Rano robimy nic. Lubimy to robić (Z Bertranda, 2011)
właśnie, wziąłby człowiek amunicję
eksportową śliwowicję
drzwi opatrzyłby w inskrypcję:
"przedsięwzięto ekspedycję" (MamciaDwaChmiele,2012)
Derty,
Zapomniałem napisać że moje spotkanie odbyło się w 83-84(?) roku ubiegłego wieku.Wtedy to na Św.Zmarłych(spotkanie było tuż przed) w Taterkach nie było nikogo,nawet schron był otwarty ale bez żadnej obsługi.Całkowita pustka(nie ściemniam!),jak niedawno byłem w takim okresie w Tatrach to widziałem i spotkałem "milion Bułgarów"
![]()
Pozdrav
No tak, wszystko jasne. Moje spotkanie odbyło się bodaj w 81:) Zapewne mógł to być ten sam kozioł, znudzony już do reszty turystami. Jednego przeskoczył, drugiego zlekceważył. W 83 byłem w Tatrach tylko w lecie i wczesną jesienią. Też było pustawo, bowiem tak wtedy było w Priwislinskim Kraju. Mało kogo obchodziło turystykowanie. O...teraz takie martwe okresy trafiają się chyba tylko w B. Niskim i czasem w Bieszczadach. W tych ostatnich jakże często w lipcu, a nawet w sierpniuTo dobry prognostyk dla przyszłego zarządcy Kremenarosa. Będzie miał czas włóczyć się za niedźwiedziami po lesie:D Dzikie spotkania go czekają...
Pozdrawiam,
Derty
Rano robimy nic. Lubimy to robić (Z Bertranda, 2011)
właśnie, wziąłby człowiek amunicję
eksportową śliwowicję
drzwi opatrzyłby w inskrypcję:
"przedsięwzięto ekspedycję" (MamciaDwaChmiele,2012)
jeszcze coś o żubrze, co prawda nie w Bieszczadach, ale minister jednak ten sam w całym kraju :
"Rzeczpospolita": Urzędnicy Ministerstwa Środowiska pozwolili byłemu senatorowi Henrykowi Stokłosie na odstrzał żubra. Pozwolenie, pomimo tego, że zwierzę jest pod ścisłą ochroną, kosztowało pilskiego przedsiębiorcę 76 złotych.
Polowanie Stokłosa urządził w lutym 2006 roku. Zabił wtedy 14 - letniego zdrowego żubra, ponieważ skarżył się, że stado tych zwierząt niszczy jego pola w Zachodniopomorskiem. Za zgodę zapłacił 76 złotych, plus 5 złotych opłat skarbowych. Urzędnicy pozwolili mu wypchać zwierzę i zrobić z niego kiełbasy.
Obecnie w Polsce żyje na wolności 750 żubrów. Według prawa można strzelać jedynie do chorych i umierających osobników, a odstrzały komercyjne są rzadkością. W parkach narodowych i krajobrazowych ich zabijaniem zajmuje się wyłącznie służba tych parków, a nie myśliwi. Na pytanie "Rzeczpospolitej" o przyczyny wydania pozwolenia, wiceminister ochrony środowiska Andrzej Mizgalski mówi - Nie pamiętam tego pozwolenia, ale wszystkie dokumenty musiały być w porządku. Na wydanie decyzji miałem upoważnienie ministra Szyszki.
... pewnie to tylko w nagonka na p. "senatora" . Pozdro.
Według gazety (GW) w załatwienie pozwolenia zaangażowały się zastępy urzędników ministerstwa środowiska. W końcu w styczniu 2006 r. stos korzystnych dla senatora orzeczeń trafił do wiceministra Andrzeja Mizgajskiego, który zgodził się na odstrzał. Jak twierdzi Mizgajski, na wydanie decyzji miał upoważnienie ministra Szyszki.
Zgody na polowanie broni Wanda Olech-Piasecka, założycielka Stowarzyszenia Miłośników Żubrów. Według niej zabicie jednego starego osobnika, to wynik dżentelmeńskiej umowy i odstąpienia od żądania odszkodowania.
