Strona 2 z 7 PierwszyPierwszy 1 2 3 4 5 6 7 OstatniOstatni
Pokaż wyniki od 11 do 20 z 62

Wątek: Marcowego zemsta po latach

  1. #11
    Powsimorda h.c.
    Awatar Marcowy
    Na forum od
    09.1998
    Rodem z
    Zacisze
    Postów
    2,668

    Domyślnie Odp: Marcowego zemsta po latach

    Sobota, 7 października

    Rano okazuje się, że niesprawiedliwie oceniłem Sławka – to nastojaszczij wyrypiarz. Nie dość, że nie miał śpiwora i spał bez pościeli wprost pod kremenarosową kołdrą, to przyjechał w Biesy z torbą podróżną i w adidasach. Ku memu zaskoczeniu, recepcja skroiła go aż na 20 zł za nocleg. Przy śniadaniu zgodnie narzekamy na wszechobecny syf i postanawiamy po południu zmienić „miejsce stałej dyslokacji” – ja na Wetlinę, Sławek na inny lokal w UG. Z ulgą dostrzegam, że ze swej przepastnej torby mój kolega dobywa mały plecak, z którym zamierza wypuścić się na Rawki. Żegnamy się przed schroniskiem i rozchodzimy w swoje strony – ja na czerwony szlak, on na niebieski.
    Sto metrów dalej natykam się na radosną ekipę kilkunastu współspaczy, z których część kojarzę ze spotkań w łazience lub na papierosie. Średnia wieku koło 50-tki, stroje mocno kurortowe, zapał bojowy. Niestety oni też mnie rozpoznają i hałaśliwie anektują do zespołu. Również wybierają się na Tarnicę. Co chwilę strzelają otwierane puszki piwa, ktoś intonuje pieśń patriotyczną. Luvly... Zanim docieramy do centrum UG, mam ich już dość. Przy kasie BdPN korzystam z okazji i urywam się po pretekstem umówionego spotkania z piękną kobietą. Oczywiście spotykam się z pełnym zrozumieniem, zyskując przy okazji opinię „bieszczadzkiego maczo”. Nawet nie mam wyrzutów sumienia z powodu kłamstwa – w końcu to taka metafora: Tarnica jest rodzaju żeńskiego i – jako taka – wymaga zdobycia.
    Zanim mozolnie wdrapię się na Szeroki Wierch, spotkam mnóstwo takich „teamów”. W końcu jest sobota, więc na szlaku spory ruch. Szacunek mój budzi nobliwe małżeństwo koło 70-tki, z którym rozmawiam chwilę pod Tarniczką. Uwagę zwraca strój pana – spodnie od garnituru wpuszczone w skarpetki, a na stopach lakierki. Państwo zastanawiają się, czy nie wracać, bo są już dość zmęczeni. Żegnamy się, a oni jeszcze nie podjęli decyzji.
    Na grzbiecie lodowate podmuchy przenikają mnie do szpiku kości. Polar nie chroni przed wiatrem, więc wyciągam z plecaka moją tajną broń – wojskową pelerynę. Gdy próbuję ją założyć na porywistych podmuchach, o mało nie odlatuję na Ukrainę. Mam wrażenie, że wyglądam jak skrzyżowanie coppolowego Draculi z czotowym Hrynia. Czyli malowniczo. Choć nieżyczliwi mogliby powiedzieć „głupkowato”. Ale robi mi się znacznie cieplej. Na Przełęczy Krygowskiego odpoczywam dłuższą chwilę w towarzystwie całkiem sporego tłumu. Jest wśród nich młode małżeństwo z 3-, 4-miesięcznym niemowlakiem. No sorry, ale za cholerę nie zrozumiem takich rodziców. Młody ledwo otworzył oczy i już jest wystawiany na kaprysy surowej aury, a starzy właściwie nie są w stanie robić nic innego, niż uważać, żeby dziecku nie stała się jakaś krzywda. Niby kto ma skorzystać na takich eskapadach? Chyba tylko te zastępy innych wędrowców, którzy z egzaltacją rozczulają się nad „młodym podróżnikiem”... Ech, marność nad marnościami...
