Strona 4 z 20 PierwszyPierwszy 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 14 ... OstatniOstatni
Pokaż wyniki od 31 do 40 z 196

Wątek: I znowu ja

  1. #31
    Bieszczadnik Awatar Barnaba
    Na forum od
    01.2005
    Rodem z
    Festung Posen
    Postów
    1,624

    Domyślnie Odp: I znowu ja

    Dnia siódmego….

    Poranek całkiem miły. Przebudzenie, kanapki z obgryzionym przez popielice serem, piwko…. No muszę przyznać, że popielice się sprawiły na medal, gdyby nie ślady na serze gotów byłbym pomyśleć, że ich już tam wcale nie ma. Zeszliśmy do Mucznego jakimś jarem, a następnie drogą zrywkową…. Fajo trasa. Zajrzeliśmy na kirkut…. Nici z planów, aby Nataszę porwać na chatę z cieknącym dachem, i kontynuować przebywanie w początkowym składzie (Harnaś też miał dojechać). Anyczka jechała już do Anyczkogrodu, tak więc odprowadziłem dziewczę na przystanek… Zadecydowałem, że zajadę na chatkę sam. Już w Diabligrodzie złapałem stopa, dość korzystnego, bo w miejsce bardzo nie odległe. W międzyczasie okazało się że Harnaś nie dojedzie w piątek, tylko w sobotę. Posiedziałem sobie trochę na chatce, podumałem…. I wróciłem na kirkut. Poznałem Magurycza. Już po pierwszych jego słowach wywnioskowałem, że wygląd (punkowca) nijak się ma do jego niebywałej solidności i rzetelności. Noc była piękna, wielokrotnie zasłaniane chmurami gwiazdy często pojawiały się, i cieszyły oko całą swoją mocą.
    https://bieszczady.guide- Że przewodnik napisałem i że ludzi uszczęśliwiam. A co!

  2. #32
    Bieszczadnik Awatar Barnaba
    Na forum od
    01.2005
    Rodem z
    Festung Posen
    Postów
    1,624

    Domyślnie Odp: I znowu ja

    Kolejny dzień ….


    Wiem że teraz mógłbym zastosować numerację dni, ale wtedy zaczynałem tracić poczucie kalendarza…. Eh ten las! Rankiem zrobiłem sobie herbatę, taką dobrą z miętą, posiedziałem, połaziłem…. Gospodarz poczęstował mnie ciepłym jeszcze mlekiem, a ja (mieszczuch jeden) sobie obserwowałem jak budzi się życie na gospodarstwie. Po śniadaniu zaczęła się praca. Najpierw z Maguryczem wytyczyliśmy ścieżkę do 3 ciekawych macew. Ja tam się nie znam, ale Szymon był nimi zachwycony…. Potem do południa pomagałem w dokładaniu do ogniska. Niby nic, ale ubrudziłem nieco swoją białą koszulkę. Po południu wróciłem na chatkę (tą co cieknie w niej dach). Siedzę i siedzę. Drewna było naszykowane sporo…. Woda przyniesiona… porządek akuratny…. Co tu robić? A Harnasia nie ma i nie ma. Rozpisałem się wtedy na papierach wszelkiej maści, piwko i nyny.
    https://bieszczady.guide- Że przewodnik napisałem i że ludzi uszczęśliwiam. A co!

  3. #33
    Bieszczadnik Awatar Barnaba
    Na forum od
    01.2005
    Rodem z
    Festung Posen
    Postów
    1,624

    Domyślnie Odp: I znowu ja

    Niedziela.


