Pomiędzy jeziorkami próbowałem znaleźć jakieś rynny lub fragmenty osuwiska, szczerze mówiąc trzeba mieć trochę wyobraźni, bo teren jest dość mocno zarośnięty. Nad drugim jeziorkiem trochę podumałem, ale chętnie stamtąd poszedłem, bo nad jeziorkiem były ze trzy rodziny i z kilkanaście dość rozwrzeszczanych dzieciaków. Dalej drogą przez las w zasadzie jenostajnie nieco pod górę w kierunku Chryszczatej. Tutaj spotkałem miłą panią angielskojęzyczną, która szukała skrótu do szlaku zielonego, jak mówiła była już zmęczona, a samochód zostawiła w "Kamancia". Przed Chryszczatą spotkałem jeszcze jedynie parę turystów schodzących w dół i na samym szczycie dwoje młodych ludzi. Szczyt Chryszczatej dookoła zalesiony, z betonowym ostrosłupem.
Zakładki