Przy okazji sie przywitam :)
Również jestem z Łodzi i gdybym tylko miała takową możliwość (wrrr, życie jest podłe, bo takiej nie mam) opuściłabym to miasto w tempie znanego strusia :)
Jesli chodzi o mój pierwszy pobyt w Bieszczadach to przypadł on na Wetlinę. Jakieś 1o lat temu i do tej pory klimat bieszczadzki tkwi we mnie mocno, tak się zadomowił skubany :)
Kilka lat z rzędu witałam w Wetlinie wakacyjne dni, aż któregos pięknego roku wybrałysmy się z koleżankami do pewnej wioski w okolicach Komańczy. Wyprawa w ciemno, szukałyśmy czegoś bardziej na uboczu (Wetlina z roku na rok stawała się coraz bardziej "turystyczna") i znalazłysmy. Jestem zauroczona tym miejscem i cały rok czekam na kosmicznie krótki - dwutygodniowy urlop, żeby naładować się energią na cały rok. Z różnych dziwnych przyczyn nie mogę odwiedzać Bieszczadów częściej, nad czym ubolewam co jakieś 12 minut.
Buziaki dla wszystkich szalonych :)




Odpowiedz z cytatem
Mój start w Bieszczady odbył się troszkę wcześniej :D Właśnie niedawno minęło kolejne okrągłe dziesięciolecie. I wcale wtedy nie poznałem 'słynnych' zakapiorów. Bo oni wówczas tam nie byli wstawiani na piedestały postaci legendarnych. To przysło później. Po prostu byli i wielu z nich zobaczyłem w roli zwyczajnych ludzi ciężko walczących o byt. Nawet nie wiem, czy dobrze kojarzę ich 'nicki'. 
Zakładki