na pewno sporo z was w czasie wypraw po Biesczadach miało okazje spotkać na swej drodze jakiegoś fasvynującego zwierza. może to był potężny miś, który szedł se dolinką, albo wspaniały byk stanął wam na drodze . . . opowiedzcie coś fajnego.
ja 3 dni temu miałem takie spotkanie. wraz z kuzynem i jego dziewczyną z Hoszowa poszedłem na jego pole tuż przy lesie na Żukowie. Wzieliśmy namiot, wieczorem ognisko, 2 piwka, kiełbaska i spać bo rano mieliśmy kupę roboty. sen miałem spokojny. został jednak około 5 nad ranem przerwany. okazało się ,że ktoś nas odwiedził. jakby świadomie powyrywał nam śledzie. Naturalnie z początku czuliśmy strach. Pierwsze pytanie: kto to? dopiero jak pośpiesznie wygramolilismy się z namiotu naszym oczom ukazał się . . . żubr. nie był bardzo duży. był to samiec. skąd on się tam sam wziął? pasł się przy namiocie. przeżyliśmy coś więcej niż tylko zdziwienie.
Jednak to żubr przełamał pierwsze lody i podszedł do mnie jako pierwszy. doprawdy nie wiedziałem coi robić. aż się spociłem. powąchał mi dłoń i zaczął ją lizać! Niesamowite. Mimo, że mieliśmy ze sobą kanapki z ogóreczkiem i sałatką nie chcieliśmy go karmić. Najwyraźniej tego on od nas oczekiwał. Po godzinie odszedł w gąszcz trochę pewnie zawiedziony. musiał wiele przebywać z leśnikami albo kręci się w okolicy i chłopi go karmią. Przykra ogarnęła mnie myśl, że jego serdeczność i ufność może doprowadzić kiedyś do jego śmierci jak to już nie raz było w Bieszczadzkich lasach
Zakładki