robi się tłok , ja też lubię gdy pada deszcz -jest tak cichoZamieszczone przez MF
robi się tłok , ja też lubię gdy pada deszcz -jest tak cichoZamieszczone przez MF
Witaj KrajnieZamieszczone przez mateo#
Dobrze to napisałeś ,ale czy trafi to do świadomości niektórych ,,to wątpię??? --ale niech trafi choć do części to i tak sukces.
"jak góry mówią NIE to NIE i należy odpuścić "(trafnie to określiłeś) powiedziałbym dobitniej należy sp..ć
Ostatnio edytowane przez joorg ; 22-08-2006 o 21:10
"dosyć często rozważam co jest warte me życie?...tam na dole zostało wszystko to co cię męczy ,patrząc z góry w około - świat wydaje się lepszy.."
Pozdrawiam Janusz
przyjemne to zboczenie. bardzo fajne są wyprawy nocne. wyjść po zmroku. ubezpieczyć się w światełko. Taki nocny marsz przez ciemną bukowinę jest dość ciekawy zważywszy na odgłosy jakie dobiegają z ciemności. naturalnie nie polecam iśc samemu. po tej leśnej podróży wyleźdź na szczyt, czy to na jakąś łąke pod szczytem, czy glebnąć się na skałach i czekać - czekać na wschód słońca. oglądac gwiazdy. przewidywać pogodę, wypić piwko, zjeśc czekoladkę. rano (jeżeli jest się w odpowiednim miejscu) na pewno czeka nagroda. w szczególności polecam dwernik kamień - jest łątwy do wyjścia, szybko sięidzie, pułki skalne wygodne do spania i widok niesamowity. rewelacja. niestety kiedy byłem ostatnio wschód był strasznie rozmleczony i nie wygldało to tak jak kiedyś, ale i tak było warto. z pewnością następnym razem niebiosa bardziej się uśmiechną :)Zamieszczone przez MF
a jeżeli chodzi o nieroztropnych turystów - są jak komary na mazurach. padał deszcz. szlak na rawki od bacówki jest śliski. kamienie się osuwają spod nóg - nietrudno o wypadek, a ten w sandałach. owszem sandały to najbardziej nieprzemakalne buty ale gość miał jeszcze skarpetki! i to czerwone w dodatku. taki sobie niemiec (tj. polak, ale nie mający pojęcia o chodzeniu po górach. takie sobie nasze okreslenie). dobra pal licho skarpety. człowiek albo ma stalowe kostki i wie że mu nic nie grozi, albo myślał że mu kto schdy z betonu wylał na sam szczyt. tymbardziej fakt przeraża, jeśli weźmie się pod uwage, że tamta trasa jest dość stroma. no głupota ludzka nie zna granic.
macie jakieś przygody z takimi niemcami (bez urazy do rzeczywistych obywateli Niemiec :()?
raz, pewnego ciepłego dnia idąc szerokim wierchem widzimy laski w miniówach idące od górnych na Tarnicę zapewne. na nogach - japonki. mieliśmy wówczas dobry chumor czego efektem było nabijanie się z tych niemek. nikt z nas jezyka niemieckiego nie znał dobrze, więc ze znanych nam słów powstały sploty nieznaczących zdań prześmiesznie w dodatku akcentowane przez kolegę. franz beckenbauer, ratxzinger guttentag, ja ja, naturlich, in ortnung, ja, deutsche nach hause. co się okazało? jedna z dziewczyn do nas podchodzi i się pyta czy my też jesteśmy z Niemiec - po niemiecku. szok.
Hej :D
Czy ja kiedyś już tego nie pokazywałem tutaj? Pokażę - Wy też pewnie o tym teraz marzycie :)
Rano robimy nic. Lubimy to robić (Z Bertranda, 2011)
właśnie, wziąłby człowiek amunicję
eksportową śliwowicję
drzwi opatrzyłby w inskrypcję:
"przedsięwzięto ekspedycję" (MamciaDwaChmiele,2012)
:D:D:D Taaaa... kiedyś zacząłem sp... z przełęczy Goprowców. Dopadło mnie już za siodełkiem pod Tarnicą. Takie tam sp...nie. Burza była szybka jak sokół, ja nie... :P Ale rzeczywiście włażenie na piki pod nadchodzącą burzę, to przejaw skrajnej głupoty. Ile to natrąbili się w literaturze górskiej na ten temat, ile trupów zaścieliło szlaki. I nic.Zamieszczone przez joorg
Ja mówiąc o wychodzeniu w deszcz miałem na myśli deszcz siąpiący/lejący monotonnie-jednostajnie z szarej chmury na niskim pułapie, bez widoków na szybkie zakończenie :D Taki typowy dzionek kondycyjny...