    Na Tarnicy spotykam grupę młodzieży z przewodnikiem. Tym ostatnim jest ładna, drobna blondynka w okularach, z błękitnym plecakiem ozdobionym naszywką „Przewodnik bieszczadzki”. Zastanawiam się, czy to czasem nie Lucyna. W zasadzie mógłbym po prostu podejść i zapytać, ale... ekhm... nigdy nie miałem śmiałości do kobiet. Wyjmuję aparat i rozglądam się w poszukiwaniu kogoś, kto zrobiłby mi pamiątkową fotkę. Swoje ofiary wybieram zazwyczaj spośród ludzi, którzy mają bardziej skomplikowany sprzęt fotograficzny. Wychodzę z założenia, że komuś takiemu nie trzeba tłumaczyć podstawowych zasad posługiwania się zoomem czy ręcznego ustawiania ostrości. Jak się okazało tydzień później, dobra dusza, która uwieczniła mnie na Tarnicy, obcięła mnie w pasie i miłościwie zagarnęła do kadru prawie wszystkich współzdobywców.
    Schodzę na przełęcz i tu następuje trudny moment decyzji. Wariant optymistyczny zakładał dalsze przejście przez Bukowe Berdo do Widełek. Z jednej wszelako strony jest już po 15, więc do UG wracałbym po zmroku, a poza tym – szczerze mówiąc – czuję już w mięśniach dotychczasową trasę. Rozważywszy wszystkie „za” i „przeciw” decyduję się wracać przez Wołosate. Schodzę więc do centrum wsi, wypijam pokrzepiające piwko pod sklepem, zapalam drugiego tego dnia papierosa (co skutkuje atakiem kaszlu) i ruszam asfaltówką w stronę Ustrzyk. Gdy widzę kierowców próbujących rozpaczliwym slalomem omijać dziury w jezdni, rezygnuję z łapania „stopa” i do „Kremenarosa” wracam o zmierzchu.
    W pokoju spotykam Sławka. Wrócił z trasy dużo wcześniej, ale nie znalazł w UG żadnego innego wolnego miejsca na nocleg. Ja również nie mam sił ani ochoty tłuc się do Wetliny o tej porze, więc zgodnie decydujemy się na kolejną noc w schronisku. Idziemy do baru uregulować należność i wziąć pościel dla Sławka. Przy okazji wypijamy – statystycznie – po 3 piwka. Sławek – jak zwykle – jedno małe. Wchodzą moi poranni znajomi, którym urwałem się pod pozorem randki. Pytają konfidencjonalnie, jak mi poszło spotkanie z kobietą. Zgodnie z prawdą odpowiadam, że mi uległa, co zostaje skwitowane radosnym rykiem i aprobującym klepaniem po plecach. Pojawia się też owo starsze małżeństwo, które spotkałem pod Tarniczką. Pan „lakierkowy” przyznaje, że ostatecznie zawrócili przed samą Tarnicą. „Ale wie pan, ja mam 73 lata...” Szacunek do kwadratu.
    Zasypiam ok. 20, natychmiast po wsunięciu się do śpiwora. Ale błogi sen nie trwa długo. O 22 moja łyżeczka zostawiona w blaszanym kubku zaczyna miarowo podzwaniać. Za ścianą z dykty rozpoczyna się dyskoteka. Prawie nie słyszę Sławka, który rzuca przekleństwa z drugiego końca pokoju. Ale OK, jest sobota, ludzie się bawią. Wyrozumiałości wystarcza mi do 3 nad ranem. Z zaciśniętymi zębami wbijam się w spodnie i idę do baru, w którym dorzyna się z 5 osób. Grzecznie mówię, że za ścianą próbują spać ludzie, którzy zapłacili za nocleg. Mistrz ceremonii bez słów, za to z kwaśną miną ścisza sprzęt. Wychodząc czuję na plecach wrogie spojrzenia. W pokoju starannie przekręcam klucz od środka i ledwo dowlekam się do wyra.
    Ostatnio edytowane przez Marcowy ; 17-10-2006 o 11:38

  2. #12
    Kronikarz Roku 2010
    Awatar bertrand236
    Na forum od
    07.2004
    Rodem z
    Poznań
    Postów
    4,224

    Domyślnie Odp: Marcowego zemsta po latach

    Cytat Zamieszczone przez Marcowy Zobacz posta
    Sobota, 7 października

    Na Tarnicy spotykam grupę młodzieży z przewodnikiem. Tym ostatnim jest ładna, drobna blondynka w okularach, z błękitnym plecakiem ozdobionym naszywką „Przewodnik bieszczadzki”. Zastanawiam się, czy to czasem nie Lucyna.
    Sądząc z Twojego opisu to nie była Lucyna. Oprócz koloru włosów, okularów i prawdopodobnie koloru plecaka reszta pasuje jak ulał.

