Pierwszy raz w Bieszczadach...... hmmm... to był października 1988 roku. Wycieczka szkolna. Najpierw było no było ładnie ale.... pierwszego dnia weszliśmy na Wetlińska (oczywiście najkrótszym szlakiem do chatki). Wszedłem... zobaczyłem... i tak mi zostało... Przez 4 lata jeździłem tam kiedy się dało. Sam. I było pieknie. Potem się ożeniłem i przez 9 lat nic. Cztery lata temu zabrałem żone w Biesy. Była lekko niechetna ale... Zabrałem ja na Wetlińska. Weszła... Zobaczyła... i zrozumiała mnie. Teraz jeździmy co roku. Czasem jade sam, czasem bierzemy dzieci. Syn złaził ze mną większość (wszystkie?) z tych najpopularniejszych szlaków. Prawie zawsze zabieramy kogoś kto tam jeszcze nie był. I jest superrr....;-)