    Wypadałoby iść do kościoła. Rodzice umyślili sobie pobieżyć do Łopienki. Ponoć miało się zacząć wszystko o 3, znaczy się o 15. Hmmmm wyszedłem wcześniej z chatki. Policzyłem dokładnie. Z Bystrego do Baligrodu jest piechotą ok. 45 sekund. Dalej na Stężnice. Zauważyłem tam piękny dom, marzenie….
    foto 9

    Potem już pastwiłem się fotograficznie nad malowniczymi kaskadami/ wodospadami.
    foto 10 foto 11 foto 12 foto 13 foto 14 foto 15 foto 16 foto 17 foto 18

    Sporo zdjęć zrobiłem, sporo mi się nawet podoba…..
    Dalej skręciłem na Tyskową. Pracownicy retortów, utwierdzili mnie, ze idę dobrze. Jednak w momencie kiedy droga utwardzona się kończy najzwyczajniej w świecie pobłądziłem. Odbiłem pod górę w lewo…. Z początku szedłem sobie ścieżką, stopniowo ona nikła, aż na końcu czułem ją tylko stopami…. DOŚĆ! No i dalej już tradycyjnie do potoku, jarem, w nieskończoność…. Gdy już miałem serdecznie dość niesamowicie urokliwego acz uciążliwego terenu (albo kaskady, albo błoto, albo krzaczory, albo powalone drzewa) odbiłem w prawo w górę! Była już chyba 6 – znaczy się 18. Nie wiem, jakim cudem udało mi się wysłać sms do rodziców, że żyję ino trochę chaszczuję niewiedząc gdzie i dokąd, że błądzę. Jakież to szczęście, kiedy udało mi się wyleźć na jakąś już zarośniętą nieco drogę zrywkową. Była ona na tyle zdatna do łażenia, i jeszcze w miarę w dół, że skusiłem się…… W środku lasu znalazłem, alumatę. Nie było wokoło żadnych śladów łażenia, (co by ktoś niby celowo zostawił, i miałby zamiar po to wrócić), więc potraktowałem to jako zdobycz, którą wpisałem w skład dobytku chatki z cieknącym dachem. Niedługo po znalezieniu maty dotarłem do drogi- tuż przed 19stą wyszedłem jakieś 10 minut drogi od parkingu przy Spisówce. Jak na całodniowe niemal łażenie, błądzenie i w ogóle bieszczadzenie uważam to za niezłe dokonanie gdyż w pewnym momencie całkiem straciłem orientację, lazłem na wschód ciesząc się zielenią lasów…. Kiedy dotarłem do Łopienki zdrzaźnił mnie jakiś prostak. Koleś buczy quadem, podjechał dziarsko do mnie, i pyta się mnie czy mam fajki. Myślałem, że mnie za moment porazi! Facet by migiem się dostał do Dołżycy po te fajki- jadąc ATV po drodze Terka – Dołżyca miałby jeszcze niesamowitą uciechę……, ale nie! Musiał buczeć tym buczydłem pod samą cerkwią, kręcił bączki, rozwalił prowizoryczny, ale zawsze płotek- ku uciesze równie prostackiej parze kreatur jemu podobnych. I żeby nie było, nie mam nic przeciwko ATV, bo można się świetnie na tym bawić, ale niech to (…) nie wadzi innym co szukają ciszy i spokoju. Dziur i błota w Bieszczadzie wystarczyłoby dla wszystkich….
    Zajechaliśmy do Biesiska. Po raz kolejny utwierdziłem się, ze po zjedzeniu tam żuru- „chłop jak z muru!”, a placek „po bieszczadzku” smakuje za każdym razem lepiej. Na noc zjechałem do chatki z cieknącym dachem. Po drodze dało się słyszeć ujadanie. Na miejscu był Iras. Po piwku zaczęła się opróżniać kolejna jednostka mojego miętowego specyfiku. Wieczór minął na niekończących się opowiadaniach o czarującej Ukrainie, i ogólnie o Karpatach. Przyszła na nas pora, aby się zwlec do snu…. Tak oto zakończył się kolejny dzień w rozśpiewanym i rozzielenionym Bieszczadzie.
    https://bieszczady.guide- Że przewodnik napisałem i że ludzi uszczęśliwiam. A co!

  4. #34
    Bieszczadnik Awatar Barnaba
    Na forum od
    01.2005
    Rodem z
    Festung Posen
    Postów
    1,624

    Domyślnie Odp: I znowu ja

    Dzień jeszcze następny….