Nie zgadza się z tym główny specjalista ds. łowiectwa w Dyrekcji Generalnej Lasów Państwowych Jan Błaszczyk. Według niego eliminuje się tylko żubry stare, chore lub z innych względów nieprzydatne do dalszej hodowli. Ale wiek, jak było w tym przypadku, nie może być głównym kryterium odstrzału.
Bałszczyk podkreśla także, że w polowaniu na żubry nie ma nic przyjemnego. - Łatwo je podejść, wycelować. To nie jest polowanie, to eliminacja - powiedział "Rzeczpospolitej"
ps. dla vm2301 - zważ, że o senatorze napisałem w cudzysłowiu ;-), nadto: o taką zgodę nie może wystąpić, jak piszesz, "każdy". Pozdro.
ot, dzikie spotkania...
Ostatnio edytowane przez chris ; 08-03-2007 o 14:09 Powód: dopisek
Myślę, że podania złożyć to chyba nikomu zabronić nie można, jeno nie każdemu rozpatrzą pozytywnie.
Ale nie to jest w sumie najwazniejsze - chodzi mi o wydanie zgody oczywiście - po jaką cholerę? Takie spustoszenie ten żubr robił i na takie straty milionera, czy tam miliardera narażał, że aż innego wyjścia jak zabicie nie było?
Ten Stokłosa to burak pierwsza klasa, a nie senator - normalny człowiek by tego nie zrobił, a prawdziwy biznesmen o PR zadbał.
Pozdrawiam![]()
moje " dzikie spotania " były rózne, i trochę ich było.
Nie bedę ich może opisywał, lecz pokazać wolę. To było takie dzikie spotkanie "dwóch turystów"
pozdroowka
marekm
Chyba koniec historii Pubala w Bieszczadzie(Nowiny):
Lucyna,zwróć uwagę na akapit o przewodnikuREPORTAŻE
9 marca 2007 - 0:01
Pubal nie zamieszka w puszczy
Leśnicy żegnali żubra jak najlepszego przyjaciela. Nic dziwnego - opiekowali się nim prawie dwa lata.
250-kilogramowy żubr biegał między domami w Cisnej, a ludzie pstrykali zdjęcia. Tak wyglądały ostatnie godziny Pubala w Bieszczadach. W piątek odwieziono go do gospodarstwa w Wielkopolsce. Nie musiał tam trafić. Zawinili lekkomyślni turyści.
1 marca rano Ryszard Paszkiewicz, nadleśniczy z Baligrodu, odebrał telefon:
- Pubal chodzi po Cisnej, mieszkańcy próbują go karmić, dzieciaki mają ubaw.
- Wpadłem w złość - opowiada Paszkiewicz. - Przecież niemożliwe, żeby sam wydostał się z leśnej zagrody i pomaszerował ponad 10 kilometrów wprost do Cisnej.
Szybko ustalono, że młodego żubra wywabiła z lasu pod Kołonicami 30-osobowa grupa turystów prowadzona przez przewodnika. Nęcili zwierzę kanapkami i owocami. Poszło za nimi jak po sznurku. -Temu przewodnikowi powinno się zabrać uprawnienia - twierdzi Paszkiewicz. -Zachował się skrajnie nieodpowiedzialnie, zrobił żubrowi krzywdę.
Uratowany z powodzi
Historia Pubala sięga 2005 roku. W lipcu, po potężnej powodzi, która nawiedziła część Bieszczadów, ledwo żywe dwudniowe żubrzątko znaleźli na bitej drodze w Rabem koło Baligrodu robotnicy leśni. Na polecenie Ryszarda Paszkiewicza zostawili cielaka. -Miałem nadzieję, że odnajdzie go matka - wspomina nadleśniczy. - Dzień później było wiadomo, że musimy się nim zaopiekować.
Podaliśmy mu mleko. Był tak głodny, że wypił je duszkiem.