Rano robimy nic. Lubimy to robić (Z Bertranda, 2011)
właśnie, wziąłby człowiek amunicję
eksportową śliwowicję
drzwi opatrzyłby w inskrypcję:
"przedsięwzięto ekspedycję" (MamciaDwaChmiele,2012)
Jak widać Derty, sam to najpierw zrobiłeś a teraz napominaszZamieszczone przez Derty
Ja od razu powiem: tak, zdażyło mi się leźć w burzę i po pikach. Byłem w takiej sytuacji że nie miałem innego szlaku do zaopatrzenia w żywność. A do zaopatrzenia w żywność miałem kilka dni drogi i nie miałem nadmiernych zapasów. Przy czym nie znałem nawet odległości (bo korzystałem z prymitywnej mapy aksonometrycznej bez skali) jaką muszę pokonac zanim skończy mi się żywność. Więc nie było co wybierać. Było to w jednym z krajów demoludów, gdzie normalnej mapy tych gór wtedy nie uraczyłbyś. Szczerze.... olałem tę burzę, choć w portkach miałem niemało ciężaru. Pewnie i jestem małorozsądny, ale taki już jestem że się pcham naprzód jak trzeba w każdą burzę.
PS: ale ogólnie jestem z cukru, nie lubię moknąć
Ostatnio edytowane przez malo ; 23-08-2006 o 17:07
pozdrawiam
malo :wink:
Sugerujesz, że miałem wiać przez Bukowe Berdo?:O No może... :P Albo przez Halicz, na wolność, za Bukowską....:D Fakt że nieco wyszedłem burzy na powitanie, ale to naprawdę była próba ucieczki :D W ulewie najmilszy był fragment poniżej obecnego lądowiska dla 'wiertalotów' - to było coś jak chodzenie po wielkim mydle.Zamieszczone przez malo
A co do burzy w ogóle - w Bieszczadach jest się bardziej narażonym na trafienie piorunem niż np w Tatrach, gdzie są liczne miejsca mogące nieźle chronić przed doładowaniem. Mało kto zdaje sobie sprawę z tego zagrożenia, nawet słyszałem, że 'Panie, w Tatrach to może trzepnąć, ale tu, na łące?'.
Są różne reguły i przesądy w sprawie ochrony przed piorunami. Jedna z nich mówi, że pierony chętniej uderzają w drzewa liściaste niż iglaste, a więc jeśli już, to stawajmy pod świerami. Czy zdarzyło się Wam spotkać z taką opinią?
Ostatnio edytowane przez Derty ; 23-08-2006 o 17:24
Rano robimy nic. Lubimy to robić (Z Bertranda, 2011)
właśnie, wziąłby człowiek amunicję
eksportową śliwowicję
drzwi opatrzyłby w inskrypcję:
"przedsięwzięto ekspedycję" (MamciaDwaChmiele,2012)
burza w górach to straszna rzecz. w domku jak jestem otwieram żaluzje, firany rozsówam i oglądam z podziwem, ale na zewnątrz to też sp...
kilka lat temu szlismy z tarnicy na halicz. pod krzyżem było dość spoojne niebo - bielutkie z odrobinką słoneczka. dodam jescze że było poczatek kwietnia, toreż śniegu jeszcze było. będąc na przełęczy ni stąd ni sowąd niebo zrobiło się czarne. niespodzianka - jak to w Bieszczadach. Potężny burzowy mrok deptał nam po piętach. strachu było nieco. jakby zamieć przyszła z wiatrem silniejszym od nas nie byłoby miło. na szczęście przeszło bokiem strasząc nas tylko. Stary Woju miał rację mówiąc że nas ominie, ale i tak włączył 4,5 bieg poza tym to nie miałem zbytnich pogodowych problemów w górach prócz deszczu.
derty, to drugie zdjęcie to co, bo wyznać się nie moge.
Aktualnie 1 użytkownik(ów) przegląda ten wątek. (0 zarejestrowany(ch) oraz 1 gości)
Zakładki