    Rano obudziłem się w stanie wskazującym na spożycie- nie koniecznie dnia poprzedniego, z resztą nie tylko ja. Mój napój okazał się bardzo zdradziecki! Jakaś herbata, i Irek podwiózł mnie do Bystrego. Nigdy bym nie przypuszczał że można tak szybko się dostać do bram Zelmeru. Irkowi gratulujemy Witary : ) W Cisnej na rodziców poczekałem u Ryśka. Po piwku zaspokoiłem pragnienie, ale moje ogólne samopoczucie było średnie. Przegryzłem coś, aby mi w brzuchu nie burczało zbytnio. No i pojechaliśmy…. Chyba to Smolnik był…. Cerkiew zwiedziliśmy, potem chwila u gospodarza. Sprzedał nam oscypki, i jakiś ser. Ni to biały ni to coś…. jakby półprodukt. Zasmakowało mi. W drodze ze Słowacji zatrzymaliśmy się w Komańczy na małe „co nieco”. Wieczór spędziłem w drodze do domku z cieknącym dachem. Na miejsce dotarłem po 23. W chacie był Irek, Ayczka i sympatyczny Łukasz- co to go pierwsze na oczy widziałem. Śmiało wszamałem ser- półprodukt, i bez większych ceregieli poszliśmy wszyscy spać. Mi sen nie był dany, ser wymusił na mnie wielokrotne odwiedzenie chyba każdego drzewa w pobliżu chaty. Na koniec zrezygnowałem z ciągłego stukania ławką (w czasie kładzenia się i wstawania), i postanowiłem spać na podłodze. Polecam serdecznie, wygodnie, w miarę miekko, i blisko do wiader z wodą (przydatne rankiem po pracowitej nocy).
    https://bieszczady.guide- Że przewodnik napisałem i że ludzi uszczęśliwiam. A co!

  5. #35
    Bieszczadnik Awatar Barnaba
    Na forum od
    01.2005
    Rodem z
    Festung Posen
    Postów
    1,624

    Domyślnie Odp: I znowu ja

    Dzień poprzedni nocą płynnie przeszedł w dzień następny

    Rano pierwszy obudził się Irek. Wyszedł, po chwili wrócił cały poruszony. Na drodze, przy potoku były ślady wilka (kto wierzy że szedł przede mną, a nie za mną- niech mnie przekona), no a przy drodze drzemał niedźwiedź. Ta wiadomość wywołała ogólne poruszenie, jedynie ja wyczerpany wieczornym łażeniem po lesie leżałem sobie spokojnie. Reszta mieszkańców wyszła z aparatami…. Zdjęcie śladów wilka sam widziałem (nie mój aparat), natomiast niedźwiedź spłoszony poruszeniem, dał susa w las. Łukasz podobno coś próbował uskutecznić z aparatem, ale na zdjęciu niewiele widać- wierzę Irkowi na słowo. Kolejny wyjazd Irkowym pojazdem- tym razem delikatnie, bo była pełna obsada z plecakami. W Cisnej spotkałem się z rodziną. Wyszliśmy na Jasło. Wymęczony nocą wyjątkowo źle znosiłem początkowe podejścia… Na nogi postawiła mnie herbata zaparzona tuż przed Małym Jasłem. Kolejną radością było podobno cudowne źródełko. Mi się widzi że to źródełko jest nie tyle cudowne, co cudownie że jest. Na Jaśle kilka chwil na zdjęcia, i w dół ścieżką do Przysłupia.

    foto 19 foto 20 foto 21 foto 22

    Szybki obiadek, i wiele szczęścia miałem,bo zostałem odwieziony do chatki.
    Ależ miła była atmosfera….Towarzystwo było tak miłe, że nawet jak się przebudzałem, miałem koło siebie kubek wina, a w chatce rozbrzmiewała przecudowna muzyka. – aż się spać potem nie chciało! No, w końcu definitywnie opadłem na położony podemną kawałek podłogi, i zaczynałem się przygotowywać do dnia następnego..

    foto 23 foto 24 foto 25
    https://bieszczady.guide- Że przewodnik napisałem i że ludzi uszczęśliwiam. A co!

