Oki, to będzie bez pestek i innego badziewia poprawiającego smak.
Przemolla nie mam słuchu muzycznego i na niczym nie gram, chociaż nazwy tych gitar kiedyś chłonęło ucho a dobre kawałki lubię posłuchać.
Niejakiemu grajkowi Steven Gene vel Seasick Steve chyba był obojętny Gibson czy Fender bo grał na czym miał (miał tego trochę) a że jeszcze przytupywał sobie w trekingowych butach i to mi nawet pasowało
Więc ustawiony (nie wstawiony!) jestem po wczorajszym w dobry humor i chyba sobie puszczę "Stiwa" przy robieniu nalewek, w tym nalewki z wiśni bez pestek (sic!). Muzyka chyba nawet będzie pasowała a Wam daję próbkę (muzyki... muzyki!), słuchajcie sobie, ja za jakiś czas też będę tego słuchał i... zagłębiał się w alchemię nalewkową.
https://www.youtube.com/watch?featur...&v=S-vSZFEWHlo
No dobra, było trochę nie na temat
Do miłego
...to taka alegoria.... jak dobre to nie istotne, czy cukier prędzej, czy później.... i czy w ogóle z cukrem.... ale muzyki nigdy za wiele...ha, ha ,ha ale gość o którym piszesz owszem miał kolekcję różnych dziwnych instrumentów.... jednak najbardziej z tego co słyszałem był przewiązany do zdewastowanego Fendera.... fakt, uosabia ten muzyk wszystkie cechy dobrej nalewki....
... tak sobie po schodach poszedłem do piwnicy, aby pomieszać w butelkach i słojach.... oto moje produkty w różnej fazie... przepraszam za poruszone zdjęcia, ale światło w piwnicy tylko z lichej żarówki ... następnym razem się poprawię i zrobię ze statywu...wszystkie produkty w naczyniach z białego szkła....
... malinówka z otryckich malin...
1-DSC_5051-001 kopia.jpg
.... wiśniówka....
1-DSC_5053 kopia.jpg
...po lewej malinówka z malin ogrodowych, a po prawej smorodinówka...
1-DSC_5055 kopia.jpg
...po lewej melisówka na miodzie, a po prawej sosnówka...
1-DSC_5057 kopia.jpg
co do wiśniówki, to mi bardziej smakuje ta "na pestkach", coś w tym kwasie pruskim więc być musi smakowitego.
żeby było smacznie i zdrowo to chyba najlepiej zalać z pestkami a po jakimś czasie drylować. Jest też taka szkoła, że zalać bez pestek a pestki osobno i później ten zalew pestkowy trzeba podgrzewać, co ma pozbawić wyciąg kwasu pruskiego, a pozostawić tylko ten "smaczek" pestkowy. Ale tego sposobu nie próbowałam.
Smakowicie wygląda ta Twoja piwniczka Przemolla... :)))
Tak jak napisałem wczoraj, tak i się stało... 1/2 l 95% lubelskiego + 1/2 l 40% żytniej czystej zostało porządnie zmieszane w jednym naczyniu... do jednego słoja zostało wsypane 1,5 kg wydrylowanych wiśni... do drugiego (trudno mi ocenić wagę) wsypałem jeżyny do słoika po jakimś litrowym soku... zalałem to wymieszanymi procentami i szczelnie pozamykałem... wstawiłem na szafkę i teraz czekam 6 tygodni, czyli gdzieś tak do połowy września.
Wieczorem złapałem smaka by spróbować naparstek zeszłorocznej mojej pierwszej nalewki, aroniówki i... nic dodać nic ująć, to jest to "coś" co musi mieć każda nalewka. Trzymana jest w ciemnościach i może dlatego ma bardzo ciemny kolor, chociaż w kieliszku kryształowym potrafi oddać swój kolor. Podczas "startu" ma wyczuwalny smak i zapach aronii i lekko jej cierpki smak ze sporą nutką słodyczy, na finiszu czuć jej startowe walory, ale są one mocniej wyczuwalne i dochodzi jeszcze procentowa moc, chce się ten smak zachować na dłużej na języku bo intryguje zmysły... cierpkość i słodkość, moc i smak z delikatną nutką jagód, czarnej porzeczki, soku z aronii no i ta delikatnie intrygująca cierpkość, która jest chyba istotą tej nalewki. Strasznie się cieszę, że z nieba mi w tamtym roku spadła aronia i zrobiłem z niej nalewkę, moją pierwszą. Przepisu na nią już nie zmienię bo czemu miałbym, jak dał taki finał a i popchnął w alchemię. Polecam, zróbcie nalewkę z aronii, chociaż trochę i za rok spróbujcie.
