W temacie "żerowania" w sąsiedztwie niedźwiedzia lub w ogóle posiadania jedzenia ze sobą, to wnioski rodzime (np. tatrzańskie misie) pokrywają, się jak widzę, z np. amerykańskimi. W Kanadzie w Parku Algonquin w Ontario czy w Gros Morne Natl. Pk. na Nowej Funlandii spotkały mnie radykalne obostrzenia co do campingów i posiłków w terenie. Na stanowisku w lesie jedzenie można było tylko przechowywać w coolerach, a coolery w zamkniętych samochodach. Samochody musiały stać po przeciwnej stronie stanowiska w stosunku do namiotu. Żadnych odpadków na polu namiotowym. Żadnych butelek lub kartonów z napojami w namiotach, żadnych słoików z dżemem, puszek z piwem. NIC ! Nawet ogryzek był chowany do folii a folia wędrowała zaraz po posiłku do pojemnika-schronu zabetonowanego w podłoże. Kosz miał specjalne zamknięcia, trudne do sforsowania dla baribali i był codziennie opróżniany. Te pojemniki stały daleko poza prysznicami, kuchnią i stanowiskami na campingu.
Na wycieczki w teren brało się głównie jedzenie hermetycznie zamknięte a inne zjadało w pierwszej kolejności. Gdy nocowaliśmy w lesie na dwu-, trzydniowej trasie, to zapasy po posiłku wędrowały do worków, a worki były zawieszane wysoko na gałęzi ze sto kroków od namiotu w kierunku prostopadłym do linii naszej trasy. Straszno i surrealistycznie było skradać się nad ranem do własnego worka z jedzeniem
W centrach informacji w Parkach Narodowych rozdawano broszurki o niedźwiedziach. Stosując się do ich zaleceń, byliśmy zawsze gotowi w krytycznej sytuacji, pozbyć się naszego plecaka z żywnością. Radzono też nigdy się nie skradać i nie podchodzić zwierza. Raczej gwarnie kroczyć ( podśpiewywać, gwizdać, gadać lub brząkać kamykiem w butelce po wodzie ). Przy spotkaniu z niedźwiedziem sugerowano łagodne wycofanie, jak pisała Lucyna, ale, RZECZ DZIWNA, nie zalecano unikania wzroku niedźwiedzia, ale proponowano: zatrzymanie się i (jeżeli niedźwiedź nas już widzi lub robi "stójkę" ), pokazanie mu, że też go widzimy, a dopiero potem zejście mu z drogi. Żadnego panicznego "w tył zwrot" i gnania na oślep przed siebie. To tylko zachęca misia do pościgu (około 50 km/h po płaskim).
I jeszcze jedna INFORMACJA DLA PAŃ z broszurki. Jeżeli któraś z nas była w pierwszych dniach cyklu, to wręcz sugerowano odłożenie wyprawy na Parkowy camping i do lasu na inny, spokojniejszy czasCóż, trzeba było trochę "rozregulować się hormonalnie", zamiast siedzieć w domu i gapić się na misie w TV.
Zakładki