  6. #36
    Bieszczadnik Awatar Barnaba
    Na forum od
    01.2005
    Rodem z
    Festung Posen
    Postów
    1,624

    Domyślnie Odp: I znowu ja

    Kolejnego dnia…


    Zajechałem tym razem (z międzylądowaniem na przysłupiu) do Ustrzyk Górnych, a dalej do Koliby pod Caryńską. Wszystko było podyktowane chęcią poskakania z kangurami…. No tak, już tłumaczę. W zeszłym roku jakaś para ludzi z Australii (właśnie stąd kangury) przyjechali na rowerach aż tu… W tym roku też byli i chciałem razem z Bertrandem się z nimi spotkać. Wchodzę do schroniska i (z racji że kasa mi się kończyła) pytam „za glebę ile się liczy?”, odpowiedź mnie nieco zaskoczyła i rozbawiła: „dychę Pyrusie jeden”. Hahaha, znają mnie tam. W maju chciałem te dyche odpracować rżnąc drewno:). Okazało się, że na miejscu jest wieczór kawalerski Tomka- prowadzącego schronisko. Było tam sporo osób, grający na gitarze, grający na wszystkim, zwykli turyści, i jedna para z innej bajki zupełnie. Tak czy owak, grajkowie grali, oj dali czadu. Grali tak, że sdm, powinno co najwyżej w Pszczelinach siedzieć i słuchać jak się powinno porządnie grać! Jak zaszedłem tam przed 18stą, to do 3 w nocy praktycznie cały czas towarzyszyła mi muzyka. W szacownym gronie były dwie dziewczyny, które zwróciły na siebie moją szczególną uwagę- nie ze względu na urodę. Jedna, hmmm ze Semereka podobno, miała tak cudowny głos, że jak zaczynała śpiewać- reszta milkła w zadumie. Podobno parę lat temu wygrała na BA, nie dziwię się, w ogóle zamiast Myszkowskiego mogłaby śpiewać, i wcale bez szkody dla poziomu muzyki. Druga dziewczyna zdradziła wszystkim tajemnicę….. Jak ocenić czy wakacje były udane? Ano wakacje są udane, kiedy wracasz do domu, i po wstaniu z klapy nie szukasz spłuczki. Bardzo mnie zadziwiła jej definicja, z którą się całkowicie zgadzam. Tak się zastanawiam, czemu takich ludzi poznaje się dopiero w Bieszczadach, że tu, w Poznaniu nie ma takich? Cóż, może wtedy bym nie jeździł w Bieszczady…. Może i lepiej, że jest jak jest. W pewnym momencie, przy stole nieco opustoszało, chwilę sam pograłem coś niecoś z pamięci…. Zaległem pod kominkiem późno, rozmarzony, zachwycony kolejną nocą pełną niesamowitych zdarzeń, uśmiechów, zadumy…. Teraz wiem, ten wieczór będę jeszcze długo pamiętał, chciałbym się kiedyś jeszcze spotkać w tym gronie…. bo warto!
    https://bieszczady.guide- Że przewodnik napisałem i że ludzi uszczęśliwiam. A co!

  7. #37
    Bieszczadnik Awatar Barnaba
    Na forum od
    01.2005
    Rodem z
    Festung Posen
    Postów
    1,624

    Domyślnie Odp: I znowu ja

    Kolejny dzień....


    Z Koliby bez większych ceregieli dotarłem do domku z cieknącym dachem. Dzień minął mi na spotkaniu z kangurami (chwila tylko) resztę dnia spędziłem z mamą i tatą… ograłem ich w karty. Dziecko szczęścia i radości- nie ma co! W tym dniu podobno widział mnie Rysio Szociński. Wnioskuję, ze w tym czasie po bardziej komercyjnej części Bieszczadu kręciła się podobna do mnie brodata osoba….

