Jeszcze na jedną rzecz chcę zwrócić uwagę i zapytać ? Na mojej ww. wycieczce nie spotkaliśmy misia ( Boże broń ! ) ale wielokrotnie widzieliśmy łosie, karibu, łasice, bobry, króliki, wiewiórki, itd. Zawsze wokół dużych zwierząt ( łoś czy karibu ) unosiły się chmary much, komarów, black fly i innego tałałajstwa. Do tego stopnia był to problem, że próby fotografowania zwierza z bliska ( tzn. jakieś 15-20 m ) kończyły się ucieczką nie przed zwierzem ale przed towarzyszącymi mu owadami. Koszmar ! Nie można było utrzymać aparatu, po te cholery już nas gryzły
Ciekawa jestem, czy naszym misiom też towarzyszy tak duża ( zasięg ) latająca armia "fanów" ? Myślę sobie, że tam w Kanadzie, muchy nas "ostrzegały" jednocześnie przed zwierzęciem lub padliną ... a jak jest w Bieszczadach ?