    Fajna relacja. Czekam na resztę
    Pozdrawiam
    bertrand236

  3. #13
    Bieszczadnik
    Forumowicz Roku 2008
    Awatar Derty
    Na forum od
    09.2002
    Rodem z
    z lasu
    Postów
    1,852

    Domyślnie Odp: Marcowego zemsta po latach

    :D
    Wiedziałem, że samotne wyprawy są najlepsze :D Kontynuujcie obywatelu, kontynuujcie:D
    A co do rodziców z maleństwem - może poprzez wywołanie serii niemiłych doznań próbuja zohydzić dzieciakowi góry pomni swych udręk na szlakach?:P
    Rano robimy nic. Lubimy to robić (Z Bertranda, 2011)

    właśnie, wziąłby człowiek amunicję
    eksportową śliwowicję
    drzwi opatrzyłby w inskrypcję:
    "przedsięwzięto ekspedycję" (MamciaDwaChmiele,2012)

  4. #14
    Bieszczadnik
    Na forum od
    07.2006
    Rodem z
    pogórze
    Postów
    114

    Domyślnie Odp: Marcowego zemsta po latach

    Ech, Marcowy.... Jak tak czytam, to sama mam ochotę na taką samotną włóczęgę, jako to drzewiej bywało.... bardzo, bardzo ciekawe.. :D
    pozdrawiam
    Małgośka

  5. #15
    Bieszczadnik Awatar Polej
    Na forum od
    11.2004
    Rodem z
    Międzychód
    Postów
    1,153

    Domyślnie Odp: Marcowego zemsta po latach

    Dalej, dalej ...
    Pozdrawiam
    Przemek

  6. #16
    Bieszczadnik
    Forumowicz Roku 2008
    Awatar Derty
    Na forum od
    09.2002
    Rodem z
    z lasu
    Postów
    1,852

    Domyślnie Odp: Marcowego zemsta po latach

    Cytat Zamieszczone przez banana Zobacz posta
    sama mam ochotę na taką samotną włóczęgę, jako to drzewiej bywało...
    To wór na grzbiet i w nogi:D
    Rano robimy nic. Lubimy to robić (Z Bertranda, 2011)

    właśnie, wziąłby człowiek amunicję
    eksportową śliwowicję
    drzwi opatrzyłby w inskrypcję:
    "przedsięwzięto ekspedycję" (MamciaDwaChmiele,2012)

  7. #17
    Powsimorda h.c.
    Awatar Marcowy
    Na forum od
    09.1998
    Rodem z
    Zacisze
    Postów
    2,668

