hehehe....w tym roku we wrzesniu bylam pierwszy raz w Bieszczadach...poza wiadomosciami z lekcji geografii i opowiadaniom kolegi Bizona nie mialam zadnego obrazu jak to moze wygladac i czego mam sie tam spodziewac. stwierdzilam ze trzeba skonczyc z domyslami i wybrac sie tam, w ramach odpoczynku po pracowitym lecie i znalezienia odpowiedzi na pytanie co to jest i jakt to wyglada. na "wycieczke" zabral mnie Bizon ktory ma zdecydowanie wieksze pojecie o Bieszczadach niz ja. wyruszylismy z ustrzyk dolnych w niedziele. dom i zycie nosilismy w plecakach (Bizon mial tak potwornie ciezki plecak , ze powaznie mowiac jestem pelna podziwu dla jego sily fizycznej!). pierwsze podejscie Gromadzyn...bylo wesolo, same emocje...na poczatku smiech, pozniej "ok jeszcze tylko kilka metrow" a pozniej "o Boze co ja tu robie?" . kondycja po wakacjach kiepska , zero formy...:)nocleg pod chmurka w okolicach Rowni. ognisko, nalewka babuni, krotka wymiana zdan, smiech i spac. nastepnego dnia pogoda dopisala i mozna bylo ogladac bogactwo natury w calej okazalosci. wyruszylismy na szlak - Pasmo Żukowa, droga do Czarnej, Moklik, Rosolin (jaskinia) i Polana. widoki byly naprawde mile. slady niedziwdzia na drodze, zimna woda w potoku...bylo bardzo pozytywnie( pomijam emocje zwiazane ze sladami misia!!!!! )dzien mina bardzo szybko, a piwo smakowalo tak dobrze ze nie da sie tego opisac...klimat byl niesamowity. Bizon mial maly problem z przekonaniem mnie do wody ze zrodelka i do tego bym nie wpadala w panike na widok niedzwiedzich lapek...:)ale w koncu mu sie udalo:) namiot rozbilismy w okolicy Polany. w nocy bylo rykowisko..niegdy czegos takiego nie slyszalam..bardzo fajna sprawa..głosna..hehehe w okolicy naszego namiotu byly 4 ryczace stworzenia. jeden był młody bo nie kumal bazy i nie szlo mu najlepiej. szczerze mowiac to jak go uslyszalam to zapytala m BIzona co to za ptak:) rano mgla i sliczny wschod slonca... zamglony ale uroczy. zjedlismy sniadanie, zebralismy klamoty i ruszylismy dalej. Pasmo Otrytu, Chata Socjologa, Dwerniczek. dzien byl pogodny i wesoly. szlo sie bardzo dobrze i niedzwiedzich lapek nie bylo za wielew schronisku byli ludzie ktorzy milo nas przyjeli. w spokoju pochlonelismy potrzebne kalorie i uzupelnilismy zapas wody. w Dwerniczku upragniony nektar- piwo( Reds jablkowy swietnie sie przyjmuje po wysilku!!!!)i planowanie kolejnych dni wedrowki. zebralo nam sie na wspominanie starych ZHPowskich czasow i rozmyslaniach co do przyszlej pracy, nauce itd.zdecydowalismy ze pojedziemy do ustrzyk gornych i tam bedziemy wychodzic na szlaki bym mogla poznac rowniez te wyskoie bieszczady. na nasze szczescie zlapalismy stopa do Mucznego. w okolicy znalezlismy nocleg i spotkalismy znajomych Bizona-Harnasia i Wojtka. przy kominku przegadlismy caly wieczor. a rano ruszylismy z chlopakami na poszukiwanie jaskin, jam...mozna powiedziec ze poznawalam bieszczady doglebnie..heheh:)niestety przy 2 podejsciach lipa, nic nie znalezlismy, ale mimo to bylo bardzo milo. pogoda niestety nie byla najlepsza i nie dalo sie zobaczyc krajobrazu...przenocowalismy w kolejnym bardzo klimatycznym miejscu...Wojtek ugotowal jakas zupke-sklad: grzyby, cebula, fasolka, ryz, przyprawy....jadlo bylo boskie. we 4 caly wieczor sie zajadlismy!!! i z ogromnego gara nic nie zostalo na rano:) kolejnego dnia nasze drogi sie rozeszly. chlopaki udali sie do ustrzyk dolnych my do gornych. znalezlismy z Bizonem miejsce na noleg, zostawilismy rzeczy w schronisku i podreptalismy na Wielka Rawke...trase pokonalismy w 1h30min szlo sie bardzo dobrze. pogoda byla extra. wiatr byl silny ale to nie przeszkadzalo. widoki byly niesamowite. powaznie!!!!uroczo slicznie i w ogole pozytywnie!!! !!!!wszystko to doprowadzilo do tego ze mielismy bardzo dobry humor. ostatniego dnia mojego pobytu postanowilismy zdobyc Tarnice...poniewaz bylismy ograniczeni czasem wyszlismy na szlak z Wolosatego. pogoda pikna!!!krajobraz cieszyl oko. po drodze mijalismy stado koni. ktore chyba potraktowaly Bizona za jakiegos pastucha i szly za nim az do plotka..hihhihihihi tego dnia szlo sie nieco gorzej..nie znamy przyczyny...ale weszlismy i tak bardzo szybko a widok wart byl tego by sie spocic!!!wiatr-silny i meczacy nie byl w stanie odstraszyc nikogo.ok 15 wyjechalam do domu( okolice Bialegostoku). podsumowujac: jak na pierwszy pobyt w bieszczadach zobaczylam bardzo duzo!!!Bizon postaral sie bym poznala bieszczady z "kazdej" strony i udalo mu sie!!!jestem bardzo zadowoloona i z przyjemnoscia tam wroce!!!ale nastepnym razem bede grzecznie chodzic po szlakach. to byl tydzien dobry na przemyslenia, wyciszenie sie i podjecie waznych zyciowych decyzji. teraz chyba (troche) rozumiem ludzi ktorzy kochaja Bieszczady!!! znalazlam odpowiedz na swoje pytanie. pozdraiwam brata Bizona i Jego zone!!!
Zakładki