Lipiec 2002
.... Choć była to pierwsza poważna wyprawa w góry jak widać nie można było narzekać na koniec niespodzianek, i jak można się domyśleć właśnie zbliżała się ostatnia. W środku nocy ok godz 3-4, budzło mnie szarpanie za sznurki namiotu i jakieś dziwne odgłosy. Na tyle dziwne że poziom adrenaliny podniósł się dość szybko jak na nowicjusza bieszczadzkiego...pomimo dość rzadkiej miny postanowiłem zobaczyć co się dzieje i co nie daje mi spać. Po cichu wystawiłem oczy zza namiotu i okazało się że na polu namiotowym postanowiły zrobić sobie biwak dzikie konie, zapewne bieszczadzkie hucuły. Co za przeżycie, naprawdę ślicznie wyglądały pasąc się na łące, teraz tylko trzeba było mieć nadzieję że nie postanowią zrobić sobie toru przeszkód z mojego namiotu ani nie będą chciały go zdeptać, slyszałem jednak że mają one łagodny charakter więc nie powinny sprawić problemu...
Zakładki