    Na mecie w chatce był Malo, i grupa 4 osób, wnioskuję że para i 2 facetów. Co tu dużo mówić, mam mieszane uczucia. Jak już Malo sam poruszył w innym wątku- wywalił popiół z popielnika. Może i z dobrych chęci, ale niech to gęś kopnie. Cały żar spada teraz w dół i lipa…. Cóż stało się, pewnie ja też niejedno głupstwo wyprawiłem na chacie. Pierwszy raz zdarzyło mi się, aby pękło wino, rozmowa dalej się nie kleiła. Sam raczej nie uzależniam swoje towarzyskości od promili, ale takie zjawisko jak wypicie wina niemal w milczeniu…. Nowe doświadczenie ot co. Muszę z przykrością stwierdzić, że średnio mi to wszystko przypadło do gustu. Może jako drwal amator, inaczej na to patrzę. Wieczorem zaproponowałem wyjście do lasu po drewno. Czułem w moczu (takie powiedzenie) że będzie padać, więc im prędzej się drewno zniesie tym lepiej. W odpowiedzi usłyszałem…. Eee rano. No to poszedłem spać, tak samo jak Malo i reszta ekipy których imion nie pamiętam. Ekipa rano miała iść na BA. Zaiste dziwny jest ten naród… ale bez tego jakże byłoby nudno…
    https://bieszczady.guide- Że przewodnik napisałem i że ludzi uszczęśliwiam. A co!

  8. #38
    Bieszczadnik Awatar Barnaba
    Na forum od
    01.2005
    Rodem z
    Festung Posen
    Postów
    1,624

    Domyślnie Odp: I znowu ja

    We śnie zaakceptowałem rzeczywistość i rano…..

    Rano jakieś poruszenie…. Nic to, śpię dalej! Spałem już chyba z przyzwyczajenia na podłodze przed kominkiem. Wygodnie mi tam! Miejsce ma jedną wadę, jak się człowiek wypnie tyłkiem do kominka, to otwarcie drzwi oślepia biednego śpiącego- czyli mnie. Niczym Archanioł jakiś na tle oślepiających promieni światła (otwartych drzwi) pojawił się Wojtek (ten z Legionowa), a ja. jak taka sierota nie poznałem…. Dopiero po głosie… Zdziwiłem się nieco, no, bo jak? Skąd? Jakaś kanapka (chyba) herbatka. Przebrałem się w kolejna białą koszulkę, i wspólnie z Wojtkiem próbowaliśmy poderwać towarzystwo po wypad na metrówki. Ponoć pod silnym przymusem zerwał się jeden tylko. Przynieśliśmy dwie, wszystko skrzętnie pociupałem- bo towar był znaczony…. Później tak jakoś….. zaczęło się moje podróżowanie z Wojtkiem. Na początek „na stopa”, do Przysłupia. Tam przesiadłem się do tatowej skodziny, i hajda do Anyczkogrodu. W Sanoku „obiegłem” skansen- będzie trzeba tam wrócić przy czasie. Ogólnie kto nie był- niech weźmie to co ma tępe (hihihi) bo jest kamień gdzie można sobie fajowsko naostrzyć np. scyzoryk. Ja tak zrobiłem. Kolejny punkt wycieczki to bar SMAK, i pierogi. Zawsze jak tam byłem, to rozmowa przypominała te ze znanego
    Klient: - A jest?
    Sprzedawca: - Nie ma!
    Klient: - A jest?
    Sprzedawca: - Nie ma!
    Klient: - A co jest?
    Sprzedawca: - Ja jestem….
    Pewnie to wynikało z późnej pory, i zmuszony byłem wybrać te pierogi co były (znaczy się jedyne), tym razem miałem wybór….. były jagodowe. Wstępnie posiliwszy się rozpoczęliśmy szturm, na pałac/ zamek, w którym to (zależnie od zainteresowań) była wystawa ikon, prac Beksińskiego. Rodzinnym fanatykiem sztuki sakralnej jest mój tata, więc, miał całe dwa piętra do podziwiania, mi zostało pół jednego…. Warto było! Parę prac mam ciągle przed oczami! Czy są straszne? Kiedyś oglądałem wywiad z samym autorem, Tenże stwierdził, że nie ma nic bardziej strasznego niż rzeczywistość- na tym stwierdzeniu się opieram oceniając prace, bądź co bądź ulubionego mojego malarza. BASTA. Z Sanoka „uderzyliśmy” na klasztor w Zagórzu. Postój naprzeciwko kościoła…. Kolejne wesele.
    (o wcześniejszym zapomniałem napisać. Było w Oberży Biesisko na Przysłupiu. Sprawa o tyle ciekawa, ze auto Państwa Młodych było ozdobione miętą. Mięta była przyczepiona dosłownie do wszystkiego: lusterka, wycieraczki, klamki…. Obłęd)
    Nie żebym się podmawiał, ale stwierdziłem, że chętnie bym się „wbił” na jakieś wesele. Młoda para, tańce hulanki… Zaszliśmy do klasztoru. Bez zmian. Ot, parę nowych zdjęć zrobiłem. Po klasztorze zajechaliśmy pod skocznię- na zjazd motorów zabytkowych. Impreza jak impreza. Mi się najbardziej podobało sunięcie tyłkiem po igielicie skoczni! Zabawa znana mi jeszcze z Wielkiej Krokwi. Tyłek miałem ciut mokry, ale radość była niebywała. Później jakaś inscenizacja walki naszych z Germanami. Długo się nie mogli zdecydować chłopaki, kto ma co robić. Generalnie wszystko sprowadziło się do odpalania petard i wrzeszczenia „hurraaa”. Osobiście muszę stwierdzić, ze żeńska część publiczności była o wiele bardziej atrakcyjna niż samo widowisko. Wieczorem powrót na dobrze już znaną mi chatę- z cieknącym dachem. Wieczorem zawitał Wojtek. Dobrze. Było, z kim pogadać, z nie byle, kim. Człowiek wieku już bardziej zaawansowanym niż ja, jednak w rozmowie nie dało się tego odczuć, w ogóle bardzo miło wspominam wspólnie spędzony czas. Wojtek radził sobie w chatce równie dobrze, co niejeden w moim wieku, a przy tym wszystko z uśmiechem i dobrym słowem- serio byłem pod wrażeniem. Wspólnie rozpaliliśmy w kominku, a reszta wieczoru zeszła na rozmowach. Już pierwszego dnia doszedłem do wniosku, ze to jest chyba najlepsze miejsce na rozmowy…. Wtedy się to potwierdziło.

