No i dostałam przed chwilą wiadro śliwek w prezencie :)
powideł mi się nie chce robić... więc będzie napój wysokoprocentowy idę mieszać! :)
Od wczoraj "przeżera" się miód z cytryną. 200 ml soku z cytryny, około 200 ml miodu i 150 - 200ml spirytusu 96%.
W tym roku aronia okazała się mało wartościowa,susza zrobiła swoje. Miód poszedł w inną kompozycję i ze smaku na starcie jestem zadowolony.
Nalewka Góralska - 500 ml spirytusu,500 ml wody, 250 ml rumu,szklanka miodu, 3 cytryny,3-4 goździki,pół gałki muszkatołowej.
Agrest, czarna porzeczka i malina zostały odfiltrowane, zlane już do butelek i zakorkowane, teraz nabierają mocy i aromatu. Na etapie kąpania się w alkoholu jest 2 kilo kupionej na targu aronii. Osobno pluska się 1/2 kilo dzikiej róży i też osobno drobno pokrojona pigwa pospolita od tygodnia już puszcza soki i aromaty w podobnej kąpieli. Na pigwę mam trochę inny sposób by ją osłodzić, ale to później. Na innym etapie jest w 3 litrowym słoju polskie winogrono... teraz cukier już puszcza z nich sok by później szybko połączyć się w tańcu z czekającą na osłodę odcedzoną nalewkę. Ciekawostka z tym winem... ot rosło i wspinało się po balkonie znajomych, którzy trochę je tam skubali, ale ucztę, patrząc po ilości latających os i pszczół, to miały raczej te latające owady niż dwunogi chodzące twardo po ziemi. Winogrono, jako owoc sam w sobie, było dość ciekawym doświadczeniem degustatorskim i doznaniowym podczas jedzenia, ot pod skórką miało niezwykle mocno galaretowaty miąższ z niebywałą słodyczą. Dziwnie się je jadło, jakoś tak niczym żelki haribo, tylko ten miąższ był bardziej śliski . Kiedy namoczone w "zalewie" winogrono odcedziłem i przesypałem cukrem, tak na swoje oko, to wtedy dopiero postanowiłem spróbować tego odcedzonego "płynu"... kurcze już samo w sobie było słodkie. Znaczy się, że nalewka będzie bardzo słodka.
By już zakończyć to tylko powiem, że jeszcze mrozi się 8 kg dorodnej aronii, którą Ewa własnoręcznie w niedzielę zrywała, skubała, myła i osuszała. Na rwaniu i oporządzeniu zeszło jej, jak sama policzyła, 6 godzin... "kurcze kupa roboty z tą nalewką!". No cóż by dojść do przyjemności, trzeba trochę się pomęczyć.
Tak więc w tym roku trochę nowości, niektóre tylko tak na smak i ilościowo też będzie więcej na końcu. No cóż... smakoszy przybywa, zwłaszcza na aronię.
------
Odniosę się jeszcze do Slava wpisu powyżej... aronia kupiona na targu była faktycznie taka trochę zmarnowana, ale ta Ewy jest dorodnym, pełnym i soczystym owocem, chociaż jak właściciele drzewka(sic!) twierdzą to poprzedni właściciel aronię zaszczepił na jakimś odmiennie gatunkowo drzewku (ale jakim to nie wiedzą).
Ostatnio edytowane przez Recon ; 13-10-2015 o 17:26
Ja liczyłem w tym roku na węgierki z sadu znajdującego się w nieistniejącej obecnie bieszczadzkiej wsi. Tak w sobotę kręciłem esy-floresy żeby dotrzeć do tej doliny i okazało się, że ktoś mnie uprzedził A śliweczki co prawda drobniutkie, ale smak i aromat mają zachwycający i niepowtarzalny. Już dwa razy udało mi się zrobić z nich nastaw nazwany z racji przepięknie położonego miejsca ich występowania, z dala od cywilizacji, na polanie otoczonej ze wszystkich stron zalesionymi wzgórzami "nalewką ze śliwek obesranych przez orły" :).
"Rozum mówi nie raz: nie idź, a coś ciągnie nieprzeparcie i tylko słaby nie ulega; każdy z nas ma chwile lekkomyślności, którym zawdzięcza najpiękniejsze przeżycia." W. Krygowski
No żesz, znowu zaskoczenie !
Nie spotkałem w bieszczadzkiej krainie opuszczonych węgierek ...
...
Spotkałem natomiast przerośniętą tarninę (pamiętasz ta przy torach na RIMB-ie nr...?)
Podobną spotkałem tej jesieni w Niskim (dokładnie w Cigelce)
Ty pewnie nie zdradzisz gdzie natknąłeś się na węgierkę ( bo na forum najlepiej pisać bez opisywania)
"Rozum mówi nie raz: nie idź, a coś ciągnie nieprzeparcie i tylko słaby nie ulega; każdy z nas ma chwile lekkomyślności, którym zawdzięcza najpiękniejsze przeżycia." W. Krygowski
Aktualnie 1 użytkownik(ów) przegląda ten wątek. (0 zarejestrowany(ch) oraz 1 gości)
Zakładki