25-kilogramowy żubr trafił do zagrody przy leśniczówce Witolda Szybowskiego w Czarnem. Menu ustalono z naukowcami. Udało się znaleźć domową krowę, która świeżo po ocieleniu daje tzw. siarę -najbardziej wartościowy pokarm dla malucha. Żubr dziennie wypijał nawet 6 litrów. - Ssał mleko przez smoczek z plastikowej butelki po wodzie mineralnej - uśmiecha się Witold Szybowski. - A jak się do mnie tulił! Niczym ludzkie niemowlę.
Wilczy apetyt
Leśnicy nazwali żubra Pubal, mimo że zwyczajowo dzikim zwierzętom nie nadaje się imion. "Pu” to litery zastrzeżone dla żubrów linii nizinno-kaukaskiej żyjącej w Bieszczadach, a "bal” to pierwsze litery od Baligrodu. Po trzech miesiącach spędzonych w zagrodzie w Czarnem Pubal ważył już grubo ponad 100 kg. Nic dziwnego - miał iście wilczy apetyt. Pochłaniał siano, buraki, jeżynę, gałęzie jodły i sosny. I robił się coraz bardziej krnąbrny. Wierzgał nogami, rozbijał rogami wiązki siana.
Wiosną 2006 r. leśnicy zadecydowali o wypuszczeniu Pubala na wolność. - Był zdrowy, silny, więc mógł wrócić do naturalnego środowiska - tłumaczy Szybowski. - Ale nie przeczę, było mi trochę żal się z nim rozstawać. W końcu chodziłem koło niego dzień i noc przez dziewięć miesięcy...
Zwierzę wprowadzono najpierw do skrzyni transportowej. Nie bez trudu, bo stawiało opór. Potem wywieziono je kilkadziesiąt kilometrów od miejsca, w którym dotąd przebywało. - O dziwo, byczek wyszedł ze skrzyni spokojnie, był tylko nieco zdezorientowany - wspomina Edward Marszałek, rzecznik Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Krośnie. - Po chwili został sam na sam z dziką przyrodą.
Nieodwzajemniona miłość
Przyszedł maj, a wraz z nim w Bieszczady zjechali na długi weekend turyści. Pubal szybko zrozumiał, że może się przy nich posilić. Wypatrzył grupkę młodych biwakowiczów i...wprosił się na obiad. -Strasznie ich przestraszył - opowiada Stanisław Strzyżewski z Leska, któremu zrelacjonowali tę historię. - Pierwszy raz zobaczyli takie zwierzę, no i nie mieli pojęcia, że jest oswojone i dopiero uczy się życia w lesie.
Niedługo po tym zdarzeniu spotkał się z Pubalem Witold Szybowski. Żubr nie chciał przystać do stada dziko żyjących pobratymców i samotnie włóczył się po okolicy. - Szukał ludzi, bo u nich się wychował. Jednak nie poznał mnie, co świadczyło o tym, że ta moja miłość do niego została nieodwzajemniona - śmieje się pan Witold.
Towarzyskiego byczka zamknięto w zagrodzie aklimatyzacyjnej o powierzchni jednego hektara w Woli Michowej. Odizolowano go od ludzi, podrzucano tylko niezbędną karmę. Leśnicy chcieli go zmusić do poszukiwania naturalnego pokarmu własnymi sposobami. Te umiejętności miały mu ułatwić życie po opuszczeniu zagrody.
Zanim do tego doszło, Pubal sam uciekł. Była akurat niedziela, więc powędrował za ludźmi aż pod kościół.
- Wtedy zrozumiałem, że przywrócenie go do natury będzie zadaniem skrajnie trudnym albo wręcz niemożliwym - mówi doc. Kajetan Perzanowski ze Stacji Badawczej Fauny Karpat w Ustrzykach Dolnych.
Teraz albo nigdy
Mimo tych wątpliwości, leśnicy opiekujący się na co dzień Pubalem nie zrezygnowali z kolejnych prób. W lutym ważącego już 250 kg byka przetransportowali do lasu pod Kołonicami w Nadleśnictwie Baligród. Daleko od dróg i zabudowań. W specjalnie przygotowanym ogrodzeniu miał znowu przyzwyczajać się do życia z dala od ludzi.