    foto 26
    Ostatnio edytowane przez Barnaba ; 19-08-2006 o 22:49
    https://bieszczady.guide- Że przewodnik napisałem i że ludzi uszczęśliwiam. A co!

  9. #39
    Bieszczadnik Awatar Barnaba
    Na forum od
    01.2005
    Rodem z
    Festung Posen
    Postów
    1,624

    Domyślnie Odp: I znowu ja

    Kolejny ranek…..

    Spałem sobie spokojnie, nagle Wojtek zaczął się energicznie krzątać… Okazało się, ze zniósł już trochę drewna z lasu, że butla z gazem i zupą tylko czeka na moje wywleczenie się ze śpiwora…. Żyć nie umierać! Po moim nieco przeciągłym chyba przebudzeniu, poszliśmy po drewno do lasu. Ściągnęliśmy sporo żerdzi… od razu pociupałem. W tym czasie Wojtek posprzątał akuratnie „sadybę”. Bardzo mi się podobało, obaj nie patrzeliśmy na siebie, każdy wiedział co robić, często aczkolwiek nie zawsze tak bywa. Z pomocą Wojtka zajechałem do Cisnej…. W Cisnej zasiedliśmy z Wojtkiem w siekierach. Tak samo jak byłem tam z Gośką- cisza, spokój, nawet niewiele ludzi. Herbata nie smakowała tam jak na kirkucie, czy w innych równie ciekawych miejscach, ale człowiek rozkoszował się i cieszył oczy patrząc na dekorację lokalu. Tak, mam tam swój ulubiony obraz, za każdym razem jak na niego spoglądam przestaje mi wadzić smak herbaty, ciepłe piwo i w ogóle... Tylko ta szafa. Ja to czuję, kiedyś stanie się katastrofa tej szafie..... Znów przesiadłem się do tatowej skodziny, i razem naparliśmy na Moczarne. Nawet prof. Miodek nie znalazłby słów aby opisać piękno tejże doliny!

