"Rozum mówi nie raz: nie idź, a coś ciągnie nieprzeparcie i tylko słaby nie ulega; każdy z nas ma chwile lekkomyślności, którym zawdzięcza najpiękniejsze przeżycia." W. Krygowski
W temacie dalej głucho i ciemno. Ktoś z was wie czy Rafał Barski ruszył sprawę wydania Karpackich gier? Może przydałby się jakiś apel albo petycja?
Rafał Łoziński
Pewno Barszczu wie...
Bazyli jest już mały wianuszek ludzi, którym sprawa Karpackich Gier mocno leży na sercu i ten temat wcześniej czy później na pewno załatwią. Sądzę, że kwestia wydania tego tytułu jest do załatwienia w ciągu najbliższych 2, 3 lat.
Rafał Łoziński
Kłopot z Vestri jest minimalny i do przeskoczenia dla potencjalnego wydawcy.
Rafał Łoziński
"Karpackie Gry" Miloslav Nevrly. Capatinii. Fragment o Vinturaricy. Tłum. Gryf.
Daleko na południowym zachodzie znajduje się piękna wapienna perć, stroma i niebotyczna. Niebezpiecznie jest po niej kroczyć. Vanturarita, królowa wichrów południowych Karpat. Postrzępione skały. Rozwścieczone psy, otoczy cię ze dwadzieścia takich bestii. Zanim dotrzesz na południowy skraj wapiennej perci musisz przejść Cheiou, najwęższy karpacki wąwóz, gdzie w trakcie burzy zionie grozą. Z pod białych ścian wąskich na wyciągnięcie ramion płynie głęboka, zielonoczysta woda , tak z gór wypływa Cheia. U źródeł Cheii znajduje się najpiękniejszy karpacki zakątek przyrodniczy. Ogromny skalny kocioł z pionowymi ścianami a na jego dnie znajdują się opuszczone popadające w ruinę domki myśliwskie. W chacie wiszą zioła związane w bukiety. Gorzki zapach, Cisza. Miętowa herbata i łoże z jodłowych gałęzi. Zupełna samotność. W lasach u ujścia Cheii znajduje się samotny klasztor otoczony kamiennym murem. Kiedy zastukałem w drzwi otworzyły cztery zakonnice. W wieczornym słońcu dostrzegłem białe lilie i płonące maki. W celi pokrytej freskami otrzymałem kukurydziany posiłek. Kołatania w dźwięczącą deskę nawoływały ku wieczornej modlitwie. Zapach roślin, słychać szmer tkania. Do tej pory nie przeżyłem przed snem takiego pokoju w sercu i nigdy bardziej nie wstydziłem się za swoją czarną i chciwą duszę.
Rafał Łoziński
piękny fragment...
Wszystkie Karpackie Gry można czytać i czytać i czytać bez końca
niesamowite jak Ktoś (czyt. Miloslav Nevrly) potrafił ubrać te "rzeczy" w słowa
super by było mieć i polską wersję tej pięknej książki :)
Nie potrafię redagować swoich postów więc poprzedni wpis uzupełniam z fragmentem o Vinturaricy
"Karpackie Gry" Miloslav Nevrly. Capatinii. Tłum. Gryf.
Góry ciągną się w nieskończoność. Wędrujesz a dni płyną. Na wschodzie w dorzeczu mętnego Oltu z ciepłymi łachami piachu i żwiru wraz z naniesionymi konarami i pniami drzew, który jeszcze długo płynąc nie zmiesza swych wód z czystą i bystrą Lotru, grabieżczą żeką z gór. Białe ściany nad rzeką są tak strome, że drzewa miast rosnąć w niebo skłaniają się ku skałom. Cygańska wieś w dolinie namiotów, do prawdy Braciszku jeszcze takiej nie widziałeś; ognie, wychudzone psy, gliniane chałupy, smród, błoto, czerwone suknie.
Nad doliną wielobarwne suche łąki, nad nimi pokrzywione wichrami buczyny, jeszcze wyżej dalekie wielkie świerczyny a nad nimi trawy. Daleka droga wiedzie na kapaczyńskie połoniny, które wynoszą się ponad dwa tysiące metrów. Wędrówka będzie trwać długo. Hale zmieniają się w kamieniste zbocza. Na przełęczach na płajach odkryjesz pięknie malowane krzyże. Wszystko musisz nieść ze sobą, a do domu przywieziesz znalezione podkowy. Ogromne, kwadratowe koliby przypominają twierdze. Jeśli nie potrafisz przełamać się do picia wody z końskich i owczych kałuży, wtedy nie powinieneś spacerować po kapaczyńskich grzbietach! Kapaczyny kończą się na przełęczy Małego Oltu, dalej ku zachodowi pielgrzymować będziesz gurami wysokiego Paringu.
Daleko na południowym zachodzie znajduje się piękna wapienna perć, stroma i niebotyczna. Niebezpiecznie jest po niej kroczyć. Vanturarita, królowa wichrów południowych Karpat. Postrzępione skały. Rozwścieczone psy, otoczy cię ze dwadzieścia takich bestii. Zanim dotrzesz na południowy skraj wapiennej perci musisz przejść Cheiou, najwęższy karpacki wąwóz, gdzie w trakcie burzy zionie grozą. Z pod białych ścian wąskich na wyciągnięcie ramion płynie głęboka, zielonoczysta woda , tak z gór wypływa Cheia. U źródeł Cheii znajduje się najpiękniejszy karpacki zakątek przyrodniczy. Ogromny skalny kocioł z pionowymi ścianami a na jego dnie znajdują się opuszczone popadające w ruinę domki myśliwskie. W chacie wiszą zioła związane w bukiety. Gorzki zapach, Cisza. Miętowa herbata i łoże z jodłowych gałęzi. Zupełna samotność. W lasach u ujścia Cheii znajduje się samotny klasztor otoczony kamiennym murem. Kiedy zastukałem w drzwi otworzyły cztery zakonnice. W wieczornym słońcu dostrzegłem białe lilie i płonące maki. W celi pokrytej freskami otrzymałem kukurydziany posiłek. Kołatania w dźwięczącą deskę nawoływały ku wieczornej modlitwie. Zapach roślin, słychać szmer tkania. Do tej pory nie przeżyłem przed snem takiego pokoju w sercu i nigdy bardziej nie wstydziłem się za swoją czarną i chciwą duszę.
Rafał Łoziński
Aktualnie 1 użytkownik(ów) przegląda ten wątek. (0 zarejestrowany(ch) oraz 1 gości)
Zakładki