A teraz jak zwykle w tym wątku mam pytanie do mistrzów... na straganach lub w słoikach na trotuarze widzę sprzedawaną żurawinę też i leśną, nada się na nalewkę? Zrobiłbym ją w taki sam sposób jak z aronii czyli wcześniej zamroził?
Narobiliście mi smaka. Po kilku latach przerwy (kiedyś robiłem z wiśni i truskawek), możne znowu coś wyprodukuję. Wiśnie, agrest i porzeczki już oberwane, poszły do kompotów. Będzie jeszcze aronia. Robił ktoś z aronii?
Trochę za cicho na stronie więc podtrzymam go chwaląc się, że wczoraj dostałem regionalne wydawnictwo w którym jest parę przepisów np. na Janowską nalewę miodową, Jabłkówkę z Mikołajówki i jeszcze kordiał żurawinowy kraśnicki, krupnik pszczelowolski, malinóweczka, różne miody pitne, nalewka gruszkowa z Kraśnika, nalewka ziemiańska, nalewka z płatków róży a z wypieków intryguje mnie choćby kulebiak Generałowej Kickiej, kwas chlebowy sapieżyński kodeński, jest tego sporo. Dostałem to w skansenie lubelskim na spotkaniu sołtysów, było nas ze siedem setek luda... wybory blisko. Z ciekawostek to jeszcze spotkałem dziewcze- Łemkinię, która przywędrowała tu zza Gorlic i rzeczy ciekawe opowiada. Jak kogos interesuje jakiś przepis to przeklepię.
U mnie wczoraj rozdziało się ostateczne połączenie z ostateczną ilością % wiśniówki i pigwówki,a także miodówki, wyszło sporo tego, jestem przyszykowany na zimę stulecia, hłe hłe :D
P
"There is no such thing like too much snow" - Doug Coombs
Nieco spóźniona info nt nalewki żurawinowej. To jest jedna z najsmaczniejszych nalewek, choć niektórzy twierdzą, że jej aromat jest nieco 'sztuczny' albo 'mydełkowy'. No nie mogę się zgodzić z tymi krzywdzącymi opiniami. Nalewkę należy naciągać od razu z cukrem po uprzednim 2-3 tygodniowym mrożeniu owoców. Ale tylko z około 1/4 planowanej jego ilości. Pierwszy naciąg ja robię przez około 2 miesiące. Żurawina musi być lekko niedojrzała, bo z tej przejrzałej nie wychodzi później taki aromat. Dusza nalewki do naciągu powinna mieć ~55-60% Po 1 naciągnięciu dosypujemy cukeru ile planowaliśmy (polecam jednak jego wyższą zawartość w tej nalewce) i ciągniemy aż do pełnego wybarwienia płynu - około 1-2 miesiące. W tym czasie nie pijemy 1. nastawu tylko chowamy go w ciemnej szafce lub butli z bardzo ciemnego szkła. Później oba nastawy łączymy w jedność, ewentualnie poprawiamy duszę, choć straty tu są niewielkie z uwagi na niską zawartość soku w owocach żurawiny. Po zmieszaniu trwa przegryzanie, które kończymy jak najpóźniej, cały czas w ciemności - najlepiej tak >10 dni. Idealnie odstana żurawinówka po około roku od zmieszania dla mnie jest najsmaczniejsza. Powstaje głęboko nasycony aromatem trunek, pięknie wybarwiony i z działaniem dla zdrowotności niepodważalnym:) Uwaga: nie stosować żurawiny sprzedawanej czasem na straganach w postaci scukrzonej melasy/masy/brei. Świństwo.
A u mnie słabiej niż zazwyczaj, bo czasu było mało. Jednakże jeżynówka wali aromatem niczym perfuma. Będzie miła w zimie:) A obok wisieneczki utopione i śliwówka masywnie złota. To znak, że będą śniegi i mrozy...
Pozdrawiam Wytwórców
Derty
Rano robimy nic. Lubimy to robić (Z Bertranda, 2011)
właśnie, wziąłby człowiek amunicję
eksportową śliwowicję
drzwi opatrzyłby w inskrypcję:
"przedsięwzięto ekspedycję" (MamciaDwaChmiele,2012)
Aktualnie 3 użytkownik(ów) przegląda ten wątek. (0 zarejestrowany(ch) oraz 3 gości)
Zakładki