    foto 27 foto 28 foto 29 foto 30 foto 31 foto 32 foto 33

    foto 35 foto 35 foto 36 foto 37 foto 38 foto 39 foto 40

    foto 41 foto 42 foto 43 foto 44 foto 45 foto 46 foto 47

    foto 48 foto 49 foto 50 foto 51 foto 52

    Absolutny wypas, odlot i w ogóle! Dodam tylko że jest to rezerwat ścisły, wstęp surowo wzbroniony, silnie patrolowany przez SG- czego doświadczyliśmy. Niemniej nie będę ukrywał, że warto było! Droga idzie cały czas jako tako utwardzona aż nagle pojawiają się zabudowy dawnych stacji kolejowych, i w ogóle fajne miejsce (jeziorka bobrowe, moty wąskotorówki…). Doszliśmy aż na Muchową Polanę, tiaaaa bez mapy było wiadomo ze muchowa! W drodze powrotnej natrafiliśmy na wspomnianą SG. Gadka szmatka a chłopaki dążyli do swojego, no i co tu dużo gadać- chcieli ukarać to ukarali. Zgadnijcie gdzie kimałem w nocy? Tak właśnie- by padało to by ciekło hihihi. Wieczorem, ledwo po rozpaleniu w kominku pojawił się uśmiechnięty Wojtek. Wieczorne rozmowy i ciach- Wojtek na ławy na przygotowane wcześniej legowisko, a ja….. do parteru, niedaleko wiaderka z wodą.
    Samo wiaderko z wodą jest bardzo fajną sprawą. Z początku miało mi chłodzić zmrożone pierogi, potem piwo, na końcu wyszedł z tego punkt p- poż, względnie obiekt pożądania spragnionych rankiem mieszkańców. Z wcześniejszych rozmów Wojtek do owego dość prymitywnego punktu p- poż, dorzucił jeszcze gaśnicę. Niechaj gęś kopnie tego, co ją stamtąd zabierze! Myślę że to dobry pomysł z tą gaśnicą- Chatę Socjologa odbudowano w rok- ale tam to inne realia. Szkoda by stracić te chatę, nawet z tym cieknącym dachem.
    https://bieszczady.guide- Że przewodnik napisałem i że ludzi uszczęśliwiam. A co!

  10. #40
    Fotografik Roku 2010
    Fotografik Roku 2009
    Fotografik Roku 2008

    Awatar bartolomeo
    Na forum od
    07.2005
    Postów
    4,243

    Domyślnie Odp: I znowu ja

    Cytat Zamieszczone przez Barnaba
    przesiadłem się do tatowej skodziny, i razem naparliśmy na Moczarne
    Wyprowadź mnie proszę z błedu, bo odnoszę wrażenie, że naruszyliście granice rezerwatu ścisłego. I to nie byle jak, na piechotę, ale samochodem...

    Bartek
    Czterech panów B.

Informacje o wątku

Użytkownicy przeglądający ten wątek

Aktualnie 1 użytkownik(ów) przegląda ten wątek. (0 zarejestrowany(ch) oraz 1 gości)

Podobne wątki

  1. Znowu pojechałem
    Przez bertrand236 w dziale Relacje z Waszych wypraw w Bieszczady
    Odpowiedzi: 14
    Ostatni post / autor: 19-06-2008, 18:47
  2. Znowu
    Przez Barnaba w dziale Relacje z Waszych wypraw w Bieszczady
    Odpowiedzi: 12
    Ostatni post / autor: 19-05-2006, 01:14
  3. Znowu byłem w Bieszczadzie
    Przez bertrand236 w dziale Relacje z Waszych wypraw w Bieszczady
    Odpowiedzi: 114
    Ostatni post / autor: 18-07-2005, 00:41
  4. Znowu wróciłem z Bieszczadu - relacja
    Przez bertrand236 w dziale Relacje z Waszych wypraw w Bieszczady
    Odpowiedzi: 9
    Ostatni post / autor: 16-01-2005, 23:31
  5. [Wilki] Znowu atakuja...
    Przez Ćhy w dziale Fauna i flora Bieszczadów
    Odpowiedzi: 1
    Ostatni post / autor: 21-05-2004, 22:20

Zakładki

Zakładki

Uprawnienia umieszczania postów

  • Nie możesz zakładać nowych tematów
  • Nie możesz pisać wiadomości
  • Nie możesz dodawać załączników
  • Nie możesz edytować swoich postów
  •