    Domyślnie Odp: Marcowego zemsta po latach

    Niedziela, 8 października

    Budzę się z piaskiem pod powiekami, a razem ze mną budzi się jeden imperatyw: „jak najszybciej wypier...ć z Kremenarosa!”. W drodze do łazienki spotykam wczorajszych imprezowiczów. Przez chwilę mierzymy się wrogimi spojrzeniami. Odzywają się pierwsi – przepraszają za nocne hałasy. Gadamy trochę i rozstajemy się w zgodzie. Przy śniadaniu zastanawiamy się ze Sławkiem, co dalej. Mój towarzysz ponownie chce wyruszyć na poszukiwanie noclegu w UG – jest niedziela i będzie mu łatwiej coś znaleźć – a potem wybrać się na Tarnicę. Ja zamierzam przenieść się do Wetliny. Pierwotnie chciałem przejść ambitnie z worem przez Caryńską i złapać jakiś transport z Berehów, ale nieprzespana noc i trochę obolałe mięśnie wybijają mi to z głowy. Postanawiam zawieźć plecak do Wetliny, a potem poszwendać się po okolicy. Zbieramy graty, wynosimy się z „ganku” i rozstajemy w centrum UG. Robię jakieś zakupy i zaczynam rozglądać się za transportem.
    Nie wygląda to najlepiej. O PKS-ie można zapomnieć, busy jeżdżą jak raz do Wołosatego, kierowcy osobówek na widok plecaka przyśpieszają. Po dwóch godzinach bezskutecznego polowania podejmuję jedynie słuszną decyzję – idę na piwo do Lacha. A nawet na dwa piwa. Ok. 13 wyruszam ponownie na centralny ustrzycki placyk i... natychmiast łapię busa do Wetliny. Bo piwo zawsze pomaga. Pół godziny później wysiadam przy PTSM-ie. Akurat tutaj 21 lat temu zatrzymaliśmy się całą ekipą, a po głowie kołacze mi się zasłyszana gdzieś informacja, że to schronisko – choć niby sezonowe – ma też miejsca noclegowe dostępne przez cały rok. Ale nie mogę tego sprawdzić, bo szkoła zamknięta na głucho. Dzwonię, pukam, obchodzę budynek dookoła. Na parkingu stoi kilka samochodów, ale PTSM wygląda na martwy. Tuż przy drodze widzę strzałkę do schroniska PTTK i natychmiast dostaję gęsiej skórki na wspomnienie „Kremenarosa”. Pewnym krokiem ruszam do Piotrowej Polany. Ale tu sytuacja niemal identyczna. Domki zamknięte, pensjonat także, parę aut na parkingu. Ze Starego Sioła wracam do centrum. Skuszony zachęcającym szyldem „Spanko dla łazików” wspinam się pod górę i podchodzę do starego domku. Wygląda klimatycznie. Wchodzę do środka i od progu uderza mnie zapaszek stęchlizny. Robię w tył zwrot i uciekam, nie spotykając nikogo. Może coś straciłem, ale znów dopadły mnie upiory „Kremenarosa”. Chyba po powrocie będę musiał przejść jakąś terapię. Nieco niżej pukam do willi ozdobionej tablicą „noclegi”. Otwiera mi 14-letni chłopczyk. Pytam o miejsce, ale w odpowiedzi słyszę: „Pojedynczo nie przyjmujemy”. „U Rumcajsa” też zamknięte. Koniec sezonu staje się coraz boleśniej odczuwalny. Z rezygnacją drepczę do schroniska PTTK.
    I tu zaskoczenie. Fajne wnętrze baru, miła obsługa, wolne miejsca. Proszę o pokazanie wspólnej łazienki. I znów szok. Światło włączają czujki ruchu, w kranach dozowniki wody, z podłogi można jeść. W życiu bym nie pomyślał, że zapach Domestosa może być tak przyjemny. Pokoje czyste i schludne, łóżko w dwójce kosztuje 25 zł. Płacę za dwie noce i z ulgą zrzucam plecak. Działa centralne ogrzewanie, więc jest przyjemnie ciepło. Podczas półgodzinnej sesji pod prysznicem zastanawiam się, co robić. Zrobiła się godz. 17, więc na trasę już za późno, postanawiam więc robić nic. W końcu jest niedziela.
    Idę zakosztować klimatu polecanej „Bazy ludzi z mgły”. Na miejscu okazuje się, że jestem jedynym klientem. I jak tu poczuć klimat? Wypijam samotne piwko. Zmierzcha się, więc wracam do schroniska.
    Idąc poboczem widzę przed sobą miejscowego menela... sorry, zakapiora. Wlecze się wolno na mocno chwiejnych nogach. Gdy słyszy za plecami moje kroki, odwraca się nagle, staje i patrzy groźnie spode łba. Zarost ma co prawda krótszy od mojego, ale mam wrażenie, że piwem wali od niego trochę mocniej.
    - Dzień dobry – rzuca chrapliwie.
    - Dzień dobry – odpowiadam niepewnie.
    Facetowi twarz łagodnieje.
    - Bo my tu mamy taki zwyczaj, że się witamy – wyjaśnia łaskawie. – Tu nie Zakopane.
    Zapewniam, że wiem o tym doskonale i ruszamy każdy w swoją stronę. W schronisku wypijam ostatnie piwko na tarasie i ok. 20 już smacznie chrapię.

