a jeżeli chodzi o nieroztropnych turystów - są jak komary na mazurach. padał deszcz. szlak na rawki od bacówki jest śliski. kamienie się osuwają spod nóg - nietrudno o wypadek, a ten w sandałach. owszem sandały to najbardziej nieprzemakalne butyale gość miał jeszcze skarpetki! i to czerwone w dodatku. taki sobie niemiec (tj. polak, ale nie mający pojęcia o chodzeniu po górach. takie sobie nasze okreslenie). dobra pal licho skarpety. człowiek albo ma stalowe kostki i wie że mu nic nie grozi, albo myślał że mu kto schdy z betonu wylał na sam szczyt. tymbardziej fakt przeraża, jeśli weźmie się pod uwage, że tamta trasa jest dość stroma. no głupota ludzka nie zna granic.
macie jakieś przygody z takimi niemcami (bez urazy do rzeczywistych obywateli Niemiec :()?
raz, pewnego ciepłego dnia idąc szerokim wierchem widzimy laski w miniówach idące od górnych na Tarnicę zapewne. na nogach - japonki. mieliśmy wówczas dobry chumor czego efektem było nabijanie się z tych niemek. nikt z nas jezyka niemieckiego nie znał dobrze, więc ze znanych nam słów powstały sploty nieznaczących zdań prześmiesznie w dodatku akcentowane przez kolegę. franz beckenbauer, ratxzinger guttentag, ja ja, naturlich, in ortnung, ja, deutsche nach hause. co się okazało? jedna z dziewczyn do nas podchodzi i się pyta czy my też jesteśmy z Niemiec - po niemiecku. szok.
Zakładki