie to powiązanie sieci osadniczej będzie słabe na innych odcinkach. Droga wojewódzka lub powiatowa to tylko forma prawnego przypisania funduszy na utrzymanie (od wojewody, od starosty, od wójta).
pozdrawiam
malo :wink:
Jak prawie zawsze podzielam zdanie Piotra. Malo sądzę, że Ty dotykasz innego problemu nabrzmiewającego w Bieszczadach. Mianowicie braku spójnej koncepcji zagospodarowanie przestrzenego. Określenia jasnych kryteriów rozwoju poszczególnych wsi, gmin i powiatów. W to wchodzi rozbudowa infrastruktury drogowej. Remont dróg dawno wybudowanych jest dla nas korzystny zarówno dla miejscowyh jak i gości. Problematyczne jest budowanie dróg do pól które zostaną przekwalifikowane na działki. Najlepszym dowodem jest rozwój Olchowca. Wg mnie to rak na bieszczadzkim organiźmie.
No to w końcu.........kiedy tam ostatnio jechałem......lato 2005........to mi się az płakać chciało, kiedy myślałem o zawieszeniu mojej bryki.......
Ta nawierzchnia , bo trudno mówic ze to asfalt był......to chyba pamiętala czasy UPA i wczesnego Bieruta..........
Aktualnie 1 użytkownik(ów) przegląda ten wątek. (0 zarejestrowany(ch) oraz 1 gości)
Zakładki