  8. #18
    Bieszczadnik Awatar Barnaba
    Na forum od
    01.2005
    Rodem z
    Festung Posen
    Postów
    1,636

    Domyślnie Odp: Marcowego zemsta po latach

    Heheh fajna trasa.... zupełnie jak bym zwiedzał z Bertrandem.... tu piwko, tam knajpa :) Czasem tak też trzeba!
    https://bieszczady.guide- Że przewodnik napisałem i że ludzi uszczęśliwiam. A co!

  9. #19
    Kronikarz Roku 2010
    Awatar bertrand236
    Na forum od
    07.2004
    Rodem z
    Poznań
    Postów
    4,224

    Domyślnie Odp: Marcowego zemsta po latach

    Cytat Zamieszczone przez Barnaba Zobacz posta
    Heheh fajna trasa.... zupełnie jak bym zwiedzał z Bertrandem.... tu piwko, tam knajpa :) Czasem tak też trzeba!
    No Barnaba teraz przegiąłeś naprawdę!!! Po raz pierwszy od Twojego pierwszego postu na tym Forum. Kiedy tak razem zwiedzalismy Bieszczad? I owszem, ja piwko przed wejściem na szlak i po zejściu ze szlaku razem, ale żeby bez szlaku??? Pomyliłeś chiba towarzystwo
    bertrand236

  10. #20
    Bieszczadnik Awatar Doczu
    Na forum od
    09.2002
    Rodem z
    Sosnowiec
    Postów
    1,058

    Domyślnie Odp: Marcowego zemsta po latach

    Cytat Zamieszczone przez Marcowy Zobacz posta
    Gdy zaglądam do łazienki, staję jak wryty z dziobem „na open”. Od 1985 roku zmienił się system, moda i waluta, padały rządy, koncerny i deszcze meteorów, ale syf w kremenarosowych sanitariatach pozostał niezmienny. Pleśń na suficie, poobtłukiwane kafelki i brodziki, zardzewiałe krany i prysznice, grzybicę można złapać od samego patrzenia...
    Eeee tam - ja lubię to schronisko. Ale nigdy nie mówiłem ze jestem normalny
    Z uwielbieniem obserwuję reakcje ludzi wchodzących do tej łazienki. Bawię się przy tym setnie. Na szczęście dzieki takiemu wygladowi raczej nie ma tam kolejek pod prysznic No może w sezonie.
    Jak widać taki stan rzeczy ma też swoje plusy.
    http://www.doczu.pl

Informacje o wątku

Użytkownicy przeglądający ten wątek

Aktualnie 1 użytkownik(ów) przegląda ten wątek. (0 zarejestrowany(ch) oraz 1 gości)

Podobne wątki

  1. Do Admina i Marcowego, ws. Powsimord
    Przez Stały Bywalec w dziale Techniczne
    Odpowiedzi: 3
    Ostatni post / autor: 07-02-2009, 20:30
  2. Akcja "Wisła" po latach
    Przez Krzysztof Franczak w dziale Dyskusje o Bieszczadach
    Odpowiedzi: 21
    Ostatni post / autor: 08-03-2008, 15:02
  3. Krótko ... po wielu latach
    Przez sajmon w dziale Relacje z Waszych wypraw w Bieszczady
    Odpowiedzi: 10
    Ostatni post / autor: 05-06-2006, 14:05
  4. W Biesach po 18 latach przerwy...
    Przez krzysiek w dziale Bieszczady praktycznie
    Odpowiedzi: 12
    Ostatni post / autor: 03-08-2005, 13:15
  5. Pierwszy raz po latach w Bieszczady...
    Przez TL w dziale Bieszczady praktycznie
    Odpowiedzi: 4
    Ostatni post / autor: 23-05-2004, 17:54

Zakładki

Zakładki

Uprawnienia umieszczania postów

  • Nie możesz zakładać nowych tematów
  • Nie możesz pisać wiadomości
  • Nie możesz dodawać załączników
  • Nie możesz edytować swoich postów
  •