Nadzieje prysły 1 marca rano, kiedy Ryszard Paszkiewicz dowiedział się, że Pubal spaceruje po Cisnej. Natychmiast wysłał tam swoich podwładnych, by spróbowali odciągnąć żubra od wsi. Zastali go między blokami. W pobliżu kręcili się mieszkańcy, pstrykali zdjęcia.
- Szybko dowiedzieli się, że zwierz jest oswojony, ale i tak istniało niebezpieczeństwo, że może kogoś poturbować - mówi Paszkiewicz.
- Był spokojny, nawet przyjazny, chętnie podchodził do ludzi - zapewnia świadek zdarzenia, ale prosi, by nie publikować jego nazwiska.
Kajetan Perzanowski: - Pubal nie stracił wszystkich dzikich instynktów. Sprowokowany, choćby zbliżonym do niego aparatem fotograficznym, mógł nadziać człowieka na rogi.
Żubr jedzie do żubroni
Leśnikom udało się odciągnąć żubra od osiedli mieszkaniowych i odprowadzić w miejsce, gdzie nie byłby niepokojony. -Pomyślałem, że już najwyższy czas, by opuścił Bieszczady - przyznaje nadleśniczy z Baligrodu. - Nie powziąłbym takiego zamiaru, gdyby nie turyści, którzy wywabili go z lasu i zniweczyli jego szanse na życie w lesie.
Chętnych na zaopiekowanie się Pubalem nie brakowało. Bardzo chciał go mieć u siebie Henryk Ordanik, hodowca żubroni z Wielkopolski (żubronie to żubry skrzyżowane z bydłem domowym - przyp. KP), który dowiedział się o nim z telewizji. Na wywóz Pubala z Bieszczadów musiał się jednak zgodzić minister środowiska.
- Zezwolenie otrzymałem dzień po wydarzeniach w Cisnej - mówi Ryszard Paszkiewicz. - W piątkowe południe nasz podopieczny na zawsze opuścił bieszczadzkie lasy. Nawet nie stawiał oporu przy zapędzaniu go do skrzyni przewozowej.
Kilkanaście godzin później najsłynniejszy w ostatnich latach bieszczadzki żubr przekroczył bramę gospodarstwa rolnego w Karolewie w gminie Borek Wielkopolski. - Dojechał w dobrej kondycji - zapewnia Henryk Ordanik. - Na razie przebywa w niewielkiej zagrodzie, oddzielony od dwóch starszych od niego żubrów. W ogóle nie jest nimi zainteresowany, większym zaufaniem darzy naszych pracowników.
Dawca nasienia
Nasienie Pubala będzie wykorzystywane do sztucznego zapładniania domowych krów. - Próbujemy tu wyhodować żubronie - wyjaśnia Ordanik. - Na razie mamy dwa, ale liczymy na więcej. Nie wątpię, że sprowadzony z Bieszczadów żubr odegra w tym projekcie znaczącą rolę.
Krzysztof Potaczała![]()
Pozdrav
To nie ja. Mam nadzieję, że będzie mu tam dobrze. Szkoda, że wywieziono go z Bieszczadów. Można byłoby u nas stworzyc mu taką zagrodę. Z Pubalem byłam związana emocjonalnie. To przez niego nie udało nam się w ubiegłym roku zrealizować dużego kontraktu. Był wart tego.
Sądzę, że pojawił się problem co zrobić z młodymi zwierzakami, kóre nie mogą liczyć na swoją mamę. Kilka lat temu młody niedźwiadek został zabrany z ludzkiej zagrody (mamę najprawdopodobniej skłusowano) i dostarczony do gawry. Wszystko wskazuje na to, że zginoł. Potem ten problem z wilkami. Teraz historia Pubala. Trzeba będzie pomyśleć nad jakimś projektem. Tylko muszą to zrobić fachowcy.
Proszę o nazwisko tego przewodnika. Dajcie go w moje ręce, a ja już będę wiedziała co mam z nim zrobić.
Aktualnie 1 użytkownik(ów) przegląda ten wątek. (0 zarejestrowany(ch) oraz 1 gości)
Zakładki